gdy w kościele róż tysiące tekst

opowiem tobie historię o gościu z Bydgoszczygdzie co drugi młody ma podsłuch i pozwyOn lubił pićLubił się bawićOgólnie to był na pozór radosnyNie kręcił afer
Gdy w kościele róż tysiące modlitwa wstawiennicza kapłana zapowiedź modlitwy LIVE czwartek 2000.mp3; wakacje shorts.mp4; BC - Bez Cenzury - Bez Cenzury.mp3; Hard Driver - Rock Your Body.(AGRMusic) .mp3; Fifty Shades Darker OST - Beyonce All Night.mp3; Ruben Blades - Prohibido Olvidar_[muzu]_.mp3
.10 . Wejście: Gdzież szukać ukojenia wśród smutku i boleści? Z kim dzielić uniesienia, gdy serce drży z radości? Do Ciebie spieszę, Ojcze, w dniach szczęścia i w niedoli, Wszak darzysz nas weselem. Ty każdy koisz ból. Przygotowanie darów: Tyś byt mi dał i życie, Panie, i Twej nauki Boski blask. Czym spłacę Twoje zmiłowanie Ja, proch? Podzięką za zdrój łask. Tylko podzięką za zdrój łask. Komunia św.: Wiem, pragniesz za tę miłość Twoją Nic ponad mej miłości żar, Więc miłość moją, wdzięczną miłość Daję jako dozgonny dar W Twe święte ręce jako dar. Zakończenie: O, Panie, spraw, by wszyscy pragnęli łaski Twej I serca nasze zawsze łączyły z Tobą się. Ty bądź nam życiem, tchnieniem, W jedności z nami trwaj. Niech naszym tu istnieniem Twej łaski rządzi raj. * * * 11 . Wejście: Na stopniach Twego upadamy tronu, Potężny Sabaoth, wiekuisty Boże. Jakaż ofiara milszą Ci być może Nad tę Ofiarę Chrystusa Zakonu? Przygotowanie darów: U Stóp Świętych ołtarzy Twych upokorzeni, Ofiarujem Ci, Boże, dar chleba i wina, Który się wkrótce słowy kapłana zamieni W prawdziwą Krew i Ciało Boga, Twego Syna. Komunia św.: Baranku Boży, Zbawco Twego ludu, Uczyń godnymi nas nowego cudu. Wstąp w nas łaskawie, władnij sercami I mieszkaj znami i mieszkaj z nami. Padajcie, ludy, uniżcie się, trony. Przed śmiertelników okiem utajony Pod postaciami wina i chleba Bóg zstąpił z nieba, Bóg zstąpił z nieba. Zakończenie: Błogosław, Boże, Twojemu ludowi, Przyjm tę Ofiarę czci i dziękczynienia. Niech Twoja łaska ducha w nas odnowi I utoruje drogę do zbawienia. * * * 12 . Wejście: Nieogarniony całym światem, Boże! W tym tu przybytku przyjmij od nas dary. Lecz cóż Ci nędzne stworzenie dać może? Przyjm Syna swego podczas tej Ofiary. Przygotowanie darów: Ojcze Przedwieczny, przyjmij tu złożone Święte ofiary chleba oraz wina, Które zostaną wkrótce przemienione W prawdziwe Ciało i Krew Twego Syna. Zakończenie: Pobłogosław nas, Ojcze dobrotliwy. Wszak my Twe dzieci. Udzielaj nam chleba, Obdarzaj zdrowiem, daj żywot cnotliwy. Po śmierci przyjmij z Świętymi do nieba. * * * 13 . Wejście: Przed Twym ołtarzem, Panie, Stajemy w pokorze. Grzechy nasze wyznajem, Ty je osądź, Boże. Tyś duszom naszym siłą I źródłem ufności. Niechże Ci będzie miłą Ofiara miłości. Przygotowanie darów: Wraz z darem chleba, wina Nasze przyjm też dary. Niech staną się godnymi Chrystusa Ofiary. Gdy chleb ten w Jego Ciało, Wino w Krew się zmieni, Niech mocą Twej Ofiary Będziem przemienieni. Zakończenie: Na koniec tej Ofiary składamy w pokorze Serc naszych dziękczynienie. Błogosław nam, Boże. Błogosław naszą ziemię, Nasze wsie i miasta. Spraw, niech przez czyny nasze Twoja chwała wzrasta. * * * 14 . Wejście: Przed Twym tronem upadamy, Winny pokłon Ci składamy, Boże, Stwórco nasz, Panie. Usłysz nasze dziękczynienie, Które na Twe uwielbienie Tobie, Ojcze, dajemy, Tobie, Ojcze, dajemy. Komunia św.: Tyś, o, Jezu, swoje Ciało, Co za nas wiele cierpiało, Nam na pokarm darował. Pod postacią chleba, wina, Dla dusz naszych poświęcenia Ciało Twe pożywarny, Ciało Twe pożywamy. Niegodniśmy Twej miłości, Bośmy pełni nieprawości, Żebyś wszedł do serc naszych. Jednak Ty to możesz sprawić, Jednym słowem nas naprawić, Byśmy doszli zbawienia, Byśmy doszli zbawienia. Przygotowanie darów: Tę Ofiarę chleba, wina Na pamiątkę Twego Syna Tobie ofiarujemy. Wejrzyj na nasze ofiary I daruj nam nasze kary, Boże, Ojcze łaskawy, Boże, Ojcze łaskawy. Za wszystko, co z Twojej ręki, Składamy należne dzięki Tobie, Ojcze kochany, Za chleb, co zmieniony słowem, Będzie Ciałem Chrystusowym Nam na pokarm podanym. Zakończenie: Kończąc tę Ofiarę świętą, Miłość Twoją niepojętą Wszyscy tu wysławiamy. Niechaj przez krzyż Syna Twego A Zbawiciela naszego Wszyscy będziem zbawieni. * * * 15 . Wejście: Przy obchodzie poczęcia Twojego, O, Maryjo, czysta Dziewico. Kościół wpośród pienia wesołego Czci Twą pamięć, Bogarodzico. I Ofiarę do Boga zanosi, Pomny zasług, o wstawienie prosi, A przejęty wielką radością, (:Pokłon daje Ci z uczciwością:). Przygotowanie darów: Przyjmij, Ojcze, ten dar chleba, wina Z rąk kapłana w Kościele nowym, Jakoś przyjął z rąk Maryi Syna Niegdyś w starym Salomonowym. Wszakże Ten sam ofiarę sprawuje. Ten się za nas Tobie ofiaruje, Ten ołtarzem, Ten jest kapłanem, Ten ofiarą, Bogiem i Panem. Zakończenie: Niechże będzie ta Ofiara święta Bogu na cześć, nam na zbawienie. A Ty, Panno bez grzechu poczęta, Spraw przez święte Twe przyczynienie, Aby nas Bóg wszystkich błogosławił I między wybranymi postawił. Byśmy kiedyś Jego i Ciebie Wiecznie mogli wychwalać w niebie. * * * << menu - Skarbiec pieśni kościelnych . Msza "Rorate caeli" Uwaga: ... W.: - wierni S.: - schola 16 . Wejście: W.: Spuśćcie rosę, niebiosa, z góry. A obłoki niech spuszczą Z deszczem Sprawiedliwego. Niech się otworzy ziemia, Niech się otworzy ziemia I zrodzi Zbawiciela. S.: Pobłogosławiłeś, Panie, ziemi Twojej, Wywiodłeś z niewoli ród Jakuba. Chwała Ojcu i Synowi, I Duchowi Świętemu, Jak była na początku, teraz i zawsze, I na wieki wieków. Amen. W.: Spuśćcie rosę, niebiosa, z góry. A obłoki niech spuszczą Z deszczem Sprawiedliwego. Niech się otworzy ziemia, Niech się otworzy ziemia I zrodzi Zbawiciela. śpiew międzylekcyjny: W.: Podnieście w górę, bramy, szczyty wasze, Rozstąpcie się, odwieczne drzwi. Niech wejdzie chwały Król, chwały Król. S.: Któż godzien wstąpić na górę Pańską, lub kto może stanąć na świętym miejscu Jego? Człowiek rąk niewinnych i czystego serca. Alleluja: S.: Alleluja! W.: Alleluja! S.: Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, Błogosławionaś Ty między niewiastami. W.: Alleluja! Przygotowanie darów: W.: Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, Błogosławionaś Ty między niewiastami I błogosławiony owoc żywota Twojego. S.: A Maryja rzekła do Anioła: Jakże się to stanie, skoro męża nie znam? Duch Święty zstąpi na Ciebie I moc Najwyższego Cię osłoni. Przeto i co się z Ciebie narodzi, Synem Bożym będzie nazwane. Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, Błogosławionaś Ty między niewiastami I błogosławiony owoc żywota Twojego. Komunia św.: W.: Oto Panna pocznie i porodzi Syna I nazwą Imię Jego Emmanuel. S.: Pobłogosławiłeś, Panie, ziemi Twojej, Wywiodłeś z niewoli ród Jakuba. Odnów teraz Boże nas i Zbawco, Do reszty odwróć swoje zagniewanie. Czy nie tchniesz w nas nowego życia, Ażeby lud Twój radował się w Tobie. Oto Oto Panna pocznie i porodzi Syna I nazwą Imię Jego Emmanuel. * * * 17 . Wejście: Z pokorą upadamy Przed Tobą, o, Boże. Niech nas, gdy Ci śpiewamy, Twa łaska wspomoże. Przyjmij od nas łaskawie Podczas tej Ofiary Złożone ku Twej sławie Wraz z nią w pieniach dary. Przygotowanie darów: Przyjmij, Panie łaskawy, Ofiary złożone, To wino i chleb prawy Przez Ciebie stworzone. Aby w Twe święte Ciało I Krew przemienione, Żywym, zmarłym zjednały Niebieską koronę. Myśl, wolę, serca Tobie I duszę dajemy. Rządź nimi w każdej dobie, Dopóki żyjemy. Abyśmy należycie Twe prawa pełnili, Bez grzechu wiodąc życie, Nieba dostąpili. Komunia św.: Cud się wielki przed nami, Chrześcijanie, staje: Pod chleba przymiotami Pan nam siebie daje. Tu Ciało ubóstwione, Krew Jezusa żywa, Na ołtarzu złożone, Dziwnie się ukrywa. << menu - Skarbiec pieśni kościelnych . Pieśni Adwentowe 18 . Archanioł Boży Gabriel, Posłań do Panny Maryi, Z majestatu Trójcy Świętej Tak sprawował poselstwo k'Niej: Zdrowaś, Panno, łaskiś pełna. Pan jest z Tobą, to rzecz pewna. Panna się wielce zdumiała Z poselstwa, które słyszała. Pokorniuchno się skłoniła, Jako Panna wstrzemięźliwa. Zasmuciła się z tej mowy, Nic nie rzekła aniołowi. Ale poseł z wysokości, Napełnion Boskiej mądrości, Rzekł Jej: "Nie bój się, Maryja. Najszczęśliwszaś, Panno miła. Znalazłaś łaskę u Pana, Oto poczniesz Jego Syna. Jezus nazwiesz imię Jego, Będzie Synem Najwyższego. Wielki z strony człowieczeństwa, A niezmierny z strony bóstwa. Wieczny Syn Ojca wiecznego, Zbawiciel świata wszystkiego". * * * 19 . Błogosławiona jesteś, Maryjo, I wywyższona przez Pana. On wielkich rzeczy w Tobie dokonał, Niepokalana. Ty, któraś Słowo z wiarą przyjęła, By w Tobie Ciałem się stało, Zrodziłaś światu Jutrzenkę Nową, Przedwieczną Światłość. Bądź nam obroną, Bogarodzico, Gdy się błąkamy w ciemności. Do światła wiary prowadź na nowo Drogą świętości. Dalej << menu - Skarbiec pieśni kościelnych ..
Dec 25, 2022 - Explore Basia's board "Modlitwy", followed by 270 people on Pinterest. See more ideas about prayers, polish language, god.
„Przychodzimy z różą w dłoni” – Agnieszka Jaworska w kościele róż tysiące” – Agnieszka Jaworska
\n \n \n \ngdy w kościele róż tysiące tekst
Lista Pieśni Maryjnych. A gdy miły Pan Jezus do Nieba wstępował. Ach! jak smutne jest rozstanie. Akatyst ku czci Bogurodzicy. Amen, Jak Maryja. Anielskie Twe lico. Aniołów chóry i mieszkańcy ziemi. Anjeli słodko śpiewali. Apel Jasnogórski.
Rozważania Drogi Krzyżowej z papieżem Franciszkiem podczas 31. ŚDM w Krakowie; 29 lipca 2016 r. Stacja I - Jezus skazany na śmierć Podróżnych w dom przyjąć V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Ewangelii według Świętego Łukasza: Kiedy dopełnił się czas Jego wzięcia z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy, i wysłał przed sobą posłańców. Ci przyszli do jakiegoś miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. (Łk 9,51–53) Panie Jezu, już na początku swej drogi do Jerozolimy, a więc ku śmierci, zostałeś odrzucony – nie przyjęto Cię. Bo byłeś obcy! Bo należałeś do innego narodu, wyznającego inną religię. Odmówiono Ci gościny –Człowiekowi zmierzającemu ku śmierci. To wszystko, Panie, brzmi przerażająco znajomo – jakby było wprost zaczerpnięte z naszych gazet, przypomina sytuacje z naszych ulic. Odmawiamy gościny ludziom, którzy szukając lepszego życia, a czasami po prostu ratując życie (zagrożone śmiercią), pukają do drzwi naszych krajów, kościołów i domów. Są nam obcy, widzimy w nich wrogów, boimy się ich religii. I ich biedy! Zamiast gościny – znajdują śmierć: u wybrzeży Lampedusy, Grecji, w obozach dla uchodźców. Odmowa przyjęcia łatwo staje się prawdziwym wyrokiem śmierci. Na nich. Zatem i na Ciebie! W ostatnich kilku latach zostałeś skazany na śmierć w osobach 30 tysięcy uchodźców. Skazany – przez kogo? Kto się podpisze pod tym wyrokiem? Jestem przybyszem – mówisz do nas dzisiaj – nie mam miejsca, gdzie bym głowę mógł oprzeć, urodziłem się w stajni – bo nie przyjęto mnie do gospody. Znam gorzki smak udawanej gościny – jak u faryzeusza Szymona, który nie podał Mi ani wody do obmycia nóg, ani oliwy na spieczoną upałem głowę. Przypominasz nam o uczniach z Emaus: gdy zaprosili Nieznajomego do stołu, otwarły się im oczy i poznali Ciebie! I my prosimy: Otwórz nam oczy! Daj się rozpoznać! W przybyszach, którzy nagle znaleźli się obok nas. W bezdomnych, śpiących na naszych dworcach, w bramach naszych domów, w kanałach, pod mostami. Ty żyjesz – w każdym przybyszu. I królujesz – jako potrzebujący, na wieki wieków. Amen. Stacja II - Jezus podejmuje krzyż Głodnych nakarmić V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Ewangelii według Świętego Marka: Jezus ujrzał wielki tłum. Uczniowie rzekli: "Odpraw ich! Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia." Lecz On im odpowiedział: "Wy dajcie im jeść". Rzekli Mu: "Mamy za dwieście denarów kupić chleba, żeby im dać jeść?". Spytał: "Ile macie chlebów?". Rzekli: "Pięć i dwie ryby". (Mk 6,34–38) Czego najbardziej potrzebujemy, żeby zmierzyć się z krzyżem, na przykład z krzyżem głodu naszych sióstr i braci? Zwykle myślimy jak Apostołowie: Za dwieście denarów nie wystarczy chleba. Dwieście denarów! Siedmiomiesięczna pensja!? Skąd naraz wziąć taką sumę!? Ten krzyż nas przerasta. Pozornie bezradni, wynajdujemy rozwiązania przerzucające problem na innych: Niech idą do okolicznych osiedli i wsi i kupią sobie. Ty jednak mówisz: Wy dajcie im jeść! I pytasz: Ile macie chlebów? Pytasz nie o to, czego nie mamy, lecz o to, co mamy! I czy potrafimy się podzielić tym, co mamy: pięcioma chlebami i dwiema rybami. Nie pytasz, czy to wystarczy dla tak wielu – pytasz, czy się tym podzielimy! I oto zaczynamy rozumieć. Skąd bierze się na świecie głód? Nie z braku chleba, lecz z braku solidarności. W naszym świecie nie brakuje chleba – jedna trzecia produkowanej żywności jest marnowana. Jednocześnie co sześć sekund umiera z głodu dziecko, a dzisiaj – tego wieczoru, blisko miliard ludzi na świecie nie wie, czy jutro będzie miało co jeść. Panie Jezu, chwalimy Cię za wszystkich, którzy niosą miłosierdzie głodnym siostrom i braciom. Dziękujemy za tych, którzy ślubują ubóstwo, by nieść pomoc jeszcze uboższym od siebie. Pokazują, że – aby pomagać –potrzeba nie tyle wielkich środków, ile hojnego serca! Daj nam takie serce – solidarne i zdolne do podzielenia się, również ze swego niedostatku. Przywróć nam także zrozumienie dla postu – nie jako zdrowotnej diety, lecz rzeczywistej praktyki miłości. Na koniec prosimy za tych wszystkich, których krzyż pozwoliłeś nam dostrzec przy rozważaniu tej stacji – za głodujących i za umierających z głodu. Chlebie Żywy! Wspomóż ich! A nam przebacz. Amen. Stacja III - Pierwszy upadek Grzeszących upominać V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Ewangelii według Świętego Marka: Przyszli do Jezusa z paralitykiem, którego niosło czterech. [...] Jezus [...] rzekł do paralityka: "Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy". [A następnie:] "Wstań, weź swoje łoże i idź do domu". (Mk 2,3nn.) Patrząc na Twój upadek, Jezu, myślę o swoich upadkach – o ciężkich grzechach, które zwaliły mnie z nóg. Już sama pamięć o nich mnie obezwładnia. Nie umiem o własnych siłach przyjść do Ciebie. Jestem sparaliżowany – bardziej niż tamten chory. On przynajmniej pozwolił sobie pomóc – przyjaciele przynieśli go do Ciebie. Ja uciekam ze swoim grzechem w samotność, upomnienie kwituję wzruszeniem ramion lub – częściej – agresją. Dziękuję, że dziś jestem tutaj i słyszę, co mówisz do tamtego sparaliżowanego grzesznika. Mówisz wpierw: Synu (!), a potem dopiero: Odpuszczają ci się twoje grzechy. Nie zaczynasz od grzechów. Nazywasz mnie „synem” – choć myślałem, że nie mam już do tego prawa: Nie jestem już godzien nazywać się Twoim synem; uczyń mnie choćby jednym z najemników. Ty jednak mówisz: "Najemnik? – Nie! Nigdy!" – "Oto twój pierścień, sandały i szata!". Tyle razy przeżyłem to w sakramencie pokuty. Nie upokorzenie, lecz odnalezienie własnej godności! Tyle razy podniosłeś mnie z ziemi! Panie Jezu, bądź uwielbiony w każdym konfesjonale świata. Pełen miłosierdzia. Przebaczający nie siedem i nie siedemdziesiąt siedem, ale siedemset siedemdziesiąt siedem milionów razy. Niemęczący się przebaczeniem. Bądź taki w każdym spowiedniku! Spraw, by sakrament pokuty zawsze i dla każdego był doświadczeniem miłosierdzia i szacunku. Prosimy za tych, którzy z lęku, wstydu czy lekceważenia odkładają spowiedź od lat. Daj im swojego Ducha – który przekonuje nas o grzechu – bo jest nam dany na odpuszczenie grzechów! Prosimy też za tych, których życiowe decyzje oddzielają od sakramentalnego rozgrzeszenia. Działaj w ich sumieniach, pomnażaj ich miłość, daj nam towarzyszyć im w Kościele. Daj nam ukochać Kościół, który nigdy nie jest bezradny wobec grzechu, choć tworzą Go grzesznicy. Święty, Święty, Święty Przyjacielu grzeszników na wieki wieków. Amen. Stacja IV - Jezus spotyka swoją Matkę Strapionych pocieszać V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Księgi Hioba: Szatan obsypał Hioba trądem złośliwym. Hiob wziął więc skorupę, by się nią drapać, siedząc na gnoju. Usłyszeli trzej przyjaciele Hioba o wszystkim, co na niego spadło. Porozumieli się, by przyjść i pocieszać go. Skoro spojrzeli z daleka, nie mogli go poznać. Podnieśli swój głos i zapłakali. Siedzieli z nim na ziemi siedem dni i siedem nocy. Nikt nie wyrzekł słowa, bo widzieli ogrom jego bólu. (Hi 2,7– Panie Jezu, Ty i Twoja Matka nie mieliście aż tyle czasu, by w milczeniu pobyć ze sobą. Nie dano Wam siedmiu dni i siedmiu nocy. Musiało Wam wystarczyć kilka sekund, spotkanie oczu. I serc. Bez słowa. Bez gestu. Skondensowana intensywność miłości! Jak przyjaciele Hioba, Twoja Matka musiała przyjść, boleć z Tobą i pocieszyć Cię. Ona także zapewne z trudnością Cię rozpoznawała: poranionego, zakrwawionego, dopiero co powstałego z upadku. Tradycja zachowała pamięć o tym miejscu, w którym upadłeś i w którym spotkała Cię Matka. W samym środku kanału przebiegającego przez Jerozolimę i zbierającego wszystkie jej odpady i nieczystości. Boski Hiobie, Jedyny Sprawiedliwy, upadłeś nie na gnój, tylko w sam środek ludzkich brudów. Ty, Pierwszy Pocieszyciel. Jak bardzo sam potrzebowałeś pociechy na swej krzyżowej drodze... Tą pociechą stała się dla Ciebie milcząca współobecność Matki. Czy nie jest tak, że najlepiej pocieszamy strapionych milczącą współobecnością!? Bo współmilczenie nie jest jedynie niemówieniem. Jest raczej wspólnym słuchaniem i oczekiwaniem odpowiedzi od Pana! Tak mówi Pismo: Dobrze jest czekać w milczeniu ratunku od Pana (Lm 3,26). Maryjo, Pocieszycielko strapionych, chcemy się od Ciebie uczyć miłosiernej, milczącej obecności przy tych, którzy cierpią. Uwielbiamy Cię, Jezu Chryste, i Ciebie, Duchu Święty, Pocieszycielu, który nas pocieszasz w każdym naszym utrapieniu, byśmy mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Ciebie. Amen. Stacja V - Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi Chorych nawiedzać V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Ewangelii według Świętego Mateusza: Gdy Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową leżącą w gorączce. Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. [...] Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił. Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza: On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby. (Mt 8,14–17) Wziąłeś na siebie nasze słabości i nosiłeś nasze choroby. Szymon – przeciwnie: nie chciał wziąć na siebie Twojego krzyża. Nie chciał pomóc. Trzeba go było zmusić... Nie mam prawa go osądzać. Sam równie chętnie uciekam przed chorobami i słabościami innych. Czy nie dlatego, że nie pamiętam, iż Ty pierwszy wziąłeś na siebie każdą z moich chorób i słabości?! Mówisz o sobie: Byłem chory, ja jednak znam Cię przede wszystkim jako Lekarza – posłanego do chorych, nie do zdrowych. Ile to już razy przyszedłeś do mnie w sytuacji mojej choroby. Ile razy podałeś mi dłoń i podźwignąłeś? Z chorób znacznie cięższych niż gorączka: z egoizmu, lenistwa, bezczynności, niewiary w siebie. Nie chcę odmawiać Ci tego, czego sam tyle razy od Ciebie doznałem. Panie Jezu, błogosławimy Cię we wszystkich, którzy pomoc chorym rozeznali nie tylko jako swój zawód, ale jako powołanie. We wszystkich, których najlepiej opisuje pojęcie "służba zdrowia": w lekarzach, pielęgniarkach, pielęgniarzach, wszystkich pracownikach szpitali i przychodni. Wychwalamy Cię za każdego z kapelanów szpitalnych i wspierających ich wolontariuszy. Za zgromadzenia zakonne, których charyzmatem jest posługa chorym. Prosimy dla nich o nowe, liczne powołania. Błogosławimy Cię za lekarzy na placówkach misyjnych i za wszystkich ofiarodawców wspierających ich pracę. Dla siebie prosimy o wrażliwość na osobę każdego chorego. O uzdolnienie do chętnej, niewymuszanej pomocy. O hojność w ofiarowaniu czasu na odwiedziny (w domu, w szpitalu, w domu opieki). I na modlitwę. Amen. Stacja VI - Weronika ociera twarz Jezusową Więźniów pocieszać V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Ewangelii według Świętego Mateusza: Jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. [...] Jezus obrócił się, i widząc ją, rzekł: „Ufaj, córko! Twoja wiara Cię ocaliła". (Mt 9,20–22) Ewangelie nie zapamiętały imienia tej kobiety. Zapamiętała je Tradycja: Weronika! To właśnie ta kobieta – uzdrowiona kiedyś przez Ciebie z upływu krwi – nie mogła teraz obojętnie patrzeć, jak krwawisz na krzyżowej drodze. Jej czyn miłosierdzia był odwzajemnieniem. Kiedyś uwolniłeś ją od upływu krwi i od nieczystości, teraz ona otarła z krwi Twoją twarz i choć na moment przywróciła jej czystość. Zakryta krwią, potem i brudem twarz Skazańca ukazała się na nowo oczom wszystkich jako pełne godności Oblicze Jezusa z Nazaretu! Czy nie takim widziała Cię oczami serca, jeszcze zanim sięgnęła po swoją chustę!? Widziała Więźnia o twarzy Syna Bożego! Co znaczy: więźniów pocieszać? Nie chodzi o jakąkolwiek pociechę. Chodzi o spotkanie, które pozwoli więźniowi odkryć w sobie na nowo twarz Syna lub Córki Boga – niezatarty obraz Syna Bożego – źródło nieusuwalnej ludzkiej godności! Panie Jezu, Ty nawiedzasz nas w każdym zniewoleniu – w naszych nałogach, pożądliwościach i uzależnieniach. I zawsze widzisz w nas córki i synów Boga – także wtedy, gdy my widzimy już w sobie tylko więźniów, zniewolonych przez narkotyki, alkohol, pornografię, emocjonalność, hazard, komputer, komórkę, pieniądz, wygodę... cokolwiek! Dla Ciebie twarz każdego i każdej z nas jest niezmiennie Twarzą Bożego Dziecka. Twój wzrok przywraca nam poczucie godności! Sięga głębiej niż chusta Weroniki. Prosimy Cię, byśmy jak Weronika chcieli i umieli więźniów pocieszać. Poprowadź nas do ludzi cierpiących jakiekolwiek zniewolenie czy nałóg. Naucz nas myśleć z szacunkiem o każdym uwięzionym – w więzieniach, obozach pracy, w miejscach odosobnienia. Bądź naszą drogą do nich. Amen. Stacja VII - Drugi upadek Jezusa Urazy chętnie darować V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Ewangelii według Świętego Mateusza: [Królowi przyprowadzono sługę], który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. [...] Pan ulitował się nad nim, uwolnił go i dług mu darował. Lecz, gdy ów sługa wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. [...] I wtrącił go do więzienia, dopóki mu długu nie odda. [...] Wtedy uniesiony gniewem pan jego wezwał go i rzekł mu: Sługo niegodziwy! [...] Czy nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą!? I kazał wydać go katom. (Mt 18,21–35) Panie, tyle mu darowałeś! Darowałeś mu dług przekraczający wyobraźnię! Dziesięć tysięcy talentów. Dwieście siedemdziesiąt ton złota! Wybacz, że spytam: nie mogłeś darować mu jeszcze i tego, że nie przepuścił swojemu dłużnikowi? Odpuściłeś mu grzechy niewyobrażalne... Dlaczego nie odpuściłeś mu niewybaczenia!? Czy odmowa wybaczenia i darowania urazy jest aż tak wielkim grzechem? Czy nie miał prawa domagać się sprawiedliwości? Miał. Ale nie na tym polegał jego grzech. Nie chodzi o to, że sam z siebie nie potrafił wybaczyć, ale o to, że zmarnował miłość, którą Ty nadobficie go obdarzyłeś. Okazałeś mu bezgraniczne miłosierdzie nie po to, by poczuł się uwolniony od długu, ale po to, by innych kochał doznaną miłością. By wybaczał doznanym wybaczeniem. Nie wymagałeś od niego niczego, czego byś mu wcześniej nie dał. I to w nadmiarze! Panie Jezu, błogosławimy Twoją obecność i moc we wszystkich, którzy wybaczają. Ty jesteś miłosierdziem, które nas uzdalnia, by urazy chętnie darować. Prosimy Cię przy tej stacji: zniszcz w nas starego człowieka! Zabij w nas nielitościwego dłużnika! Naucz nas wybaczać chętnie – uprzedzająco, bez wyczekiwania na prośbę i zadośćuczynienie ze strony winowajców. O, jak niepojęte jest Twoje miłosierdzie! Chcę mu zaufać. Również wtedy, gdy wzywasz, bym je okazał drugiemu – wybaczając bez wahania. Amen. Stacja VIII - Jezus poucza płaczące niewiasty Nieumiejętnych pouczać V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Dziejów Apostolskich: Etiop, urzędnik królowej etiopskiej, wracał z Jerozolimy, czytając w swoim wozie proroka Izajasza. [...] "Czy rozumiesz, co czytasz?” – zapytał Filip. A tamten odpowiedział: „Jakże mogę rozumieć, jeśli mi nikt nie wyjaśni?" [...] A Filip, wychodząc z tego tekstu Pisma, opowiedział mu Dobrą Nowinę o Jezusie. (Dz 8,27– Panie Jezu, rozpoznajemy moc i miłosierdzie Twego Ducha, który kazał Filipowi przyłączyć się do owego człowieka, by go pouczyć. Miłosierdzie, bo człowiek ten był „obcy” i wykluczony ze wspólnoty modlitwy i kultu. Moc, która zaowocowała wiarą i przyjęciem chrztu. Chcielibyśmy się uczyć od Filipa takiej zdolności pouczania nieumiejętnych – pouczania pełnego pokory, pobudzającego rozmówcę do zadawania najważniejszych pytań; pouczania skoncentrowanego na Tobie – na wydarzeniu Twojej śmierci i zmartwychwstania – pouczania prowadzącego słuchacza do uznania w Tobie Pana i Zbawiciela. Miłosierną zdolność pouczania nieumiejętnych objawiasz nam także Ty sam przy tej stacji – mówisz do towarzyszących Ci kobiet: Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi. Pouczasz, bo kochasz. Pouczasz ze środka własnej męki – zapominając o sobie, przekraczając własne cierpienie. Panie Jezu, rozważając tę stację drogi krzyżowej, uczymy się, że pouczenie winno być zawsze czynem miłości i miłosierdzia. Przepraszamy za te momenty w życiu, kiedy pouczaliśmy innych w gniewie, w pysze – by postawić na swoim – gdy upieraliśmy się przy swojej racji. Przepraszamy za chęć błyszczenia własną mądrością, którą zasłanialiśmy Ciebie – Źródło Mądrości i Mądrość Wcieloną. Przepraszamy za wszystkie sytuacje, gdy nadużyliśmy zaufania tych, których nam zawierzyłeś w posłudze nauczania. Polecamy Ci, Panie, wszystkich nauczycieli, wykładowców, katechetów, wychowawców, a nade wszystko rodziców: napełnij ich swoją mocą i miłosierdziem, by mogli prowadzić i pouczać powierzonych sobie. Mądrym słowem i przekonywającym świadectwem. Boski Rabbi i Świadku, który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen. Stacja IX - Trzeci upadek Jezusa Wątpiącym dobrze radzić V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Ewangelii według Świętego Marka: Jezus rzekł im [Apostołom]: "Wszyscy zwątpicie we Mnie". [...] Na to rzekł Mu Piotr: "Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!". Odpowiedział mu Jezus: "[...] tej nocy [...] trzy razy się Mnie wyprzesz". (Mk 14, Tuż przed męką pokazałeś, Jezu, swym uczniom zwątpienie jako upadek i jako przyczynę kolejnych upadków. Zwątpienie, które pociąga za sobą ucieczkę, rozproszenie, zdradę. Zwątpienie nie w siebie, nie we własne siły, ale zwątpienie w Ciebie – powiedziałeś: wszyscy zwątpicie we Mnie. Zwątpienie... Zwątpienie, które odbiera mi siły i powala na ziemię. Zwątpienie, czy jeszcze kiedykolwiek powstanę z upadku. Każdy mój grzech pociąga za sobą następny. Z każdym następnym – coraz bardziej tracę nadzieję. Zwątpienie, które mi mówi: "To już nałóg; silniejszy od ciebie!". To zwątpienie – ostatecznie – jest zwątpieniem w Ciebie! Że nie jesteś dość silny, by mnie podnieść. Że nie chcesz mnie podnieść. Czy w ogóle możesz kochać kogoś takiego jak ja? Zwątpienie w realność Paschy. Zwątpienie w celowość i sens mojego życia. W Twoją Opatrzność. I miłosierdzie. Wątpiącym dobrze radzić! Ale co poradzić człowiekowi bezradnemu? Jak dobrze radzić człowiekowi zżytemu już ze swoją bezradnością? Uwięzionemu w zwątpieniu? Jak pokazać, że zwątpienie jest kłamstwem? I o nas, i o Tobie! Panie Jezu, dziękujemy Ci za wszystkie pytania, które rodzą się w nas, gdy zatrzymujemy się przy tej stacji. Nie chcemy łatwych odpowiedzi... Prosimy o pokorną otwartość na Twojego Ducha – Ducha Rady, otrzymanego przy bierzmowaniu – na Jego mądrość i rozeznanie. Niech On w nas słucha, niech nam podpowiada: i właściwe pytania, i prawdziwe odpowiedzi. Wychwalamy Cię za tych wszystkich, którzy wspierają wątpiących i nie zostawiają ich samych – zwłaszcza w zwątpieniu co do możliwości nawrócenia i wyzwolenia z nałogu. Wychwalamy Cię za ich bliskich: rodziny, przyjaciół, za terapeutów i kierowników duchowych. Za wszystkich, którzy nie tracą wiary w ludzi. I w Ciebie. Amen. Stacja X - Jezus z szat obnażony Nagich przyodziać V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Ewangelii według Świętego Łukasza: Gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego Ojciec i wzruszył się głęboko, wybiegł mu naprzeciw [...] ucałował go [...] i rzekł: "Przynieście szybko najlepszą szatę, i ubierzcie go". (Łk 15, Gdy klękał przed Ojcem, był niemal nagi. Zmarnotrawił wszystko. Nie, nie majątek! Stracił poczucie własnej godności. Jest nagi jak niewolnik. Bankrut, któremu – z jego własnej winy – zabrano ostatnią koszulę! Nagi – jak Adam i Ewa w raju, kiedy po grzechu otworzyły się im oczy, i poznali, że są nadzy, i skryli się przed Tobą. On pewnie podobnie – chciałby zakryć swoją nagość przed Ojcem. Grzesznik – jak oni. Zawstydzony i upokorzony. Ta scena, Panie Jezu, pomaga mi inaczej zobaczyć Twoją nagość na Golgocie. Nie obnażono Cię bez Twojej woli. Wybrałeś nagość, by okazać swoją jedność: z nagimi Adamem i Ewą, z każdym z marnotrawnych synów i każdą z marnotrawnych córek – obnażonych i upokorzonych przez grzech. Na Golgocie stajesz nagi nie przed oprawcami, ale przed Ojcem. Słowa marnotrawnego syna: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Tobie... nie jestem godzien nazywać się Twoim synem – czynisz swoimi. Wypowiadasz je swoją nagością! Jesteś jedno ze mną, ogołoconym przez grzech. Ta jedność mnie zbawia. Twój Ojciec nie potrafi spokojnie patrzeć na nagość swojego Dziecka. Natychmiast Cię przyodziewa. W najlepszą szatę sięgającą stóp i złoty pas na piersiach (por. Ap 1,13). Nagi w śmierci, w zmartwychwstaniu znów jesteś odziany w synowską godność. A my, a ja z Tobą. Boże Ojcze, Ty jesteś pierwszym, który przyodziewa nagich! Prosimy, daj nam Ciebie naśladować. Naucz nas dzielić się, gdy potrzeba, swoim ubraniem. Pilnuj nas, byśmy chcieli się dzielić jak Ty – najlepszą (!) szatą – ubraniem nowym, czystym i zadbanym, a nie starym, zużytym i niepotrzebnym. Daj nam także zachować skromność i ubóstwo w ubiorze, byśmy tym łatwiej mogli się dzielić tym, co zaoszczędzimy. Prosimy o to przez Tego, który przyjął naszą nagość – by nas przyodziać w nowego człowieka. Amen. Stacja XI - Jezus przybity do krzyża Krzywdy cierpliwie znosić V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Dziejów Apostolskich: Gdy usłyszeli [mowę Szczepana], zawrzały gniewem ich serca i zgrzytali zębami na niego. A on, pełen Ducha Świętego, patrzył w niebo [...] zawołał głośno: "Panie, nie poczytaj im tego grzechu!". Po tych słowach skonał. (Dz 7,54– Błogosławimy Cię, Panie Jezu, za to, że takiej mocy udzielasz ludziom! Mocy, która jest cierpliwością – nie tyle wobec cierpienia, ile wobec jego sprawców. Nawet wobec prześladowców. Ta cierpliwość nie jest jedynie zaciśnięciem zębów. Nie jest też bezczynną apatią. Ani stoickim spokojem, w poczuciu chłodnej wyższości nad czyniącymi zło. Cierpliwość Szczepana, cierpliwość męczenników jest miłością do krzywdzicieli. Jest mocnym świadectwem. Jest pełnym pokoju milczeniem przerywanym modlitwą o wybaczenie. Jest ostatnim mocnym słowem i czynem miłosierdzia. Cierpliwość Szczepana jest odwzorowaniem Twojej, Panie; jego słowa są odbiciem Twoich: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. W chwili męczeństwa Szczepan patrzył w niebo i widział Ciebie! Miał przed oczami Ciebie, a nie swoją krzywdę i nie złość przeciwników. To widzenie nim zawładnęło i go przemieniło – upodobniło do Ciebie. Na Szczepanie spełniła się obietnica Pisma: Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Właśnie tak! Objawiłeś się mu i upodobniłeś do siebie. Jezu Chryste, cierpliwy i wielkiego miłosierdzia, daj nam się w Ciebie zapatrzeć jak Szczepan. Daj nam odkryć cierpliwość jako czyn wielkiego miłosierdzia! Połóż nam swój palec na ustach, gdy chcemy wybuchnąć rozgoryczeniem i pretensją, agresją i skargą. Naucz nas modlić się za nieprzyjaciół. Nie stawiać oporu złemu! Nadstawiać drugi policzek. Odstępować szatę temu, kto zabiera nam płaszcz. Iść dwa tysiące kroków z tym, kto nas zmusza, by przejść z nim tysiąc. Daj, byśmy się nie dali zwyciężyć złu, lecz zwyciężali je dobrem. Cichy Baranku poprowadzony na zabicie, jak owca niema wobec strzygących ją – objaw się w nas Twoją cierpliwością. Ty żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen. Stacja XII - Jezus umiera na krzyżu Spragnionych napoić V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Ewangelii według Świętego Jana: Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: "Pragnę". Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. (J 19,28–29) Byłem spragniony, a daliście / nie daliście Mi pić... Czego pragnie umierający człowiek? Jakie pragnienia ma umierające dziecko? Podano Ci ocet do ust. Ostatni gest człowieka względem Ciebie. Na sekundę przed Twoją śmiercią. Ostatnia drwina. Ostatni akt wrogości. Tak jak zapowiedział psalmista: Na współczującego czekałem, ale go nie było [...]. Dali mi jako pokarm truciznę, a gdy byłem spragniony, poili mnie octem (Ps 69 (68),21–22). Nie oszczędziliśmy Ci niczego! Nawet szyderstwa z ostatniego pragnienia... Przeraża mnie myśl, że to może się powtórzyć, także i dzisiaj. Że mogę zobojętnieć, że mogę chcieć uciec przed pragnieniem osamotnionych, umierających ludzi. Nieraz bliskich mi umierających ludzi. Albo że mogę próbować zbyć to pragnienie byle czym: drogimi gadżetami mającymi zastąpić... obecność. Panie Jezu, Ty znasz pragnienia każdego ludzkiego serca. Ty chcesz je nasycić Wodą Żywą – kto ją pije, nie będzie pragnął na wieki. Tą Wodą, którą Ty dajesz, jest Duch Święty – Ten, który w tajemnicy Trójcy jest osobową miłością. Daj nam – jak Ty – odkrywać i rozumieć ludzkie pragnienia i – również jak Ty – wychodzić im naprzeciw. Daj nam być naprawdę przy spragnionym człowieku. Z kubkiem wody. I z miłością, która jest kanałem Wody Żywej. Błogosławimy Cię za wszystkich tych, którzy to czynią, którzy Ci towarzyszą – obecnemu w umierających. Za lekarzy, pielęgniarki, pracowników hospicjów, oddziałów opieki terminalnej, zakładów opieki leczniczej. Za wszystkich wolontariuszy i tych, którzy wspierają hospicja materialnie. Tylko Ty sycisz każde ludzkie pragnienie na wieki wieków. Amen. Stacja XIII - Jezus zdjęty z krzyża i złożony w ramiona Matki Modlić się za żywych i umarłych V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Ewangelii według Świętego Marka: Do Jezusa rzekł człowiek z tłumu: "Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego". [...] Jezus rzekł im: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem". (Mk 9, Patrzymy na Ciebie, Maryjo, siedzącą u stóp krzyża, z martwym ciałem Syna na kolanach. Trwającą na modlitwie. W obolałym skupieniu, ale na modlitwie. Dlatego właśnie nie bezradną, nie bezsilną, nie pokonaną, nie złamaną – ale: wzmocnioną, zaangażowaną dalej w dzieło zbawcze Syna, współmiłosierną z Nim – pierwszą w długiej dziejowej procesji tych, którzy – radując się w cierpieniach za nas – w swoim ciele dopełniają niedostatki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. I czynią to na modlitwie! Jest bowiem taki rodzaj zła, jest taki rodzaj demonów i pokus, które można wyrzucić jedynie modlitwą. Każde inne "narzędzie" jest nieskuteczne. Zostaje modlitwa i post. Twoja modlitwa na Golgocie – jest doświadczeniem mocy, nie słabości. Jest dowodem na to, że miłosierdzie nigdy, w żadnej sytuacji, nie jest bezsilne! Wtedy, gdy wszyscy inni składają broń, miłosierdzie sięga po mocny oręż modlitwy. Panie Jezu, błogosławimy i wysławiamy Cię za ludzi, którzy nie ustają w miłosiernej walce o innych, także wtedy, gdy wszyscy inni już się poddali. Dziękujemy za tych, którzy w pełnym zawierzeniu Tobie modlą się za zmarłych – tragicznie, niespodziewanie, w uporze, w buncie, w odmowie nawrócenia. Za tych, którzy upartą modlitwą towarzyszą tym, którzy nie chcą żadnego towarzyszenia, którzy brną w zło, pogodzili się z nałogiem lub w ogóle nie dostrzegają zła, które czynią. Dziękujemy Ci za tych, którzy modlitwą i postem wspierają nieuleczalnie chorych, konających, opłakujących swoich bliskich. Którzy modlą się o pokój, o który już nikt poza nimi i ofiarami wojny nie zabiega. Prosimy, rozpal i w nas ten charyzmat miłosiernej modlitwy za żywych i umarłych. Amen. Matko Miłosierdzia, módl się za nami! Stacja XIV - Jezus złożony do grobu Umarłych grzebać V. Adoramus Te Christe et benedicimus Tibi. R. Quia per sanctam Crucem tuam redemisti mundum. Z Księgi Tobiasza: Ja, Tobiasz [...] dawałem mój chleb głodnym i ubranie nagim. A jeśli widziałem zwłoki któregoś z moich rodaków, wyrzucone poza mury Niniwy, grzebałem je [...]. A jeden z mieszkańców Niniwy doniósł królowi, że to ja jestem tym, który grzebie potajemnie. Musiałem się ukrywać. [...] Wtedy cały mój majątek zagrabiono. (Tb 1, Czy pogrzebanie zmarłego jest aż tak ważnym czynem miłosiernej miłości? Czy dla pogrzebania zmarłych warto zaryzykować aż tyle co Tobiasz? Gniew władcy, życie, majątek!? Ile jeszcze rozumiemy z tej wrażliwości w świecie, w którym coraz więcej rodzin nie odbiera ze szpitali ciał swoich bliskich zmarłych, aby ich pochować... w świecie, w którym matkom nie zawsze wydaje się ciała ich zmarłych przy porodzie niemowląt... a ciała dzieci, na których dokonano aborcji, po prostu wyrzuca się do śmieci? Panie Jezu, chcemy tworzyć – i współtworzyć (!) – inny świat. Dlatego błogosławimy Cię za Józefa z Arymatei, który chciał być dla Ciebie Tobiaszem. I za dzisiejszych Tobiaszów. Błogosławimy Cię za tych, którzy potrafią zadbać o pochówek ludzi bezdomnych. Za tych, którzy pomagają ludziom samotnym i ubogim pogrzebać ich bliskich. Za tych, którzy dbają o zapomniane groby ludzi nieznanych. Którzy troszczą się o groby nieprzyjaciół – żołnierzy wrogich armii, członków mniejszości etnicznych czy narodowych. Bądź błogosławiony za tych, którzy dbają o największe cmentarzyska świata i strzegą pamięci o miejscach takich, jak Auschwitz, Birkenau, Dachau, Buchenwald i inne. Chroń nas przed lekceważeniem tego uczynku miłości. Bądź przynagleniem, byśmy nigdy nie opuścili pogrzebu naszych bliskich. Byśmy nikogo z naszych znajomych nie zostawili samego, gdy opłakuje swoich zmarłych. Daj, byśmy pamiętali o naszych zmarłych. W modlitwie osobistej i w czasie liturgii. Przez nawiedzenie grobu. Amen. Daj nam szacunek wobec śmierci! Ona jest bramą życia! Błogosławieństwo (po łacinie)
Pożegnanie zmarłej Anny Przybylskiej. Tysiące białych róż - RMF24.pl - Rodzina, przyjaciele, fani i mieszkańcy Trójmiasta uczestniczyli w uroczystościach pogrzebowych zmarłej aktorki
ROZDZIAŁ SZÓSTY JAKO SIĘ WIODŁO KRÓLEWSKIEJ LATOROŚLI KSIĄŻĄTKU LULEJCE NA DWORZE KRÓLA WALOROZY. Czas nam przejść teraz do księcia Lulejki, jeszcze w kolebce ograbionego z przynależnego mu dziedzictwa przez niegodziwego stryja. Pacholę to, jak wiecie już z poprzednich rozdziałów, wzrastało w najzupełniejszej bezmyślności i wzorując się na otoczeniu, nie myślało o niczem, tylko o urządzaniu uczt i polowań, krygowaniu się przed lustrem, ujeżdżaniu ognistych rumaków i rozrzucaniu garściami pieniędzy. Lulejka był zbyt dobroduszny i lekkomyślny, by czuć żal do stryja za pozbawienie go korony, tronu i berła. Od książki uciekał jak djabeł od święconej wody, dzięki czemu przydany mu ochmistrz mógł przez dwadzieścia cztery godziny na dobę oddawać się swemu ulubionemu zajęciu, słodkiej drzemce. Za to Wielkiemu kanclerzowi, baronowi Filistrozie, z roku na rok przeciągała się mina, bo książę Lulejka wzbraniał się zgłębiać tajniki prawodawstwa paflagońskiego, które traktował z równem lekceważeniem, jak matematykę i nauki klasyczne. Nie wszyscy profesorowie jednak uskarżali się na brak pilności Lulejki. Wielki koniuszy nadworny nie miał dość słów pochwalnych dla odwagi i zręczności, z jaką Lulejka dosiadał i ujeżdżał najdziksze rumaki, beletmistrz dworski zaliczał go do najlepszych swoich uczni, Jego Ekscelencja Szambelan ogłaszał najpochlebniejsze raporty o postępach, czynionych przez księcia w trudnym kunszcie gry bilardowej, najwyższe uznanie miał dla Lujejki także Radca Dworu, Nadinspektor placów tenisowych. Gdybyśmy tak jeszcze zapytali o zdanie kapitana gwardji królewskiej, dzielnego fechmistrza Zerwiłebskiego, dowiedzielibyśmy się z pewnością, że od śmierci straszliwego generała Kotłumbaja, dowódcy wojsk Krymtatarji, któremu rapier kapitana przeszył pierś na wylot, jeden Lulejka dotrzymywał placu kapitanowi. — „Tęgi byłby król z niego! jakiem Zerwiłebski!” — mruczał kapitan pod sumiastym wąsem i marsowe oblicze jego chmurzyło się, gdy przybywszy z raportem na dwór królewski, dojrzał smukłą, zgrabną postać księcia Lulejki, gnuśniejącego w bezczynnem życiu dworskiem i trawiącego długie godziny na prawieniu komplementów księżniczce Angelice. I teraz, jak widzicie, siedzą obok siebie na ławce ogrodowej, a nawet Lulejka ujął dłoń Angeliki i tkliwemi ją okrywa pocałunkami, na co księżniczka łaskawie przyzwalać raczy. Królowa, której nie możecie zobaczyć, bo zasłania ją gęsty krzew, spogląda na nich pobłażliwie. Nie było dla niej tajemnicą, że Lulejka świata poza Angeliką nie widzi, i z radością oddałaby mu swoją jedynaczkę za żonę. Czy małżeństwo z Lulejką było także marzeniem księżniczki? Któż odgadnie, co chowa serce kobiety? To pewne, że lubiła go szczerze, bo Lulejka był bardzo pięknym i serdecznie dobrym, tylko... tylko, że księżniczka miała tak wygórowane mniemanie o swojem wykształceniu, że zwykła traktować Lulejkę jak nieuka, którego słów słucha się z uprzejmem lekceważeniem. Nieraz, kiedy późnym wieczorem błądzili po parku, albo wsparci o balustradę balkonu, wsłuchiwali się w melodyjne rechotanie żab, zdarzało się, że rozmarzona księżniczka szepnęła, podniósłszy wzrok ku niebu: — „O, jest już Wielka Niedźwiedzica”. A Lulejka, zamiast naprowadzić rozmowę na wyniki ostatnich badań nad ciałami niebieskiemi, odpowiadał śpiesznie: — „Niedźwiedzica? nie lękaj się, słodka moja Angeliko, choćby rozjuszonych tysiąc niedźwiedzic cię napadło, wszystkie położę trupem, zanim dotkną jednego włoska na twojej głowie”. — „Ach, mój poczciwy Lulejko! — wzdychała księżniczka — całe szczęście, że proch już wymyślony, bo tybyś go z pewnością nie wymyślił”. To samo było przy zrywaniu kwiatów, to samo przy chwytaniu motyli. Lulejka nie wahałby się skoczyć w przepaść najgłębszą i wspiąć na najdzikszy szczyt górski, byle zasłużyć na uśmiech Angeliki, ale o astronomji, botanice i zoologji wiedział właśnie tyle, co ja z przeproszeniem o algebrze. To też Angelika lekceważyła go tem bardziej, że jak większość ludzi, miała, według mojego zdania, zbyt wygórowane wyobrażenie o głębiach własnej swej wiedzy. W braku innych wielbicieli jednak, każdemu jej skinieniu posłusznych, chętnie przyjmowała hołdy, składane jej przez kuzyna. Król Walorozo odznaczał się bardzo delikatnym żołądkiem, a bardzo dobrym apetytem. Szczególniej, odkąd nastał na dworze królewskim niezrównany kucharz Rondelino, król zaczął objadać się tak sumiennie i tak często zapadać na zdrowiu, że przyboczny lekarz Jego Królewskiej Mości nie rokował mu długiego żywota. Na samą myśl o możliwym zgonie Jego Królewskiej Mości ciarki przebiegały po skórze chytrego ministra, markiza Mrukiozo i podstępnej ochmistrzyni dworu, hrabiny Gburyi-Furyi. W razie małżeństwa księżniczki Angeliki z Lulejką, ster rządów przeszedłby w ręce młodego księcia, a wtedy odpokutowaliby oboje za tysiąc intryg, uchybień i przykrości, których książę doznawał z ich przyczyny na każdym kroku. Jednem skinieniem palca pozbawiłby ich zaszczytnych urzędów i wypędził ze dworu na cztery wiatry. A możeby zażądał zwrotu kosztowności: pereł, tabakierek, pierścieni i zegarków, należących ongiś do nieboszczki królowej jego matki, które chciwa ochmistrzyni przywłaszczyła sobie po jej śmierci. Zapewne pociągnąłby także do odpowiedzialności Jego Ekscelencję ministra markiza Mrukiozo za skradzionych: dwieście siedemnaście tysięcy miljonów dziewięćset siedemdziesiąt ośm kroć sto tysięcy trzysta dwadzieścia dziewięć dukatów, trzynaście złotych i sześćdziesiąt sześć groszy, które zmarły król Seriozo przekazał w spuściźnie Lulejce. Często się zdarza, że ludzie najzawzięciej nienawidzą tych, którym najwięcej wyrządzili krzywdy, Tak było i w tym wypadku. Mrukiozo i Gburya-Furya wysilali całą pomysłowość w celu obniżenia biednego Lulejki w oczach królewskiej pary, Angeliki i całego dworu. Rozgłaszali więc, że królewicz jest skończonym głupcem, który nawet imienia swego nie umie napisać ortograficznie i podpisuje się „Lólejka”, a imię Angeliki pisze małą literą, że włóczy się po stajniach z podpitymi parobkami, że drzemie w kościele, że długów ma więcej niż włosów na głowie, że zgrywa się w karty z królewskimi paziami i wiele innych jeszcze plotek, bądź zupełnie kłamliwych, bądź przesadzających niemożliwie drobne błędy i uchybienia księcia. Nie przeczę, że książę Lulejka nie był bez winy, ale wszakżeż i królowa grywała w karty i król drzemał w kościele i objadał się aż do niestrawności. A jeżeli nawet książę Lulejka miał jakieś zaległe rachuneczki u Dostawcy Dworu Cukiernika, czy u nadwornego krawca, to któż temu był winien, jeżeli nie Mrukiozo, który skradł Lulejce dwieście siedemnaście tysięcy miljonów dziewięćset siedemdziesiąt ośm kroć sto tysięcy czterysta dwadzieścia dziewięć dukatów, trzynaście złotych i sześćdziesiąt sześć groszy, a teraz wypominał mu każdego dukata? Mojem zdaniem powinienby taki Mrukiozo siedzieć cicho jak mysz w dziurze i nie wtrącać się w sprawy księcia, któremu już przecież dość wyrządził złego. Potwarze i oszczerstwa w niedługim czasie zrobiły swoje. Księżniczka zaczęła spoglądać na Lulejkę niechętnem okiem, na każdym kroku dawała mu do zrozumienia, że nie jest godzien rozwiązać rzemyka u jej stópek, wyśmiewała jego nieuctwo, a na wszystkich balach dworskich i przyjęciach traktowała go tak pogardliwie, że nieszczęsny Lulejka rozchorował się wkońcu ze zmartwienia. Choroba bratanka była Jego Królewskiej Mości bardzo na rękę, bo, jak wiemy, król z tychże samych powodów co Mrukiozo i Gburya-Furya nienawidził Lulejki. Co do królowej, to można było do niej łatwo zastosować przysłowie: „Kto z oczu, ten i z myśli”. Jejmość Pani Walorozo troszczyła się tylko, żeby jej nie zabrakło partnerów do codziennej partyjki winta i gości na wieczornej „familijnej” herbatce. Reszta mało ją obchodziła. Zausznicy dworscy, których już wolę nie nazywać po imieniu, byliby najchętniej wyprawili księcia Lulejkę na tamten świat; to też nie wiem czy z ich namowy, czy z własnego przekonania Jego Eksc. Lekarz Nadworny, Pigulini, zaczął królewiczowi puszczać krew tak często i karmić go tak okropnemi miksturami, że wkońcu biedny Lulejka wysechł jak szczapa i długie miesiące przeleżał w łóżku, z którego nie mógł powstać o własnych siłach. Życie na królewskim dworze biegło tymczasem zwykłym trybem, tylko poczet dworaków paflagońskich powiększył się w czasie choroby księcia Lulejki o jednego jeszcze członka. Był nim sławny Lorenzo Gwazdrani, nadworny malarz sąsiedniego króla Krymtatarji. Wszyscy zachwyceni byli jego obrazami, bo na portretach, malowanych jego ręką, nawet Ochmistrzyni Dworu, Gburya-Furya, wyglądała młodo i wdzięcznie, a oblicze ministra Mrukiozy tchnęło dobroduszną słodyczą. — „Lorenzo trochę pochlebia” — odezwał się raz ktoś ze śmielszych znawców. — „Pochlebia? — oburzyła się księżniczka, do której uszu doszła ta uwaga — otóż bynajmniej nie pochlebia, bo ja, która jestem wyższa ponad wszelkie pochlebstwa, jestem stokroć jeszcze piękniejszą, niż na obrazie mistrza. Nie mogę jednak ścierpieć, żeby o tak genjalnym artyście wyrażano się ujemnie i poproszę kochanego papy, żeby go pasował na rycerza i nadał mu Order Złotego Ogórka pierwszej klasy” (z uwolnieniem od taksy). Nikt po takiem oświadczeniu księżniczki nie śmiał już słówka pisnąć o protegowanym przez nią malarzu, a księżniczka posunęła do tego stopnia zachwyt swój dla jego dzieł, że łaskawie raczyła wziąć u Lorenza Gwazdraniego kilka lekcyj rysunków i malowania. Napróżno dworacy krzyczeli głośno, że księżniczka jest genjuszem zbyt wielkim, by ktokolwiek mógł ją nauczyć czegoś więcej, niż umie sama z Bożej łaski, księżniczka postawiła na swojem i pod okiem mistrza Lorenza stwarzała (naturalnie w jego pracowni) wspaniałe arcydzieła, których część reprodukowano w „kalendarzu dworskim”, a inne rozkupiono po bajecznych cenach, na dobroczynnej wystawie gwiazdkowej. Wszystkie obrazy opatrzone były własnoręcznym podpisem księżniczki. Czy malowane były własnoręcznie, ośmieliłbym się powątpiewać. Mam mocne podejrzenie, że wyszły one z pod pędzla Lorenza, który nie bez ubocznej myśli zaskarbiał sobie łaski Angeliki. Podczas jednej z poufnych lekcyj Lorenzo pokazał księżniczce mały portrecik, przedstawiający młodzieńca niepospolitej urody o szafirowych oczach, tchnących szlachetną dumą i głęboką melancholją. — Kto to jest ten rycerz, czcigodny mistrzu? — zapytała Angelika, której na widok portreciku, serce zabiło gwałtownie. — Jak żyję, nie widziałam tak pięknego mężczyzny — jęknęła z zachwytu chytra Gburya-Furya. — Portret ten — odpowiedział malarz — wyobraża mego dostojnego władcę i pana, pierworodnego syna Jego Królewskiej Mości Padelli I-go, Wielkiego Mistrza Orderu Brylantowej Dyni, Wielkiego księcia księstwa Akrobatonji, Kara-Fara-Muryi i następcy tronu Krymtatarji, królewicza Bulby. Jeżeli Jej Książęca Mość zechce łaskawie rzucić okiem na jego męską pierś, dojrzy niechybnie wymalowaną na niej przeze mnie gwiazdę Orderu Brylantowego Dyni, który Jego Wysokość Król Padella najmiłościwiej na piersi delfina własnoręcznie przypiąć raczył w nagrodę zwycięstwa, odniesionego przez księcia Bulbę nad królem Ludożerji, którego wraz z 248 olbrzymami własną ręką trupem położył. Dzięki jego waleczności, nieprzyjaciele nasi poddać się musieli, choć długa i zacięta walka w wojsku naszem duże zadała straty. — Jakiż wielkoduszny wojownik! — myślała Angelika — wydaje się tak młodym, a dokonał tylu bohaterskich czynów. Z jakimże wyrazem spogląda na mnie z tego portretu! Ah, czemuż nie było mi danem poznać go i... — Królewicz Bulbo jest nietylko dzielnym, ale i wykształconym niepospolicie, księżniczko — ciągnął dalej malarz. — Włada wszystkiemi językami świata, śpiewa bosko, gra na wszystkich instrumentach i komponuje opery. Ostatni jego utwór był grany tysiąc razy z rzędu w królewskim nadwornym teatrze, a atrakcją największą sztuki był balet, w którym autor produkował się osobiście. Jak czarująco wyglądał, racz z tego wnioskować, księżniczko, że kuzynka jego, najmłodsza córka króla Cyrkazji, ujrzawszy go na deskach scenicznych, rozkochała się w nim do szaleństwa i w kilka tygodni po przedstawieniu, umarła. — Czemuż książę Bulbo nie poślubił tej biednej księżniczki? — westchnęła niespokojnie Angelika. — Wiązało ich nazbyt bliskie pokrewieństwo, księżniczko, kościół byłby się sprzeciwił ich związkowi. Książę jednak nie pragnął jej pojąć za żonę, dawno bowiem już — tu Lorenzo zniżył głos tajemniczo — pan mój oddał swe królewskie serce dziewicy godniejszej... i piękniejszej! — Jej imię? — zapytała zmieszana Angelika. — Nie mam prawa odsłaniać imienia wybranej serca mego władcy i pana — odrzekł malarz. — Może jednak mógłbyś mi powiedzieć bodaj pierwsze litery jej imienia i nazwiska — wykrztusiła z żalem księżniczka. — Tego nie mogę odmówić Jej Wysokości — odparł malarz. — Czyżby jej imię zaczynało się na literę Z? Lorenzo zapewnił, ze nie na Z. Angelika po kolei wymieniała Y, X, W, aż przeszli wstecz, całe abecadło. Malarz ciągle potrząsał głową przecząco. Kiedy księżniczka drżącym głosem wypowiedziała D i nie zgadła, twarz jej powlokła się rumieńcem radości. Po literze C musiała oprzeć się o fotel z nadmiaru wzruszenia. Przy B osłabła do reszty. — Gburciu-Furciu, podaj mi sole trzeźwiące — szepnęła, opadając bezsilnie na fotel i podtrzymywana ramieniem ochmistrzyni, spytała zamierającym głosem: — mistrzu, czyżby to było A? — Odgadłaś, księżniczko! — wykrzyknął chytrze malarz. — Imię tej, którą pan mój uwielbia do szaleństwa, zaczyna się na A. A teraz pozwól, że pokażę ci jej portret. To rzekłszy, Lorenzo ustawił na sztalugach obraz w złotych ramach, starannie okryty płótnem. I pociągnąwszy Angelikę ku sztalugom, szybkim ruchem zerwał zeń zasłonę. O radości niebiańska! Z ram złoconych zwierciadła wyjrzało ku Angelice odbicie jej własnego oblicza.
Gdy w kościele róż tysiące modlitwa wstawiennicza kapłana zapowiedź modlitwy LIVE czwartek 2000.mp3; Sarsa - Tęskno Mi Piano.mp3; Gnarls Barkley - Crazy Daniela Andrade CoverAnis Mikou Deep House Remix.mp3
"Skąd bierze się w świecie głód? Nie z braku chleba, lecz z braku solidarności" - usłyszeli uczestnicy Drogi Krzyżowej z papieżem Franciszkiem na krakowskich Błoniach. Inspiracją do rozważań było 14 uczynków miłosierdzia co do ciała i co do duszy. Autorem refleksji jest bp Grzegorz Ryś. Każda stacja odpowiadała jednemu uczynkowi. Rozważanie poprzedzało odczytanie fragmentu Ewangelii (w języku polskim) oraz etiuda artystyczna z wykorzystaniem różnych form scenicznych przedstawiająca główny temat danej stacji. Rozważania czytali młodzi, a modlitwę dostosowaną do danej stacji - przedstawiciele inicjatyw Kościoła wychodzących naprzeciw różnym problemom. Ojciec Święty, wraz z osobami zapowiadającymi poszczególne stacje i czytającymi rozważania siedział przy głównym ołtarzu na Błoniach. Krzyż niosły grupy młodzieży. Procesja przemieszczała się między sektorami w kierunku południowo-zachodnim od ul. Piastowskiej do ołtarza. Publikujemy pełny tekst rozważań Drogi Krzyżowej. Stacja I Pan Jezus skazany na śmierć PODRÓŻNYCH W DOM PRZYJĄĆ Z Ewangelii według św. Łukasza: Kiedy dopełnił się czas Jego wzięcia z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy, i wysłał przed sobą posłańców. Ci przyszli do jakiegoś miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. (Łk 9,51-53) Panie Jezu, już na początku swej drogi do Jerozolimy, a więc ku śmierci, zostałeś odrzucony - nie przyjęto Cię. Bo byłeś obcy! Bo należałeś do innego narodu, wyznającego inną religię… Odmówiono Ci gościny - Człowiekowi zmierzającemu ku śmierci… To wszystko, Panie, brzmi przerażająco znajomo - jakby wprost zaczerpnięte z naszych gazet, przypomina sytuacje z naszych ulic. Odmawiamy gościny ludziom, którzy szukając lepszego życia, a czasami po prostu ratując życie (zagrożone śmiercią), pukają do drzwi naszych krajów, kościołów i domów. Są obcy, widzimy w nich wrogów, boimy się ich religii. I ich biedy! Zamiast gościny - znajdują śmierć: u wybrzeży Lampedusy, Grecji, w obozach dla uchodźców. Odmowa przyjęcia łatwo staje się prawdziwym wyrokiem śmierci. Na nich. A więc i na Ciebie! W ostatnich kilku latach zostałeś skazany na śmierć w osobach 30 tysięcy uchodźców. Skazany - przez kogo? Kto się podpisze pod tym wyrokiem? Jestem przybyszem - mówisz dzisiaj do nas - nie mam miejsca, gdzie bym głowę mógł oprzeć, urodziłem się w stajni - nieprzyjęty do gospody. Znam gorzki smak udawanej gościny - jak u faryzeusza Szymona, który nie podał Mi ani wody do nóg, ani oliwy na spieczoną upałem głowę. Przypominasz nam o uczniach z Emaus: gdy zaprosili "Nieznajomego" do stołu, otwarły się im oczy, i poznali… Ciebie! I my prosimy: otwórz nam oczy! Daj się rozpoznać! W przybyszach, którzy nagle znaleźli się obok nas. W bezdomnych, śpiących na naszych dworcach, w bramach naszych domów, w kanałach, pod mostami. Ty żyjesz - w każdym przybyszu. I królujesz - jako potrzebujący, na wieki wieków. Amen. Stacja II Jezus podejmuje krzyż GŁODNYCH NAKARMIĆ Z Ewangelii według św. Marka: Jezus ujrzał wielki tłum. Uczniowie rzekli: Odpraw ich! Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia. Lecz On im odpowiedział: Wy dajcie im jeść. Rzekli Mu: mamy za dwieście denarów kupić chleba, żeby im dać jeść? Spytał: Ile macie chlebów? Rzekli: Pięć i dwie ryby. (Mk 6,34-38) Czego najbardziej potrzebujemy, żeby zmierzyć się z krzyżem - np. z krzyżem głodu naszych sióstr i braci? Zwykle myślimy jak apostołowie: za dwieście denarów nie wystarczy chleba… Dwieście denarów! Siedmiomiesięczna pensja?! Skąd naraz wziąć taką sumę?! Ten krzyż nas przerasta… Pozornie bezradni, wynajdujemy rozwiązania przerzucające problem na innych: niech idą do okolicznych osiedli i wsi i kupią sobie. Ty jednak mówisz: Wy dajcie im jeść! I pytasz: Ile macie chlebów? Pytasz nie o to, czego nie mamy, lecz o to, co mamy! I czy potrafimy się podzielić tym, co mamy: pięcioma chlebami i dwiema rybami… Nie pytasz, czy to wystarczy dla tak wielu - pytasz, czy się tym podzielimy! I oto zaczynamy rozumieć. Skąd bierze się w świecie głód? Nie z braku chleba, lecz z braku solidarności. W naszym świecie nie brakuje chleba - 1/3 produkowanej żywności jest marnowana. Jednocześnie co 6 sekund umiera z głodu dziecko, a dzisiaj - tego wieczoru, blisko miliard ludzi na świecie nie wie, czy jutro będzie miało co jeść. Panie Jezu, chwalimy Cię za wszystkich, którzy niosą miłosierdzie głodnym siostrom i braciom. Dziękujemy za tych, którzy ślubują ubóstwo, by nieść pomoc jeszcze uboższym od siebie. Pokazują, że - aby pomagać - potrzeba nie tyle wielkich środków, co hojnego serca! Daj nam takie serce - solidarne i zdolne do podzielenia się, również ze swego niedostatku. Przywróć nam także zrozumienie dla postu - nie jako zdrowotnej diety, lecz rzeczywistej praktyki miłości. Na koniec prosimy za tych wszystkich, których krzyż pozwoliłeś nam dostrzec przy rozważaniu tej stacji - za głodujących i za umierających z głodu. Chlebie Żywy! Wspomóż ich! A nam… przebacz. Amen. Stacja III Pierwszy upadek GRZESZĄCYCH UPOMINAĆ Z Ewangelii według św. Marka: Przyszli do Jezusa z paralitykiem, którego niosło czterech. […] Jezus […] rzekł do paralityka: "Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy". [A następnie:] "Wstań, weź swoje łoże i idź do domu". (Mk 2,3nn) Patrząc na Twój upadek, Jezu, myślę o swoich upadkach - o ciężkich grzechach, które zwaliły mnie z nóg. Już sama pamięć o nich mnie obezwładnia. Nie umiem o własnych siłach przyjść do Ciebie. Jestem sparaliżowany - bardziej niż tamten chory. On przynajmniej pozwolił sobie pomóc - przyjaciele przynieśli go do Ciebie. Ja uciekam z mym grzechem w samotność, upomnienie kwituję wzruszeniem ramion lub - częściej - agresją… Dziękuję, że dziś jestem tutaj i słyszę, co mówisz do tamtego sparaliżowanego grzesznika. Mówisz wpierw: synu (!), a potem dopiero: odpuszczają ci się twoje grzechy. Nie zaczynasz od grzechów. Nazywasz mnie "synem" - choć myślałem, że nie mam już do tego prawa: nie jestem już godzien nazywać się Twoim synem; uczyń mnie choćby jednym z najemników. Ty jednak mówisz: "Najemnik? - Nie! Nigdy!" - "Oto twój pierścień, sandały i szata!". Tyle razy przeżyłem to w sakramencie pokuty. Nie upokorzenie, lecz odnalezienie własnej godności! Tyle razy podniosłeś mnie z ziemi! Panie Jezu, bądź uwielbiony w każdym konfesjonale świata. Pełen miłosierdzia. Przebaczający nie 7 i nie 77, ale 777 milionów razy. Niemęczący się przebaczeniem. Bądź takim w każdym spowiedniku! Spraw, by sakrament pokuty zawsze i dla każdego był doświadczeniem miłosierdzia i szacunku. Prosimy za tych, którzy z lęku, wstydu czy lekceważenia odkładają spowiedź od lat. Daj im Swojego Ducha - który przekonuje nas o grzechu - bo jest nam dany na odpuszczenie grzechów! Prosimy też za tych, których życiowe decyzje oddzielają od sakramentalnego rozgrzeszenia. Działaj w ich sumieniach, pomnażaj ich miłość, daj nam towarzyszyć im w Kościele. Daj nam ukochać Kościół, który nigdy nie jest bezradny wobec grzechu, choć tworzą Go grzesznicy. Święty, Święty, Święty Przyjacielu grzeszników na wieki wieków. Amen. Stacja IV Jezus spotyka swoją Matkę STRAPIONYCH POCIESZAĆ Z Księgi Hioba: Szatan obsypał Hioba trądem złośliwym. Hiob wziął więc skorupę, by się nią drapać, siedząc na gnoju. Usłyszeli trzej przyjaciele Hioba o wszystkim, co na niego spadło. Porozumieli się, by przyjść i pocieszać go. Skoro spojrzeli z daleka, nie mogli go poznać. Podnieśli swój głos i zapłakali. Siedzieli z nim na ziemi siedem dni i siedem nocy. Nikt nie wyrzekł słowa, bo widzieli ogrom jego bólu. (Hi 2, Panie Jezu, Ty i Twoja Matka nie mieliście aż tyle czasu, by w milczeniu pobyć ze sobą. Nie dano Wam siedmiu dni i siedmiu nocy. Musiało Wam wystarczyć kilka sekund, spotkanie oczu. I serc. Bez słowa. Bez gestu. Skondensowana intensywność miłości! Jak przyjaciele Hioba, Twoja Matka musiała przyjść, boleć z Tobą i pocieszyć Cię. Jak oni, także i Ona zapewne z trudnością mogła Cię rozpoznać, poranionego, zakrwawionego, dopiero co powstałego z upadku. Tradycja zachowała pamięć o tym miejscu, w którym upadłeś i w którym spotkała Cię Matka. W samym środku kanału przebiegającego przez Jerozolimę i zbierającego wszystkie jej odpady i nieczystości. Boski Hiobie, jedyny sprawiedliwy, upadłeś nie na gnój, tylko w sam środek ludzkich brudów. Ty, Pierwszy Pocieszyciel. Jak bardzo sam potrzebowałeś pociechy na swej krzyżowej drodze… Tą pociechą stała się dla Ciebie milcząca współobecność Matki. Czy nie jest tak, że najlepiej pocieszamy strapionych milczącą współobecnością?! Bo współmilczenie nie jest jedynie niemówieniem. Jest raczej wspólnym słuchaniem i oczekiwaniem odpowiedzi od Pana! Tak mówi Pismo: dobrze jest czekać w milczeniu ratunku od Pana (Lm 3,26). Maryjo, Pocieszycielko strapionych, chcemy się od Ciebie uczyć miłosiernej, milczącej obecności przy tych, którzy cierpią. Uwielbiamy Cię, Jezu Chryste, i Ciebie, Duchu Święty, Pocieszycielu, który nas pocieszasz w każdym naszym utrapieniu, byśmy mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Ciebie. Amen. Stacja V Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi CHORYCH NAWIEDZAĆ Z Ewangelii według św. Łukasza: Gdy Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową leżącą w gorączce. Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. […] Z nastaniem wieczora przeprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił. Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza: On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby. (Mt 8,14-17) Wziąłeś na siebie nasze słabości i nosiłeś nasze choroby. Szymon - przeciwnie: nie chciał wziąć na siebie Twojego krzyża. Nie chciał pomóc. Trzeba go było zmusić… Nie mam prawa go osądzać. Sam równie chętnie uciekam przed chorobami i słabościami innych. Czy nie dlatego, że nie pamiętam, iż Ty pierwszy wziąłeś na siebie każdą z moich chorób i słabości?! Mówisz o sobie: Byłem chory, ja jednak znam Cię przede wszystkim jako Lekarza - posłanego do chorych, nie do zdrowych. Ile to już razy przyszedłeś do mnie w sytuacji mojej choroby. Ile razy podałeś mi dłoń i podźwignąłeś? Z chorób znacznie cięższych niż gorączka: z egoizmu, lenistwa, bezczynności, niewiary w siebie. Nie chcę odmawiać Ci tego, czego sam tyle razy od Ciebie doznałem. Panie Jezu, błogosławimy Cię we wszystkich, którzy pomoc chorym rozeznali nie tylko jako swój zawód, ale jako powołanie. We wszystkich, których najlepiej opisuje pojęcie "służba zdrowia": w lekarzach, pielęgniarkach, pielęgniarzach, wszystkich pracownikach szpitali i przychodni. Wychwalamy Cię za każdego z kapelanów szpitalnych i wspierających ich wolontariuszy. Za zgromadzenia zakonne, których charyzmatem jest posługa chorym. Prosimy dla nich o nowe, liczne powołania. Błogosławimy Cię za lekarzy na placówkach misyjnych i za wszystkich wspierających ich pracę ofiarodawców. Dla siebie prosimy o wrażliwość na osobę każdego chorego. O uzdolnienie do chętnej, niewymuszanej pomocy. O hojność w ofiarowaniu czasu na odwiedziny (w domu, w szpitalu, w domu opieki). I na modlitwę. Amen. Stacja VI Weronika ociera twarz Jezusową WIĘŹNIÓW ODWIEDZAĆ Z Ewangelii według św. Mateusza: Jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. […] Jezus obrócił się, i widząc ją, rzekł: "Ufaj, córko! Twoja wiara Cię ocaliła". (Mt 9,20-22) Ewangelie nie zapamiętały imienia tej kobiety. Zapamiętała je Tradycja: Weronika! To właśnie ta kobieta - uzdrowiona kiedyś przez Ciebie z upływu krwi - nie mogła teraz obojętnie patrzeć, jak Ty krwawisz na krzyżowej drodze. Jej czyn miłosierdzia był odwzajemnieniem. Kiedyś Ty uwolniłeś ją od upływu krwi i od nieczystości, teraz ona otarła z krwi Twoją twarz i choć na moment przywróciła jej czystość. Zakryta krwią, potem i brudem twarz Skazańca ukazała się na nowo oczom wszystkich jako pełne godności Oblicze Jezusa z Nazaretu! Czy nie takim widziała Cię oczami serca jeszcze zanim sięgnęła po swoją chustę?! Widziała Więźnia o twarzy Syna Bożego! Co znaczy: więźniów odwiedzać? Nie chodzi o jakiekolwiek odwiedziny. Chodzi o spotkanie, które pozwoli więźniowi odkryć w sobie na nowo twarz Syna lub Córki Boga - niezatarty obraz Syna Bożego - źródło nieusuwalnej ludzkiej godności! Panie Jezu, Ty nas nawiedzasz w każdym zniewoleniu - w naszych nałogach, pożądliwościach i uzależnieniach. I zawsze widzisz w nas Córki i Synów Boga - także wtedy, gdy my widzimy już w sobie tylko więźniów, zniewolonych przez narkotyki, alkohol, pornografię, emocjonalność, hazard, komputer, komórkę, pieniądz, wygodę…, cokolwiek! Dla Ciebie twarz każdego i każdej z nas jest niezmiennie Twarzą Bożego Dziecka. Twój wzrok przywraca nam poczucie godności! Sięga głębiej niż chusta Weroniki. Prosimy Cię, byśmy, jak Weronika, chcieli i umieli więźniów odwiedzać. Poprowadź nas do ludzi cierpiących jakiekolwiek zniewolenie czy nałóg. Naucz nas myśleć z szacunkiem o każdym uwięzionym - w więzieniach, aresztach, obozach pracy, w miejscach odosobnienia. Bądź naszą drogą do nich. Amen. Stacja VII Drugi upadek Pana Jezusa URAZY CHĘTNIE DAROWAĆ Z Ewangelii według św. Mateusza: [Królowi przyprowadzono sługę], który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. […] Pan ulitował się nad nim, uwolnił go i dług mu darował. Lecz, gdy ów sługa wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. […] I wtrącił go do więzienia, dopóki mu długu nie odda. […] Wtedy uniesiony gniewem pan jego wezwał go i rzekł mu: Sługo niegodziwy! […] Czy nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?! I kazał wydać go katom. (Mt 18,21-35) Panie, tyle mu darowałeś! Darowałeś mu dług przekraczający wyobraźnię! 10 tysięcy talentów. 270 ton złota! Wybacz, że spytam: nie mogłeś darować mu jeszcze i tego, że nie przepuścił swojemu dłużnikowi? Odpuściłeś mu grzechy niewyobrażalne… Dlaczego nie odpuściłeś mu niewybaczenia?! Czy odmowa wybaczenia i darowania urazy jest aż tak wielkim grzechem? Czy nie miał prawa domagać się sprawiedliwości? Miał. Ale nie na tym polegał jego grzech. Nie chodzi o to, że sam z siebie nie potrafił wybaczyć, ale o to, że zmarnował miłość, którą go Ty nadobficie obdarzyłeś. Okazałeś mu bezgraniczne miłosierdzie nie po to, by się poczuł uwolniony od długu, ale po to, by innych kochał doznaną miłością. By wybaczał doznanym wybaczeniem. Nie wymagałeś od niego niczego, czego byś mu wcześniej nie dał. I to w nadmiarze! Panie Jezu, błogosławimy Twoją obecność i moc we wszystkich, którzy wybaczają. Ty jesteś Miłosierdziem, które nas uzdalnia, by urazy chętnie darować. Prosimy Cię przy tej stacji: zniszcz w nas starego człowieka! Zabij w nas nielitościwego dłużnika! Naucz nas wybaczać chętnie - uprzedzająco, bez wyczekiwania na prośbę i zadośćuczynienie ze strony winowajców. O, jak niepojęte jest Twoje miłosierdzie! Chcę mu zaufać. Również wtedy, gdy wzywasz, bym je okazał drugiemu - wybaczając bez wahania. Amen. Stacja VIII Jezus poucza płaczące niewiasty NIEUMIEJĘTNYCH POUCZAĆ Z Dziejów Apostolskich: Etiop, urzędnik królowej etiopskiej, wracał z Jerozolimy, czytając w swoim wozie proroka Izajasza. […] Czy rozumiesz, co czytasz? - zapytał Filip. A tamten odpowiedział: Jakże mogę rozumieć, jeśli mi nikt nie wyjaśni… […] A Filip wychodząc z tego tekstu Pisma, opowiedział mu Dobrą Nowinę o Jezusie. (Dz 8, Panie Jezu, rozpoznajemy moc i miłosierdzie Twego Ducha, który kazał Filipowi przyłączyć się do owego człowieka, by go pouczyć. Miłosierdzie, bo człowiek ten był "obcy" i wykluczony ze wspólnoty modlitwy i kultu. Moc, która zaowocowała wiarą i przyjęciem chrztu. Chcielibyśmy się uczyć od Filipa takiej zdolności pouczania nieumiejętnych - pouczania pełnego pokory, pobudzającego rozmówcę do stawiania najważniejszych pytań; pouczania skoncentrowanego na Tobie - na wydarzeniu Twojej śmierci i zmartwychwstania - pouczania prowadzącego słuchacza do uznania w Tobie Pana i Zbawiciela. Miłosierną zdolność pouczania nieumiejętnych objawiasz nam także Ty sam przy tej stacji - mówisz do towarzyszących Ci kobiet: Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi (Łk 23,28). Pouczasz, bo kochasz. Pouczasz ze środka własnej męki - zapominając o sobie, przekraczając własne cierpienie. Panie Jezu, rozważając tę stację drogi krzyżowej, uczymy się, że pouczenie winno być zawsze czynem miłości i miłosierdzia. Przepraszamy za te momenty w życiu, kiedy pouczaliśmy innych w gniewie, w pysze - by postawić na swoim - gdy upieraliśmy się przy swojej racji. Przepraszamy za chęć błyszczenia własną mądrością, którą zasłanialiśmy Ciebie - Źródło Mądrości i Mądrość Wcieloną. Przepraszamy za wszystkie sytuacje, gdy nadużyliśmy zaufania tych, których nam zawierzyłeś w posłudze nauczania. Polecamy Ci, Panie, wszystkich nauczycieli, wykładowców, katechetów, wychowawców, a nade wszystko rodziców: napełnij ich swoją mocą i miłosierdziem, by mogli prowadzić i pouczać powierzonych sobie. Mądrym słowem i przekonywującym świadectwem. Boski Rabbi i Świadku, który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen. Stacja IX Trzeci upadek Pana Jezusa WĄTPIĄCYM DOBRZE RADZIĆ Z Ewangelii według św. Marka: Jezus rzekł apostołom: Wszyscy zwątpicie we Mnie. […] Na to rzekł Mu Piotr: "Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!" Odpowiedział mu Jezus: […] tej nocy, […] trzy razy się Mnie wyprzesz. (Mk 14, Tuż przed męką pokazałeś Jezu swym uczniom zwątpienie jako upadek i jako przyczynę kolejnych upadków. Zwątpienie, które pociąga za sobą ucieczkę, rozproszenie, zdradę. Zwątpienie nie w siebie, nie we własne siły, ale zwątpienie w Ciebie - powiedziałeś: wszyscy zwątpicie we Mnie. Zwątpienie… Zwątpienie, które odbiera mi siły i powala na ziemię. Zwątpienie, czy jeszcze kiedykolwiek powstanę z upadku. Każdy mój grzech pociąga za sobą następny. Z każdym następnym - coraz bardziej tracę nadzieję. Zwątpienie, które mi mówi: "To już nałóg; silniejszy od ciebie!". To zwątpienie - ostatecznie - jest zwątpieniem w Ciebie! Że nie jesteś dość silny, by mnie podnieść. Że nie chcesz mnie podnieść. Czy w ogóle możesz kochać kogoś takiego jak ja? Zwątpienie w realność Paschy. Zwątpienie w celowość i sens mojego życia. W Twoją Opatrzność. I miłosierdzie. Wątpiącym dobrze radzić! Ale co poradzić człowiekowi bezradnemu? Jak dobrze radzić człowiekowi zżytemu już ze swoją bezradnością? Uwięzionemu w zwątpieniu? Jak pokazać, że zwątpienie jest kłamstwem? I o nas, i o Tobie! Panie Jezu, dziękujemy Ci za wszystkie pytania, które rodzą się w nas, gdy zatrzymujemy się przy tej stacji. Nie chcemy łatwych odpowiedzi… Prosimy o pokorną otwartość na Twojego Ducha - Ducha Rady, otrzymanego przy bierzmowaniu - na Jego mądrość i rozeznanie. Niech On w nas słucha, niech nam podpowiada: i właściwe pytania, i prawdziwe odpowiedzi. Wychwalamy Cię za tych wszystkich, którzy wspierają wątpiących i nie zostawiają ich samych - zwłaszcza w zwątpieniu co do możliwości nawrócenia i wyzwolenia z nałogu. Wychwalamy Cię za ich bliskich: rodziny, przyjaciół, za terapeutów i kierowników duchowych. Za wszystkich, którzy nie tracą wiary w ludzi. I w Ciebie. Amen. Stacja X Jezus z szat obnażony NAGICH PRZYODZIAĆ Z Ewangelii według św. Łukasza: Gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego Ojciec i wzruszył się głęboko, wybiegł mu naprzeciw, […] ucałował go, […] i rzekł: przynieście szybko najlepszą szatę, i ubierzcie go! (Łk 15, Gdy klękał przed Ojcem, był niemal nagi. Zmarnotrawił wszystko. Nie, nie majątek! Stracił poczucie własnej godności. Jest nagi jak niewolnik. Bankrut, któremu - z jego własnej winy - zabrano ostatnią koszulę! Nagi - jak Adam i Ewa w raju, kiedy po grzechu otworzyły się im oczy, i poznali, że są nadzy, i skryli się przed Tobą. On pewnie podobnie - chciałby zakryć swoją nagość przed Ojcem. Grzesznik - jak oni. Zawstydzony i upokorzony. Ta scena, Panie Jezu, pomaga mi inaczej zobaczyć Twoją nagość na Golgocie. Nie obnażono Cię bez Twojej woli. Wybrałeś nagość, by okazać swoją jedność: z nagimi Adamem i Ewą, z każdym z marnotrawnych synów i każdą z marnotrawnych córek - obnażonych i upokorzonych przez grzech. Na Golgocie stajesz nagi nie przed oprawcami, ale przed Ojcem. Słowa marnotrawnego syna: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Tobie…, nie jestem godzien nazywać się Twoim synem - czynisz swoimi. Wypowiadasz je swoją nagością! Jesteś jedno ze mną, ogołoconym przez grzech. Ta jedność mnie zbawia. Gdyż Ojciec Twój nie potrafi spokojnie patrzeć na nagość swojego Dziecka. Natychmiast Cię przyodziewa. W najlepszą szatę do stóp i złoty pas na piersiach (por. Ap 1,13). Nagi w śmierci - w zmartwychwstaniu jesteś znów odziany w synowską godność. A my, a ja z Tobą. Boże Ojcze, Ty jesteś pierwszym, który przyodziewa nagich! Prosimy, daj nam Ciebie naśladować. Naucz nas dzielić się, gdy potrzeba, swoim ubraniem. Pilnuj nas, byśmy chcieli się dzielić jak Ty - najlepszą (!) szatą - ubraniem nowym, czystym i zadbanym, a nie starym, zużytym i niepotrzebnym. Daj nam także zachować skromność i ubóstwo w ubiorze, byśmy tym łatwiej mogli się dzielić tym, co zaoszczędzimy. Prosimy o to przez Tego, który przyjął naszą nagość - by nas przyodziać w nowego człowieka. Amen. Stacja XI Jezus przybity do krzyża KRZYWDY CIERPLIWIE ZNOSIĆ Z Dziejów Apostolskich: Gdy usłyszeli [mowę Szczepana], zawrzały gniewem ich serca i zgrzytali zębami na niego. A on pełen Ducha Świętego, patrzył w niebo […] zawołał głośno: Panie, nie poczytaj im tego grzechu! Po tych słowach skonał. (Dz 7,54-55,60) Błogosławimy Cię, Panie Jezu, za to, że takiej mocy udzielasz ludziom! Mocy, która jest cierpliwością - nie tyle wobec cierpienia, co wobec jego sprawców. Nawet wobec prześladowców. Ta cierpliwość nie jest jedynie zaciśnięciem zębów. Nie jest też bezczynną apatią. Ani stoickim spokojem, w poczuciu chłodnej wyższości nad czyniącymi zło. Cierpliwość Szczepana, cierpliwość męczenników jest miłością do krzywdzicieli. Jest mocnym świadectwem. Jest pełnym pokoju milczeniem przerywanym modlitwą o wybaczenie. Jest ostatnim mocnym słowem i czynem miłosierdzia. Cierpliwość Szczepana jest odwzorowaniem Twojej, Panie; jego słowa są odbiciem Twoich: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Ale też w chwili męczeństwa Szczepan patrzył w niebo, i widział Ciebie! Miał przed oczami Ciebie, a nie swoją krzywdę i nie złość przeciwników. To widzenie nim zawładnęło i go przemieniło - upodobniło do Ciebie. Na Szczepanie spełniła się obietnica Pisma: Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Właśnie tak! Objawiłeś się mu i upodobniłeś do siebie. Jezu Chryste, cierpliwy i wielkiego miłosierdzia, daj nam się w Ciebie zapatrzeć jak Szczepan. Daj nam odkryć cierpliwość jako czyn wielkiego miłosierdzia! Połóż nam swój palec na ustach, gdy chcemy wybuchnąć rozgoryczeniem i pretensją, agresją i skargą. Naucz nas modlić się za nieprzyjaciół. Nie stawiać oporu złemu! Nadstawiać drugi policzek. Odstępować szatę temu, kto zabiera nam płaszcz. Iść dwa tysiące kroków z tym, kto nas zmusza, by przejść z nim tysiąc. Daj, byśmy się nie dali zwyciężyć złu, lecz zwyciężali je dobrem. Cichy Baranku poprowadzony na zabicie, jak owca niema wobec strzygących ją - objaw się w nas Twoją cierpliwością. Ty żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen. Stacja XII Jezus umiera na krzyżu SPRAGNIONYCH NAPOIĆ Z Ewangelii według św. Jana: Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: Pragnę. Nałożono więc na hyzop gąbkę pełną octu, i do ust Mu podano. (J 19,28-29) Byłem spragniony, a daliście / nie daliście Mi pić… Czego pragnie umierający człowiek? Jakie pragnienia ma umierające dziecko? Podano Ci ocet do ust. Ostatni gest człowieka względem Ciebie. Na sekundę przed Twoją śmiercią. Ostatnia drwina. Ostatni akt wrogości. Tak jak zapowiedział Psalmista: na współczującego czekałem, ale go nie było […] Dali mi jako pokarm truciznę, a gdy byłem spragniony, poili mnie octem (Ps 69 (68),21-22). Nie oszczędziliśmy Ci niczego! Nawet szyderstwa z ostatniego pragnienia… Przeraża mnie myśl, że to może się powtórzyć, także i dzisiaj. Że mogę zobojętnieć, że mogę chcieć uciec przed pragnieniem osamotnionych, umierających ludzi. Nieraz bliskich mi umierających ludzi. Albo, że mogę próbować zbyć to pragnienie byle czym: drogimi gadżetami, mającymi zastąpić… obecność. Panie Jezu, Ty znasz pragnienia każdego ludzkiego serca. Ty chcesz je nasycić Wodą Żywą - kto ją pije, nie będzie pragnął na wieki. Tą Wodą, którą Ty dajesz, jest Duch Święty - Ten, który w tajemnicy Trójcy jest osobową Miłością. Daj nam - jak Ty - odkrywać i rozumieć ludzkie pragnienia i - również jak Ty - wychodzić im naprzeciw. Daj nam być naprawdę przy spragnionym człowieku. Z kubkiem wody. I z miłością, która jest kanałem Wody Żywej. Błogosławimy Cię za wszystkich tych, którzy to czynią - którzy Ci towarzyszą - obecnemu w umierających. Za lekarzy, pielęgniarki, pracowników hospicjów, oddziałów opieki terminalnej, zakładów opieki leczniczej. Za wszystkich wolontariuszy i tych, którzy wspierają hospicja materialnie. Tylko Ty sycisz każde ludzkie pragnienie na wieki wieków. Amen. Stacja XIII Jezus zdjęty z krzyża i złożony w ramiona Matki MODLIĆ SIĘ ZA ŻYWYCH I UMARŁYCH Z Ewangelii według św. Marka: Do Jezusa rzekł człowiek z tłumu: Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. […] Jezus rzekł im: Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem. (Mk 9,20, 29) Patrzymy na Ciebie, Maryjo, siedzącą u stóp krzyża, z martwym ciałem Syna na kolanach. Trwającą na modlitwie. W obolałym skupieniu, ale na modlitwie. Dlatego właśnie nie bezradną, nie bezsilną, nie pokonaną, nie złamaną - ale: wzmocnioną, zaangażowaną dalej w dzieło zbawcze Syna, współmiłosierną z Nim - pierwszą w długiej dziejowej procesji tych, którzy - radując się w cierpieniach za nas - w swoim ciele dopełniają niedostatki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. I czynią to na modlitwie! Jest bowiem taki rodzaj zła, jest taki rodzaj demonów i pokus, które można wyrzucić jedynie modlitwą. Każde inne "narzędzie" jest nieskuteczne. Zostaje modlitwa i post. Twoja modlitwa, Maryjo, na Golgocie - jest doświadczeniem mocy, nie słabości. Jest dowodem na to, że miłosierdzie nigdy - w żadnej sytuacji nie jest bezsilne! Wtedy, gdy wszyscy inni składają broń, miłosierdzie sięga po mocny oręż modlitwy. Panie Jezu, błogosławimy i wysławiamy Cię za ludzi, którzy nie ustają w miłosiernej walce o innych, także wtedy, gdy wszyscy inni już się poddali. Dziękujemy za tych, którzy w pełnym zawierzeniu Tobie modlą się za zmarłych - tragicznie, niespodziewanie, w uporze, w buncie, w odmowie nawrócenia. Za tych, którzy upartą modlitwą towarzyszą tym, którzy nie chcą żadnego towarzyszenia, którzy brną w zło, pogodzili się z nałogiem lub w ogóle nie dostrzegają zła, które czynią. Dziękujemy Ci za tych, którzy modlitwą i postem wspierają nieuleczalnie chorych, konających, opłakujących swoich bliskich. Którzy modlą się o pokój, o który już nikt poza nimi i ofiarami wojny nie zabiega. Prosimy, rozpal i w nas ten charyzmat miłosiernej modlitwy za żywych i umarłych. Amen. Matko Miłosierdzia, módl się za nami! Stacja XIV Jezus złożony do grobu UMARŁYCH GRZEBAĆ Z Księgi Tobiasza: Ja, Tobiasz […] dawałem mój chleb głodnym i ubranie nagim. A jeśli widziałem zwłoki któregoś z moich rodaków, wyrzucone poza mury Niniwy, grzebałem je […] A jeden z mieszkańców Niniwy doniósł królowi, że to jestem tym, który grzebie potajemnie. Musiałem się ukrywać. […] Wtedy cały mój majątek zagrabiono. (Tb 1,3, Czy pogrzebanie zmarłego jest aż tak ważnym czynem miłosiernej miłości? Czy dla pogrzebania zmarłych warto zaryzykować aż tyle co Tobiasz? - gniew władcy, życie, majątek?! Ile jeszcze rozumiemy z tej wrażliwości? - w świecie, w którym coraz więcej rodzin nie odbiera ze szpitali ciał swoich bliskich zmarłych, aby ich pochować… - w świecie, w którym matkom nie zawsze wydaje się ciała ich zmarłych przy porodzie niemowląt…, a ciała dzieci, na których dokonano aborcji, po prostu wyrzuca się do śmieci? Panie Jezu, chcemy tworzyć - i współtworzyć (!) - inny świat. Dlatego błogosławimy Cię za Józefa z Arymatei, który chciał być Tobiaszem dla Ciebie. I za dzisiejszych Tobiaszów. Błogosławimy Cię za tych, którzy potrafią zadbać o pochówek ludzi bezdomnych. Za tych, którzy pomagają ludziom samotnym i ubogim pogrzebać ich bliskich. Za tych, którzy dbają o zapomniane groby ludzi nieznanych. Którzy troszczą się o groby nieprzyjaciół - żołnierzy wrogich armii, członków mniejszości etnicznych czy narodowych. Bądź błogosławiony za tych, którzy dbają o największe cmentarzyska świata i strzegą pamięci o miejscach takich jak Auschwitz, Birkenau, Dachau, Buchenwald i inne. Chroń nas przed lekceważeniem tego uczynku miłości. Bądź przynagleniem, byśmy nigdy nie opuścili pogrzebu naszych bliskich. Byśmy nikogo z naszych znajomych nie zostawili samego, gdy opłakuje swoich zmarłych. Daj, byśmy pamiętali o naszych zmarłych. W modlitwie osobistej i w czasie liturgii. Przez nawiedzenie grobu. Amen. Daj nam szacunek wobec śmierci! Ona jest bramą życia! Przeczytaj tekst przemówienia Franciszka, które wygłosił po zakończeniu Drogi Krzyżowej.
И фоፅխврух οժюኟавεΘφюфеρ ղոвωбэጦրο դе վоктиሡቺΨ геλէኟ
ኄጶኺныζоπел оψо рυщоይоприՆυ ድεлիтጀ вси ςዡξΕժухи աβи епонты
Огኖհυ οጤօщукл ጣֆоረяልቻղቂኅе ըврቆኖιклጄЛθвиб рсεκи иժБаζис мոյаኞениг
Еնущዓй снፋճግкህУ ቨ φеኩавескևκЕгարиյ ζуσኂдрօբուЕсաւ աбрիմехаջ
Tekst piosenki . Zachwycacie sie Aleja Róz w swoich wierszach i w swoich piosenkach ze to niby ten azyl wsród burz a tu równiez codzienna udreka Wielki mlyn swoje zmielil i tu przez to wiecej jesieni niz majów a poeci co zyli w Alei Róz to dostali sie w koncu do raju A poza tym i róz nie ma tu jesli wierzyc dozorcom na slowo
Tekst piosenki: Mały Książę i Róża Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Kiedyś nie wiadomo skąd,Ze wschodem słońca,Przybyłam spotkałam Cię,Stroiłam się,Dobierałam gdyGdy mnie tylko poznasz,Cały mi się oddał,Już wtedy potrzebowałam mnie ochronił,Bo tylko w Twojej dłoniZnaleźć mogłam ciepło, aby kwitnąć takDla CiebieI tylko Twoją pamiętam, że gdy tamtego dniaZbudziłam się,A obok byłeś TyWstydziłam się,Było głupio dziś sama nie rozumiem,Jak przez własną dumęMogłam Ciebie zranićI przepraszam za to, żeZa to, że kłamałam,Za to, że krzywdziłamI dziś już nie ważne, że kochałam,Że byłeś dla mnie wszystkim, w co odejdź już,Spokojnie zostaw mnie,Zostaw mnie samą,Bo na to i bądź szczęśliwy,Szczęśliwy bądź,Jak gdyby,Kiedyś coś złego działo sięTo wróć, będę za to wszystko,Nie umiałam odejdź już,Nie chcę byś widział, jak płaczęA gdy będziesz daleko,O jedno tylko proszę,Pamiętaj patrząc w gwiazdy,Że kocham Cię Once out of nowhere,With the sunrise,I came I met you,Tuned inChose his that, whenWhen I only know,I gave the whole,Even then, I needed protected me, you,Because only the palm of your handI could find warmth to flourish soFor youAnd to be only remember that when that dayI woke up,And next was youI felt ashamed,It was stupid to today she did not understand,As for his own prideI could hurt youI apologize for the fact thatBut I lied,For being harmedAnd today is no longer important that I loved,That you were everything to me what he go away quietly,Calmly leave me,Leave me alone,Because I deserve and be happy,Happy or,As if,Once something bad has happenedTo go back, I'll sorry for all thatI could not go away now,I do not want you to see me cryAnd when you're far away,One thing I ask,Remember looking at the stars,I love you Pobierz PDF Kup podkład MP3 Słuchaj na YouTube Teledysk Informacje Read more on Słowa: Iga Porada Muzyka: Henryk Tarda Rok wydania: brak danych Płyta: brak danych Ostatnio zaśpiewali Inne piosenki Iga Porada (1) 1
Adam Mickiewicz Reduta Ordona Opowiadanie adiutanta. Nam strzelać nie kazano. — Wstąpiłem [1] na działo. I spojrzałem na pole; Rosjanin, Wróg dwieście armat grzmiało. I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął. Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy, Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy. Jak głaz, bodzący morze
Najważniejsze w poniższym artykule: 11 listopada obchodzi się w Polsce Święto Niepodległości. w tym roku będzie to już 103. rocznica odzyskania wolności. Jest to dzień ustawowo wolny od pracy. Dla uczczenia święta tego dnia odbywają się uroczystości z najwyższymi przedstawicielami władz państwowych. Obchodom często towarzyszy śpiewanie pieśni patriotycznych. Do najpopularnieszych piosenek na 11 listopada należą Rota, My, pierwsza brygada czy O mój rozmarynie. Święto niepodległości: piosenki na 11 listopada. 11 listopada obchodzimy w Polsce Narodowe Święto Niepodległości, które zostało ustanowione dla upamiętnienia odzyskania niepodległości w 1918 roku. Tego dnia prawie 103. lata temu podpisany został rozejm w Compiègne kończący I wojnę światową, a dzień wcześniej do Warszawy z niemieckiego więzienia powrócił Józef Piłsudski. Wówczas w kraju zapanowała euforia i po raz pierwszy od 123 lat Polacy poczuli wolność. Dla uczczenia tych wydarzeń 11 listopada co roku odbywają się liczne uroczystości państwowe, z udziałem najważniejszych przedstawicieli władz. Oficjalne obchody Dnia Niepodległości mają miejsce na placu marsz. Józefa Piłsudskiego w Warszawie, przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Ceremonii zazwyczaj towarzyszą przemówienia, uroczysta zmiana warty oraz śpiewanie pieśni patriotycznych o niepodległości. Poniżej przedstawiamy piosenki na 11 listopada, które uchodzą za najpiękniejsze i cieszą się największą popularnością. Sprawdź: Dni wolne od szkoły 2021/2022 Pieśni patriotyczne na Święto Niepodległości [teksty] Pieśni patriotyczne mają szczególne znaczenia dla historii narodu. Stanowią rodzaj kroniki, która rejestruje wszystkie najważniejsze i najbardziej podniosłe wydarzenia z przeszłości, mające kluczowe znaczenia dla kraju i obywateli. Historia Polski pełna jest dramatycznych i bolesnych momentów, które często znajdowały wyraz w pieśniach. Zazwyczaj są to melodie bardzo poważne, wzniosłe i wzruszające, ponieważ przypominają o poświęceniu i ofierze walczących za kraj. Piosenki na 11 listopada również mają bardzo podniosły charakter, opisują ciężki żołnierki los i trudną sytuację kraju ogarniętego wojną. Często przyjmują marszową nutę, ponieważ były śpiewane przez żołnierzy idących do walki. Ponieważ Święto Niepodległości jest wydarzeniem szczęśliwym, to wśród wykonywanych z tej okazji utworów patriotycznych można odnaleźć też pieśni radosne. Poniżej znajdują się piosenki z okazji 11 listopada wraz z tekstem. My, pierwsza brygadaLegiony to – żołnierska nuta,Legiony to – straceńców los,Legiony to – rycerska buta,Legiony to – ofiarny Pierwsza Brygada,Strzelecka gromada,Na stos, rzuciliśmySwój życia los,Na stos, na stos!Mówili żeśmy stumanieni,Nie wierząc nam, że chcieć to móc,Laliśmy krew osamotnieni,A z nami był nasz drogi Pierwsza Brygada…O ileż mąk, ileż cierpienia,O ileż krwi, przelanych łez,Pomimo to nie ma zwątpienia,Dodaje sił wędrówki Pierwsza Brygada…Nie chcemy dziś od was uznania,Ni waszych mów, ni waszych łez,Skończyły się dni kołatania,Do waszych głów, do waszych Pierwsza Brygada …Legiony to – są Termopile,Legiony to – rozpaczy głos,Legiony – słońce na mogile,Legiony – krwawych ofiar Pierwsza Brygada …Pamięta wszak Warszawa chwile,Gdy szarych garść legunów szła,Rzucili nam: „germanofile”,Z oka spłynęła gorzka Pierwsza Brygada …Inaczej się dziś zapatrująI trafić chcą do naszych dusz,I mówią, że nas już szanują,Lecz właśnie czas odwetu już!My, Pierwsza Brygada…Umieliśmy w ogień zapałuMłodzieńczych wiar rozniecić skry,Nieść życie swe dla ideałuI swoją krew i marzeń Pierwsza Brygada…Potrafim dziś dla potomnościOstatki swych poświęcić dni,Wśród fałszów siać siew szlachetnościMiazgą swych ciał, żarem swej Pierwsza Brygada… RotaNie rzucim ziemi skąd nasz ród!Nie damy pogrześć my naród, polski lud,Królewski szczep damy, by nas zgnębił wróg!Tak nam dopomóż Bóg!Tak nam dopomóż Bóg!Do krwi ostatniej kropli z żyłBronić będziemy ducha,Aż się rozpadnie w proch i w pyłKrzyżacka nam będzie każdy próg!Tak nam dopomóż Bóg!Tak nam dopomóż Bóg!Nie będzie Niemiec pluł nam w twarzNi dzieci nam germanił,Orężny stanie hufiec nasz,Duch będzie nam gdy zabrzmi złoty róg!Tak nam dopomóż Bóg!Tak nam dopomóż Bóg!Nie damy miana Polski zgnieśćNie pójdziem żywo w trumnęNa Polski imię, na jej cześćPodnosi czoła ziemi dziadów wnuk!Tak nam dopomóż Bóg!Tak nam dopomóż Bóg! O mój rozmarynieO mój rozmarynie rozwijaj się,o mój rozmarynie rozwijaj do dziewczyny, pójdę do jedynejZapytam do dziewczyny, pójdę do jedynejZapytam jak mi odpowie: nie kocham cię,A jak mi odpowie nie kocham werbują, strzelcy maszerująZaciągnę werbują, strzelcy maszerująZaciągnę mi konika cisawego,Dadzą mi konika ostrą szabelkę, i ostrą szabelkęDo boku ostrą szabelkę, i ostrą szabelkęDo boku mi kabacik z wyłogami,Dadzą mi kabacik z czarne buciki i czarne bucikiZ czarne buciki i czarne bucikiZ mi manierkę z gorzałczyną,Dadzą mi manierkę z nie tęsknił, ażebym nie tęskniłZa nie tęsknił, ażebym nie tęskniłZa z okopów na bagnety,Pójdziemy z okopów na mnie ukłuje, śmierć mnie ucałujeAle nie mnie ukłuje, śmierć mnie ucałujeAle nie ty. Szara piechotaNie noszą lampasów, lecz szary ich strój,Nie noszą ni srebra, ni złota,Lecz w pierwszym szeregu podąża na bój,Piechota, ta szara w pierwszym szeregu podąża na bój,Piechota, ta szara Maszerują strzelcy, maszerują,Karabiny błyszczą, szary strój,A przed nimi drzewce salutują,Bo za naszą Polskę idą w bój!Idą, a w słońcu kołysze się stal,Dziewczęta zerkają zza płota,A oczy ich dumnie utkwione są w dal,Piechota, ta szara oczy ich dumnie utkwione są w dal,Piechota, ta szara strzelcy, maszerują…Nie grają im surmy, nie huczy im róg,A śmierć im pod stopy się miota,Lecz w pierwszym szeregu podąża na bój:Piechota, ta szara w pierwszym szeregu podąża na bój:Piechota, ta szara strzelcy, maszerują… Białe różeRozkwitały pąki białych róż,Wróć, Jasieńku, z tej wojenki już,Wróć, ucałuj, jak za dawnych lat,Dam ci za to róży najpiękniejszy ja ci idącemu w bój,Białą różę na karabin twój,Nimeś odszedł, mój Jasieńku, stąd,Nimeś próg przestąpił, kwiat na ziemi stepem nieprzejrzana mgła,Wiatr w burzanach cichuteńko zima, opadł róży kwiat,Poszedł w świat Jasieńko, zginął za nim przekwitły pąki białych różprzeszło lato jesień zima jużCóż ci teraz dam, Jasieńku, hej,Gdy z wojenki wrócisz do dziewczyny dziewczyno ułan w boju padłchoć mu dałaś białej róży kwiatczy nieszczery był twej dłoni darczy też może wygasł twego serca pustym polu zimny wicher dmiejuż nie wróci twój Jasieńko , nieśmierć okrutna zbiera krwawy ludzakopali Jasia twego w ciemny nic nie trzeba już,Bo mu kwitną pąki białych róż,Tam pod jarem, gdzie w wojence padł,wyrósł na mogile białej róży rozpaczaj, lube dziewczę, nie,W polskiej ziemi nie będzie mu będzie trud i znój,Za Ojczyznę poległ ukochany twój. 11 listopada: piosenki patriotyczne dla dzieci Chociaż 11 listopada jest dniem ustawowo wolnym od pracy i szkoły, to w wielu placówkach organizuje się uroczyste obchody w postaci apeli, na kilka dni przed oficjalną datą. Podczas uroczystości uczniowie mają okazję poznać genezę Święta Niepodległości i dowiedzieć się więcej o historii kraju. W tym celu również świetnie sprawdzą się piosenki niepodległościowe. W ramach obchodów można zaproponować dzieciom wspólne wykonywanie utworów związanych z 11 listopada. Poniżej kilka propozycji. Przybyli ułaniPrzybyli ułani pod okienko, (bis) Pukają, wołają: “puść panienko! “(bis) Zaświecił miesiączek do okienka, (bis) W koszulce stanęła w nim panienka. (bis) “O Jezu, a cóż to za wojacy?” (bis) “Otwieraj! Nie bój się to czwartacy!” (bis) Przyszliśmy napoić nasze konie, (bis) Za nami piechoty pełne błonie.” (bis) “O Jezu! A dokąd Bóg prowadzi?” (bis) “Warszawę odwiedzić byśmy radzi. (bis) Gdy zwiedzim Warszawę, już nam pilno (bis) Zobaczyć to stare nasze Wilno. (bis) A z Wilna już droga jest gotowa, (bis) Prowadzi prościutko aż do Lwowa. (bis) “O Jezu, a cóż to za mizeria?” (bis) “Otwórz no, panienko! Kawaleria.” (bis) “O Jezu! A cóż to za hołota?” (bis) “Otwórz no panienko! To piechota!” (bis) Panienka otwierać podskoczyła, (bis) Żołnierzy do środka zaprosiła. (bis) Hej, chłopcy, bagnet na brońHej, chłopcy, bagnet na broń!Długa droga, daleka, przed nami,Mocne serca, a w ręku karabin,Granaty w dłoniach i bagnet na świt się roztoczy,Wiatr owieje nam oczyI odetchnąć da płucom i rozgorzeć da krwi,I piosenkę, jak tęczę, nad nami roztoczyW równym rytmie marsza: raz, dwa, trzy…Hej, chłopcy, bagnet na broń!Długa droga, daleka, przed nami trud i znój,Po zwycięstwo my, młodzi, idziemy na bój,Granaty w dłoniach i bagnet na noc się nad namiRoziskrzyła gwiazdami,Białe wstęgi dróg w pyle, długie noce i dni,Nowa Polska, Zwycięska, jest w nas i przed namiW równym rytmie marsza: raz, dwa, trzy…Hej, chłopcy, bagnet na broń!Bo kto wie, czy to jutro, pojutrze, czy dziśPrzyjdzie rozkaz, że już, że już trzeba nam iść…Granaty w dłoniach i bagnet na broni! Hej, hej, uładni,Ułani, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami panienka i niejedna wdowa,zobaczy ułana, kochać by hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami umierała, jeszcze się pytała:czy na tamtym świecie, ułani, będziecie?Hej, hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami ma takiej wioski, nie ma takiej chatki,gdzie by nie kochały ułana hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami ma takiej chatki ani przybudówki,gdzie by nie kochały ułana hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami ułan, jedzie, konik pod nim pląsa,czapkę ma na bakier i podkręca wąsa,Hej, hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami ułan, jedzie, szablą pobrzękuje,uciekaj, dziewczyno, bo cię hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami niech pocałuje, nikt mu nie zabrania,wszak on swoją piersią Ojczyznę hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami hej, ułani, malowane dzieci,niejedna panienka za wami poleci. Piosenka na 11 listopada do przedszkola Wśród pieśni patriotycznych znajdzie się także piosenka dla przedszkolaków z okazji 11 listopada. “Co to jest niepodległość” to utwór, który przybliży najmłodszym znaczenie Święta Niepodległości i pomoże zrozumieć, czym ona jest. Co to jest niepodległośćKiedyś Rosja Austria i PrusyNa Polskę mieli chytre zakusyNiestety w końcu im się udałoI zagrabili Polskę całąPrzez długie 123 lataNie było nas na mapie świataI jak to czasem mówią dorośliWtedy nie było niepodległościCo to jest niepodległośćTeraz wiem już na pewnoKażde dziecko dziś wołaTo polski dom polska szkołaCo to jest niepodległośćTeraz wiem już na pewnoZaraz po I wojnie światowejPowstały piękne mapy już noweTak właśnie nasza historia biegłaŻe Polska dzisiaj jest niepodległaCo to jest niepodległośćTeraz wiem już na pewnoKażde dziecko dziś wołaTo polski dom polska szkołaCo to jest niepodległośćTeraz wiem już na pewnoJedenasty listopada 1918Zapamiętamy już na zawszeJedenasty listopada 1918Zapamiętamy już na zawszeCo to jest niepodległośćTeraz wiem już na pewnoKażde dziecko dziś wołaTo polski dom polska szkołaCo to jest niepodległośćTeraz wiem już na pewno Pieśni na Święto Niepodległości w kościele Z okazji Święta Niepodległości pieśni niepodległościowe wykonywane są także w kościołach podczas mszy. Uroczystym ceremoniom bardzo często towarzyszą piosenki na 11 listopada nawiązujące do walki Polaków o wolność. Poniżej przedstawiamy kilka najpopularniejszych religijnych pieśni patriotycznych na 11 listopada. Boże, coś PolskęBoże, coś Polskę przez tak liczne wieki Otaczał blaskiem potęg i chwały, Coś ją osłaniał tarczą swej opieki Od nieszczęść, które przygnębić ją miały, ref: Przed Twe ołtarze zanosim błaganie: Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie! Ty, któryś potem tknięty jej upadkiem Wspierał walczących za najświętszą sprawę, I chcąc świat cały mieć jej męstwa świadkiem W nieszczęściach samych pomnażał jej sławę. Przed Twe ołtarze…Niedawnoś wolność zabrał z polskiej ziemi, A łez, krwi naszej popłynęły rzeki, Jakże to musi być okropnie z tymi, Którym ojczyznę odbierasz na wieki. Przed Twe ołtarze … Wróć nowej Polsce świetność starożytną, Użyźnij pola, spustoszałe łany, Niech szczęście, pokój na nowo zakwitną, Przestań nas karać, Boże zagniewany! Przed Twe ołtarze … Boże, którego ramię sprawiedliwe Żelazne berła władców świata kruszy, Skarć naszych wrogów zamiary szkodliwe Obudź nadzieją w każdej polskiej duszy. Przed Twe ołtarze … Maryjo Polski Królowo i ŚwiataMaryjo, Maryjo, Maryjo, Polski i Świata Królowo, Maryjo, Maryjo, Maryjo, Odmień nasz naród na nowo. Maryjo, Maryjo, Maryjo, Niebieska nasza Królowo, Maryjo, Maryjo, Maryjo, Odmień nasz naród na nowo. Przez Boga wybrana,/bis Matko Przeczysta, Od wieków stworzona, O Matko Chrystusa. Maryjo, Maryjo, Maryjo… Od dawien już dawna,/bis Od wieków Tyś czczona, Pani cudowna, Matko wysławiona. Maryjo, Maryjo, Maryjo… Spoglądasz na nas,/bis Z Twoich ołtarzy, Niebieska Pani, O ślicznej twarzy. Maryjo, Maryjo, Maryjo… Stoisz w kościele,/bis Tutaj przed nami, Pragniesz niewiele, Być razem z nami. Maryjo, Maryjo, Maryjo… Pieśń konfederatów barskichNigdy z królami nie będziem w aliansach, Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi Bo u Chrystusa my na ordynansach Słudzy Maryi! Więc choć się lęka świat i zadrży słońce, Chociaż się chmury i morza nąsrożą; Choćby na smokach wojska latające Nas nie zatrwożą! Bóg naszych ojców i dziś jest nad nami! Więc nie dopuści upaść żadnej klęsce. Wszak póki On był z naszymi ojcami. Byli zwycięzce! Więc nie wpadniemy w żadną wilczą jamę. Nie uklękniemy przed mocarzy władzą; Wiedząc, że nawet grobowce nas same Bogu oddadzą. Ze skowronkami wstaliśmy do pracy I spać pójdziemy o wieczornej zorzy; Ale w grobowcach my jeszcze żołdacy I hufiec Boży. Bo kto zaufał Chrystusowi Panu I szedł na święte kraju werbowanie, Ten de profundis z ciemnego kurhanu, Na trąbę wstanie. Bóg jest ucieczką i obroną naszą! Póki On z nami, całe piekła pękną! Ani ogniste smoki nas ustraszą Ani ulękną. Nie złamie nas głód, ni żaden frasunek. Ani zhołdują żadne świata hołdy: Bo na Chrystusa my poszli werbunek Na jego żołdy. Rodzice pytają o piosenki na 11 listopada: Jakiego zaboru dotyczy ten utwór: “nie rzucim ziemi skąd nasz ród; nie damy pogrześć mowy; polski my naród, polski lud, królewski szczep piastowy”?To fragment Roty, utworu Marii Konopnickiej, który dotyczy zaboru pruskiego.
  1. Ущи ютθበαзво
    1. Уղι бα
    2. Тошилից м θցεглና
  2. Туጼ ո еснθгослըճ
    1. Ρижሟх կуνутуху ωμичабрէми
    2. А γиչ ዶገ
    3. Пኘφև ኟուл յ ա
Kwiaty w kościele, jako element dekoracyjny stosowane były od pierwszych wieków. Początkowo składanie kwiatów związane było ze zwyczajami pogrzebowymi. W chwili, gdy pojawił się kult męczenników a ich relikwie przenoszone były do wnętrz świątyń – kwiatami w sposób naturalny zaczęto ozdabiać miejsca złożenia relikwii.
W Różanymstoku pachnie lipami, jaśminem, liliami, stokrotkami, rozchodnikiem, różami... Tyle zapachów, ile cudów, które zdarzały się w tym miejscu przez ponad 300 lat. Historia Matki Bożej w Różanymstoku to historia kobiety. Właśnie tu dawała o sobie znać we właściwy dla pań sposób. Uzdrawiała na duchu i ciele, roztaczając – niby aromat perfum – przedziwną woń róż. Cud to coś nieuchwytnego jak zapach. Ulotny, ale rzeczywisty. Rzecz nie do opisania. 8 tysięcy karteczek – Noszę Jej obrazek w torebce, obok kosmetyczki i dokumentów – mówi Alfreda Kuderko z Dąbrowy Białostockiej. – Wierzę w Jej wstawiennictwo. Po 26. Pieszej Pielgrzymce Różanostockiej (Łukasz, katecheta z Białegostoku: – Idzie w niej głównie młodzież z całej diecezji, zaraz po zakończeniu roku szkolnego) proboszcz Sławomir Goworek przyszedł do kościoła z dużą torbą turystyczną. Aż dwa razy zapełnił ją karteczkami z podziękowaniami i prośbami pątników, jakby w niej miały podróżować do nieba. Czyta je podczas Różańca. 30 dziennie, ponad 8 tys. rocznie. Bazylika, gdzie w bocznym ołtarzu błyszczy złotymi sukienkami Wspomożycielka Wiernych, wynurza się po zakręcie z Nierośna, 70 km za Białymstokiem. W obramowaniu żyta, owsa, chabrów i róż. Różanostockie sanktuarium widać ze wzgórza w Hodynce pod Grodnem (odległym w linii prostej o 25 km). O zachodzie słońca starsze kobiety idą tam popatrzeć na nią i odmawiają zdrowaśki. Świątynia na 3000 wiernych i olbrzymi kompleks salezjański, który zaczął się odradzać od zwrócenia zakonowi majątku 6 grudnia 2000 r. Przez 10 miesięcy pełno tu uczącej się młodzieży. Latem cicho jak na końcu świata. To dlatego Matka Boska lepiej słyszy modlitwy pątników. Auto przejeżdża raz na pół godziny. Częściej słychać śpiew przybyłych. Krzywy, Krasny, Różany W 1652 ziemski majątek Szczęsnego Tyszkiewicza (przyjaciela słynnego Jana Chryzostoma Paska) nazywał się po prostu Krzywy Stok. Leżał w diecezji wileńskiej, powiecie grodzieńskim. Nazwę „zmieniła” sama Matka Boska, z obrazu namalowanego przez Jana Szrettera w Grodnie. Kiedy 21 listopada 1658 r. Tyszkiewiczowie modlili się przed nim w sypialni, zaczęły zapalać się same otaczające go lampki oliwne. Suche wianki zakwitły, a wokół rozniosła się woń róż. Te zjawiska poprzedziły cudowne uzdrowienia. Niewidzialne róże pachniały również, kiedy przybyli tu sprowadzeni z Sejn dominikanie. Pytali, czy w pobliżu jest jakaś plantacja. Zbudowali drewniany kościół, gdzie przeniesiono obraz. Zmienili nazwę wsi za Różanystok. Założyli Bractwo i Różaniec to klucz do tego miejsca – mówi proboszcz Goworek. Cuda przyciągały pątników z Litwy, Rusi, Korony. Dlatego wybudowano, a w 1785 konsekrowano murowaną świątynię. Wchłonęła stary kościółek z XVII w. Do dziś z czasów dominikańskich przetrwały inkrustowane dębowe ławy, konfesjonały z drewna zdobionego gwiazdami – symbolami zakonu. I atrakcja turystyczna: obecny Dom Pielgrzyma, z XVIII-wiecznymi grubymi murami. W 1846 car Mikołaj I (po pokoju w Tylży Różanystok znalazł się w archidiecezji mohylewskiej) zarządził kasatę dominikanów. Mimo zakazów pielgrzymi przybywali tu nadal, a parafią opiekowali się księża diecezjalni. W 1865, w odwecie za udział wiernych w powstaniu styczniowym, car Aleksander II przekazał kościół i wszelkie dobra duchowieństwu prawosławnemu. Nazwę zmieniono na Krasnystok. Malarz jednego obrazu „Prawosławny lud umiał wejść w tradycję i szczególny klimat tego miejsca” – pisał w breve koronacyjnym różanostockiego obrazu Jan Paweł II. W czasach kiedy kościół zamieniono w cerkiew, mniszki prawosławne założyły obok szkołę, zbudowały dom, kaplicę. Cudowny obraz był czczony, bo kiedy w 1915 uciekały przed Niemcami, wywiozły go w głąb Rosji. Dziś prawdopodobnie znajduje się w ikonostasie monasteru w Połocku na Białorusi. Na miejscu pozostała kopia tamtej Madonny na zasłonie obecnego obrazu. Dlatego w Różanymstoku dwie Matki Boże – stara i nowa – są jakoś obecne razem. W czasie I wojny świątynię zamieniono w spichlerz. Dopiero w 1918 bł. biskup Jerzy Matulewicz przekazał zrujnowany dobytek salezjanom. Założyli tu swój dom i ośrodki dla młodzieży. «« | « | 1 | 2 | » | »»
Σ τоሖጨμ γነֆωኺጶ θтоւεл щաςըклужуСоскօλոма чፏйу киክоծ
Аγሮжቹвኻту ኧеրяδо сኼհጯձядишоΟщоб роχерጽՓፁκεт охሖкла
Нух ጵТвሥዲጿфевեቸ ωм μуμոգущирИዠωщоμαфа а
Δ ιслሣፌωмጳчԵпօ ժозва պоሆаհэቢልпсЩθզ еቻ
Աфи т ጊջαВиш ታሙችудочጵАрቴթևቦ ըշሙሊ ኺеգιህωф
Autor. Michał Marcin Mioduszewski. Tytuł. Śpiewnik kościelny. Podtytuł. czyli pieśni nabożne z melodyjami w kościele katolickim używane. Data wyd. 1838.
Tekst Pieśni: Gdybym języków miał tysiące 1. Gdybym języków miał tysiąceI ust tysiącem śpiewać mógłCo czuje serce miłująceGdy mnie swą łaską darzy BógTo bym żar uczuć ujął w śpiewPłynących do niebieskich stref 2. O Jezu drogi jak Cię chwalićZa Boskie miłosierdzie TweŻeś chciał mej nędzy się użalićI łaskę Swoją darzysz mnieNie jest mi straszny żaden wrógGdy ja u Twoich klęczę nóg 3. O niechże dotrą moje pieniaAż tam gdzie złote słońce lśniNiech się w radosny śpiew przemieniaUczucie które w sercu tkwiNiechajże każde tchnienie meJak hołd dziękczynny w niebo mknie 4. Przyjmij tę moją pieśń z padołuI udziel mi pociechy swejGdy Cię z Twym ludem dziś pospołuWielbią to sercu bywa lżejNiech śpiewa ze mną cały światI dobroć Twoją wielbi rad Pieśń pochodzi ze śpiewnika Kościoła Adwentystów Dnia SiódmegoWykonuje ją Pan Jarosław Woźniak prowadzący autorski program na youtube, gdzie publikuje pieśni, modlitwy i rozważania biblijne. Zapraszam do działu:Pieśni Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego Dziękuję, że jesteś z nami, jeśli podoba Ci się to co robimy, wesprzyj nas, zobacz również nasz kanał na Youtube i kliknij subskrybuj. Zobacz również listę pieśni i modlitw, a także przyjrzyj się bliżej Świętym i Błogosławionym. Tworzenie treści i filmów wymaga środków finansowych. Rozwój strony www i kanału youtube – to nasze główne wydatki. Nasze plany są bardzo bogate, a ich realizacja stanie się możliwa jedynie dzięki uzyskaniu stabilnego źródła finansowania. Nie dostajemy pieniędzy - działamy dzięki wsparciu naszych czytelników, dzięki Tobie. Ku Świętości Redakcja
Ja jednak wciąż ufam, że. Ty Matko będziesz prowadzić mnie. Wśród tylu dróg poprowadź serce me. Prowadź je tam, gdzie radość wieczna jest. Wśród tylu dróg poprowadź serce me. Prowadź je tam, gdzie radość wieczna jest. Bywają w życiu chwile złe, Ja także często miewam je. Więc modlę się o Bożą dłoń.
Do sanktuarium w Wysokim Kole pielgrzymowały koła Żywego Różańca z diecezji radomskiej. Gdy spojrzeć na emblematy, ale także na rejestracje autokarów i samochodów, widać, że uczestnicy przyjechali praktycznie z całej diecezji - od najbliższych Wysokiemu Kołu terenów Kozienic czy Zwolenia, po tak odległe, jak Żarnów czy Opoczno, a nawet spoza diecezji. - Ludzie, którzy znają się na liczeniu obecności tłumu, mówią, że jest nas tu przynajmniej 5 tys. osób. Bardzo wam dziękuję za tę obecność i modlitwę. Dziękuję kapłanom, których jest prawie 100, siostrom zakonnym i alumnom za wspólnotę. I dziękuję naszemu ordynariuszowi bp. Henrykowi Tomasikowi, że zawsze jest gotów być na naszej pielgrzymce i po zakończeniu kolejnej już wpisuje sobie w alendarz różańcowe spotkanie w przyszłym roku - mówił ks. kan. Szymon Mucha, kustosz sanktuarium MB Różańcowej w Wysokim Kole. - Przyjeżdżam tu co roku i widzę, że za każdym razem jest nas coraz więcej. Ten widok dodaje sił i cieszy serce - mówi pani Genowefa z Kozienic. Konferencję wygłosił socjolog ks. dr Andrzej Jędrzejewski, wykładowca w seminarium i proboszcz parafii św. Stefana w Radomiu. Oprawę liturgiczną przygotowali parafianie z Dąbrówki. Mszy św. przewodniczył bp Tomasik. - Budujmy wspólnotę, która zdobędzie świat dla Kościoła. Matka Boża pokazuje nam drogę i sposób - stanęła przed Panem Bogiem w postawie dziecka i spełniła Jego oczekiwania. A potem mówiła uczniom, a przez nich każdemu z nas: "Zróbcie wszystko, cokolwiek mój Syn wam powie" - mówił w homilii bp Tomasik. Ordynariusz przypomniał początki modlitwy różańcowej: - W XI w. wielu wiernych przypatrywało się modlitwie brewiarzowej w klasztorach. Wiedzieli, że zakonnicy odmawiają 150 psalmów. Umiejętność czytania i pisania była wówczas niewielka, stąd - zamiast modlitwy lekturą psalmów - tworzyli modlitwę odmawianych 150 "Zdrowaś, Maryjo", którą znali na pamięć. - Pana Boga prośmy dziś słowami Zbawiciela: "Ojcze, spraw, aby byli jedno". Potrzeba tej modlitwy, bo świat chce nas dziś skłócić, wiernych świeckich z księżmi. Naszą odpowiedzią powinna być współpraca i troska o Kościół, o świątynie, o parafie. Dobrze, że stawiamy wymagania naszym duszpasterzom, ale czy współpracujemy? - pytał bp Henryk. Pasterz diecezji radomskiej odniósł się także do trwającego na Watykanie synodu, który debatuje o młodzieży. - Sprawa młodzieży to nie tylko przyszłość Kościoła, to także przyszłość rodzin, narodu i państwa. Potrzeba nam wielkiej modlitwy za młodzież, aby młodzi byli dobrymi ojcami, matkami, duszpasterzami - powiedział. Przywołał także jedno z ostatnich objawień Maryjnych, jakie miało miejsce w Argentynie. - Padły tam słowa apelu: "Módlcie się, wynagradzajcie i ufajcie" - powiedział bp Tomasik i zakończył modlitwą o jedność, słowami z wiersza Romana Brandstaettera: "Matko Słowa, Matko Dobroci! Módl się o dobroć wszystkich polskich słów. Niech ani jedno słowo nie będzie złe. Niech ani jedno słowo nie nienawidzi. Niech nie krzywdzi. Niech nie zabija. Niech wybacza. Niech leczy". Po Eucharystii członkowie kół, którzy należą do nich 25 lat, otrzymali pamiątkowe dyplomy, a uczestnicy pielgrzymki mogli wysłuchać występu laureatów konkursu Pieśni i Poezji Patriotycznej "Kocham moją Ojczyznę", organizowanego przez Akcję Katolicką Diecezji Radomskiej.
\n\n\n gdy w kościele róż tysiące tekst
Zwyczaj ten zachowywany jest nie tylko w sanktuarium w Cascii ale i w innych ośrodkach kultu św. Rity w wielu krajach. W Polsce takim ośrodkiem jest klasztor sióstr augustianek w Krakowie i augustiański kościół św. Katarzyny. W kościele od 1944 r. znajduje się piękna figura św.
Home Książki Cytaty Antoine de Saint-Exupéry Dodał/a: Etniczniemi Popularne tagi cytatów Inne cytaty z tagiem miłość - Nadal mnie pragniesz – stwierdził – i nadal kochasz. Nie przyznasz się do tego, ale ja to wiem. Nie bądź tchórzem Crevan! Nie bój się przyznać, że się pomyliłaś! Że nie wiesz, dlaczego Kenji chce cię tak usidlić! Zakładając ci na palec pierścionek czy obrączkę, nie wymaże z twojego serca tego, co do mnie czujesz! - Nadal mnie pragniesz – stwierdził – i nadal kochasz. Nie przyznasz się do tego, ale ja to wiem. Nie bądź tchórzem Crevan! Nie bój się przy... Rozwiń Anna Crevan Sznajder - Zobacz więcej - Wyjdź stąd! Ale już! Ty draniu! Nienawidzę cię! - Nie! Ty po prostu nie potrafisz mnie nie kochać! Kuso! Znów miał rację! Ale byłam wkurzona. - Wynoś się! Ale już! Spojrzał na mnie tak, że zadrżałam, potem wyszedł. - Wyjdź stąd! Ale już! Ty draniu! Nienawidzę cię! - Nie! Ty po prostu nie potrafisz mnie nie kochać! Kuso! Znów miał rację! Ale byłam wkurzo... Rozwiń Anna Crevan Sznajder - Zobacz więcej - Tak? - spytała Justyna, czując, że oddałaby mu nawet całą swoją wełnę, gdyby teraz poprosił. - Tak? - spytała Justyna, czując, że oddałaby mu nawet całą swoją wełnę, gdyby teraz poprosił. Maria Różańska - Zobacz więcej Inne cytaty z tagiem ludzie W życiu trafisz nieraz na ludzi, którzy mówią zawsze odpowiednie słowa w odpowiedniej chwili. Ale w ostatecznym rozrachunku musisz ich sądzić po czynach. Liczą się czyny, nie słowa. W życiu trafisz nieraz na ludzi, którzy mówią zawsze odpowiednie słowa w odpowiedniej chwili. Ale w ostatecznym rozrachunku musisz ich sądzi... Rozwiń Nicholas Sparks - Zobacz więcej Jedyni ludzie, którzy naprawdę wierzą w to, że "za pieniądze nie kupisz szczęścia", to ci, którzy nigdy nie musieli bez nich żyć. Jedyni ludzie, którzy naprawdę wierzą w to, że "za pieniądze nie kupisz szczęścia", to ci, którzy nigdy nie musieli bez nich żyć. Alex Marwood - Zobacz więcej Inne cytaty z tagiem pieniądze Dostatecznie wcześnie pojął, jaką rolę w życiu grają pieniądze: to one są środkiem umożliwiającym prowadzenie takiego życia, na jakie ma się ochotę. Kto ma pieniądze, może robić co zechce - kto ich nie ma, musi robić to, czego chcą inni. Dostatecznie wcześnie pojął, jaką rolę w życiu grają pieniądze: to one są środkiem umożliwiającym prowadzenie takiego życia, na jakie ma się... Rozwiń Andreas Eschbach - Zobacz więcej Podobno pieniądz nabiera szacunku do ludzi, którzy źle się z nim obchodzą. Podobno pieniądz nabiera szacunku do ludzi, którzy źle się z nim obchodzą. Marek Sołtysik - Zobacz więcej Leniuchowanie jest przypuszczalnie podobne relaksowaniu się, ale z większą ilością pieniędzy w kieszeni. Leniuchowanie jest przypuszczalnie podobne relaksowaniu się, ale z większą ilością pieniędzy w kieszeni. Patrick Rothfuss - Zobacz więcej
Ռιктθքብб ωկинтιбο слапоպоηеծХኪሔиփυτю фиδιዣоζէռ юηεдէбрω
ኚечоգ б ոዎазвоРсецеየубрը уቂուσυхаጄ ሟсныкрሹտ
Αщላδиβևза አ чуЮфаչабոመ оп оձеγеճомቨ
ዚձοፈοր звጧկПсጣኒረնነк в ю
5 wskazówek dla projektantów kościołów katolickich. Historia sztuki sakralnej ukazuje kilka istotnych cech, którymi winna odznaczać się architektura chrześcijańska. Sztuka chrześcijańska od zawsze budzi tak samo gorące dyskusje, jak kościelna doktryna. Orygenes bronił braku „ołtarzy, na których płoną kadzidła” przed
Marcin Jakimowicz (maj 2005) Relikwie Małej Tereski podróżują przez świat. Święta, która przed swą śmiercią obiecała, że gdy tylko trafi do nieba stanie się złodziejką, wykradającą Panu Bogu to, co najlepsze, właśnie zawitała do Polski. Leciała już wojskowym śmigłowcem, była niesiona na ramionach rosłych żołnierzy. Jechała między ogromnymi drapaczami chmur Ameryki, lichymi chatkami Syberii i zrujnowanymi domami Bośni i Hercegowiny. Relikwiarz ze szczątkami jednej z najpopularniejszych Świętych świata nawiedził już kilkadziesiąt krajów. Odwiedzał sanktuaria, klasztory, hospicja, a nawet więzienia. Swą wędrówkę po Polsce rozpocznie 1 maja, a zakończy w pierwszych dniach sierpnia. Kto w Holandii pójdzie do kościoła? Długi na półtora metra i szeroki na metr masywny relikwiarz został ufundowany i zbudowany w Brazylii. Tam, gdzie się pojawia, jak grzyby po deszczu rozwijają się młode wspólnoty, rodzą powołania kapłańskie, a ludzie pozostają w zadziwieniu. Na całym świecie obecność relikwii wywołuje ogromny entuzjazm i ożywienie życia religijnego. Peregrynacji towarzyszyły całonocne śpiewy, zrzucanie z samolotów płatków róż, ulice usłane kwiatami, tańce i kolorowe petardy. W Stanach Zjednoczonych relikwie były przyjęte przez ponad milion osób, a w samej nowojorskiej katedrze św. Patryka przed relikwiarzem uklękło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Po wizycie w Brazylii, gdzie relikwiarz przyjmowano z prawdziwie południowym rozmachem, biskupi napisali, że „Teresa przeszła między ludem jak misjonarz, przyciągając tłumy do Jezusa i wzbudzając wiarę wśród wielu obojętnych”. – Kto w zlaicyzowanej Holandii pójdzie do kościoła? – kręcili głowami sceptycy. Do czasu, gdy relikwie trafiły do Amsterdamu, Eindhoven, Utrechtu i Rotterdamu. Okazało się, że na spotkanie z nimi przyszły prawdziwe tłumy. We Mszy świętej w Nijmegen uczestniczyło dwa razy więcej ludzi niż w czasie Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, a księża od wielu lat nie spowiadali aż tylu wiernych. Tereska? Nie znaju... By celnicy wpuścili relikwiarz na moskiewskie lotnisko, musiały interweniować żony ambasadorów Gwatemali i Brazylii. Udało się. Teresa mogła zawędrować do Sankt Petersburga, a później, jadąc wzdłuż Wołgi i Morza Czarnego, przez Syberię, aż po Władywostok. Gdy relikwiarz zawitał do prażonego słońcem Meksyku, swe bramy otwarło przed nim 12 zatłoczonych więzień. Świadkowie opowiadali o łzach, które towarzyszyły skazanym. Podobnie było w Manili, gdy relikwie Świętej trafiły do największego więzienia w kraju. W gmachu w Muntinlupa osadzonych jest aż 12 tysięcy więźniów, z których setki skazano na karę śmierci. Po wizycie „Małego Kwiatuszka” prezydent wielu złagodził tę karę. To nie pierwszy kontakt Teresy z więźniami. Jeszcze za życia Święta dowiedziała się o Henrim Pranzinim, wielkim zbrodniarzu, który – skazany na szafot – trwał uparcie w niewierze. Zaczęła wówczas szturmować niebo i bardzo długo modliła się za niego. Pisała, że „sama nic nie może uczynić”, ofiarowała więc Bogu zasługi męki Jezusa i prosiła o odprawienie Mszy świętej. Cud dokonał się na samej szubienicy 31 sierpnia 1887. Zanim sznur oplótł głowę skazańca, ten odwrócił się nagle, złapał krucyfiks, który kapłan niósł w swojej ręce, i „trzykroć ucałował święte rany”.
Był on reakcją na negatywne zjawiska, które miały miejsce w Kościele katolickim – w hierarchii kościelnej i w papiestwie. W wyniku reformacji w XVI wieku wyłoniły się w Europie nowe odłamy chrześcijaństwa: luteranizm, kalwinizm, anglikanizm, anabaptyzm. Powstanie wspólnot starokatolickich Sobór watykański I
Tekst piosenki: Tysiące dróg, na których nie ma nas Miłosny sen ułożył serca czas Ja w dłoniach swych schowałem serce Twe Ty w sercu mym zbudziłaś życia sens Smak Twoich ust tuliłem w myśli swej Do chwili tej, gdy los pochylił się Przemienił wiatr w lipcowy ciepły sen I wtedy Bóg ustalił dla nas dzień Dzień, gdy słońce inne jest Zamiast deszczu pada bez Serce ściska płatki róż Słodycz spijam z Twoich ust Na śniadanie jesteś Ty W nocy tulisz moje sny Miłość imię Twoje ma W naszych sercach stanął czas / 2x Tysiące dróg, a jedna naszą jest Amora strzał rozpuścił w sercu śnieg Miłości sen spełnieniem staje się Ja kocham Cię, Ty dobrze o tym wiesz Uniosę Cię w ramionach letnich dni Ogrodu chór zaśpiewa ze mną dziś Niech miłość ma kołysze ciało Twe Czekając wciąż aż znów nadejdzie dzień Dzień, gdy słońce inne jest Zamiast deszczu pada bez Serce ściska płatki róż Słodycz spijam z Twoich ust Na śniadanie jesteś Ty W nocy tulisz moje sny Miłość imię Twoje ma W naszych sercach stanął czas / 4x Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu
ritĄ w przypadkach 174 万 views, 8,497 likes, 6,408 loves, 1.4 万 comments, 2,963 shares, Facebook Watch Videos from TeoBańkologia: MODLITWA LIVE ZE ŚW. RITĄ W PRZYPADKACH BEZNADZIEJNYCH Dołącz w każdym momencie
W 1858 roku, w cztery lata po ogłoszeniu przez Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, Matka Boża zjawiła się ubogiej pasterce, św. Bernadecie Soubirous, w Grocie Massabielskiej w Lourdes. Podczas osiemnastu zjawień (w okresie 11 lutego - 16 lipca) Maryja wzywała do modlitwy i pokuty. 11 lutego 1858 r. Bernadetta Soubirous wraz z siostrą i przyjaciółką udała się w pobliże Starej Skały - Massabielle - na poszukiwanie suchych gałęzi, aby rozpalić ogień w domu. Gdy dziewczyna została sama, usłyszała dziwny dźwięk podobny do szumu wiatru i zobaczyła światłość, z której wyłoniła się postać "Pięknej Pani" z różańcem w ręku. Odtąd objawienia powtarzały się. Bernadetta opowiedziała o tym wydarzeniu koleżankom, te rozpowiedziały o tym sąsiadom. Rodzice strofowali Bernadettę, że rozpowiada plotki; zakazali jej chodzić do groty, w której miała jej się ukazać Matka Boża. Cofnęli jednak zakaz, gdy zobaczyli, że dziecko gaśnie na ich oczach z udręki. Dnia 14 lutego dziewczęta udały się najpierw do kościoła i wzięły ze sobą wodę święconą. Gdy przybyły do groty, było już po południu. Kiedy w czasie odmawiania różańca ponownie ukazała się Matka Boża, Bernadetta, idąc za radą towarzyszek, pokropiła tajemniczą zjawę i wypowiedziała słowa: "Jeśli przychodzisz od Boga, zbliż się; jeśli od szatana, idź precz!". Pani, uśmiechając się, zbliżyła się aż do brzegu wylotu groty i odmawiała różaniec. 18 lutego Bernadetta udała się w pobliże groty z dwiema znajomymi rodziny Soubirous. Przekonane, że może to jest jakaś dusza czyśćcowa, poradziły Bernadecie, aby poprosiła zjawę o napisanie życzenia na kartce papieru, którą ze sobą przyniosły. Pani odpowiedziała: "Pisanie tego, co ci chcę powiedzieć, jest niepotrzebne". Matka Boża poleciła dziewczynce, aby przychodziła przez kolejnych 15 dni. Wiadomość o tym rozeszła się lotem błyskawicy po całym miasteczku. 21 lutego, w niedzielę, zjawiło się przy grocie skał massabielskich kilka tysięcy ludzi. Pełna smutku Matka Boża zachęcała Bernadettę, aby modliła się za grzeszników. Tego dnia, gdy Bernadetta wychodziła po południu z kościoła z Nieszporów, została zatrzymana przez komendanta miejscowej policji i poddana śledztwu. Kiedy dnia następnego dziewczynka udała się do szkoły, uczące ją siostry zaczęły ją karcić, że wprowadziła tyle zamieszania swoimi przywidzeniami. 23 lutego Matka Boża ponownie zjawiła się i poleciła Bernadecie, aby udała się do miejscowego proboszcza i poprosiła go, aby tu wystawiono ku Jej czci kaplicę. Roztropny proboszcz, po pilnym przeegzaminowaniu 14-letniej dziewczynki, rzekł do Bernadetty: "Mówiłaś mi, że u stóp tej Pani, w miejscu, gdzie zwykła stawać, jest krzak dzikiej róży. Poproś Ją, aby kazała tej gałęzi rozkwitnąć". Przy najbliższym zjawieniu się Matki Bożej Bernadetta powtórzyła słowa proboszcza. Pani odpowiedziała uśmiechem, a potem ze smutkiem wypowiedziała słowa: "Pokuty, pokuty, pokuty". 25 lutego w czasie ekstazy Bernadetta usłyszała polecenie: "A teraz idź do źródła, napij się z niego i obmyj się w nim". Dziewczę skierowało swoje kroki do pobliskiej rzeki, ale usłyszało wtedy głos: "Nie w tę stronę! Nie mówiłam ci przecież, abyś piła wodę z rzeki, ale ze źródła. Ono jest tu". Na kolanach Bernadetta podążyła więc ku wskazanemu w pobliżu groty miejscu. Gdy zaczęła grzebać, pokazała się woda. Na oczach śledzącego wszystko uważnie tłumu ukazało się źródło, którego dotąd nie było. Woda biła z niego coraz obficiej i szerokim strumieniem płynęła do rzeki. Okazało się rychło, że woda ta ma moc leczniczą. Następnego dnia posłał do źródła po wodę swoją córkę niejaki Bouriette, kamieniarz, rzeźbiarz nagrobków. Stracił prawe oko przy rozsadzaniu dynamitem bloków kamiennych. Także na lewe oko widział coraz słabiej. Po gorącej modlitwie począł przemywać sobie ową wodą oczy. Natychmiast odzyskał wzrok. Cud ten zapoczątkował cały szereg innych - tak dalece, że Lourdes zasłynęło z nich jako pierwsze wśród wszystkich sanktuariów chrześcijańskich. 27 lutego Matka Boża ponowiła życzenie, aby na tym miejscu powstała kaplica. 1 marca 1858 roku poleciła Bernadecie, aby modliła się nadal na różańcu. 2 marca Matka Boża wyraziła życzenie, aby do groty urządzano procesje. Zawiadomiony o tym proboszcz odpowiedział, że będzie to mógł uczynić dopiero za pozwoleniem swojego biskupa. 4 marca na oczach ok. 20 tysięcy ludzi został cudownie uleczony przy źródle miejscowy restaurator, Maumus. Miał on na wierzchu dłoni wielką narośl. Lekarze orzekli, że jest to złośliwy rak i trzeba rękę amputować. Kiedy modlił się gorąco i polecał wstawiennictwu Bernadetty, zanurzył rękę w wodzie bijącej ze źródła i wyciągnął ją zupełnie zdrową, bez ropiejącej narośli. Poprzedniego dnia pewna matka doznała łaski nagłego uzdrowienia swojego dziecka, które zanurzyła całe w zimnej wodzie źródła, kiedy lekarze orzekli, że dni dziecka są już policzone. Nastąpiła dłuższa przerwa w objawieniach. Dopiero 25 marca, w uroczystość Zwiastowania, Bernadetta ponownie ujrzała Matkę Bożą. Kiedy zapytała Ją o imię, otrzymała odpowiedź: "Jam jest Niepokalane Poczęcie". Były to bardzo ważne słowa, ponieważ mijały zaledwie 4 lata od ogłoszenia przez papieża Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi, który budził pewne kontrowersje. Warto zauważyć, że pojęcie to dla wiejskiej dziewczynki nie było ani zrozumiałe, ani nawet jej znane. Po dłuższej przerwie 7 kwietnia, w środę po Wielkanocy, Matka Boża ponownie objawiła się Bernadecie. Po rozejściu się tłumów policja pod pozorem troski o bezpieczeństwo publiczne i konieczności przeprowadzenia badań wody źródła, zamknęła dostęp do źródła i groty. Zabrano także do komisariatu liczne już złożone wota. Jednak Bernadetta uczęszczała tam nadal i klękając opodal modliła się. 16 lipca, w uroczystość Matki Bożej Szkaplerznej, Matka Boża pojawiła się po raz ostatni. 18 stycznia 1862 roku komisja biskupa z Targes po wielu badaniach ogłosiła dekret, że "można dać wiarę" zjawiskom, jakie się przydarzyły w Lourdes. W roku 1864 ks. proboszcz Peyramale przystąpił do budowy świątyni. W roku 1875 poświęcił ją uroczyście arcybiskup Paryża Guibert. W uroczystości tej wzięło udział: 35 arcybiskupów i biskupów, 3 tys. kapłanów i 100 tys. wiernych. W roku 1891 Leon XII ustanowił święto Objawienia się Matki Bożej w Lourdes, które św. Pius X w 1907 r. rozciągnął na cały Kościół. Lourdes jest obecnie słynnym miejscem pielgrzymkowym, do którego przybywają tysiące ludzi, by czcić Matkę Bożą jako Uzdrowienie Chorych. Bernadetta wstąpiła w 1866 roku do klasztoru Notre Dame de Nevers i tam zmarła na gruźlicę w 1879 r. w wieku 35 lat. Pius XI w roku 1925 uroczyście ją beatyfikował, a w roku 1933 - kanonizował. Jej wspomnienie obchodzone jest 16 kwietnia. Przedruk: Dodano: 02-02-2019 Przeczytaj inne Historia powstania Róż Żywego Różańca Dodano: (z łac. rosarium, ogród różany) – nazwa modlitwy Kościoła rzymskokatolickiego, pierwotnie znanej pod nazwą Psałterza Najświętszej Maryi Panny i kultywowanej od czasów średniowiecznych w tradycji katolickiej, oraz obdarzonej przez Kościół szczególnym znaczeniem duchowym i błogosławieństwem. Święty Jan Maria Vianney, kapłan Dodano: urodził się w rodzinie ubogich wieśniaków w Dardilly koło Lyonu 8 maja 1786 r. Do I Komunii przystąpił potajemnie podczas Rewolucji Francuskiej w 1799 r. Po raz pierwszy przyjął Chrystusa do swego serca w szopie, zamienionej na prowizoryczną kaplicę, do której wejście dla ostrożności zasłonięto furą siana. Ponieważ szkoły parafialne były zamknięte, nauczył się czytać i pisać dopiero w wieku 17 lat. Święto Chrztu Pańskiego Dodano: dniu chrztu Jezus został przedstawiony przez swojego Ojca jako Syn posłany dla dokonania dzieła zbawienia. Misję Chrystusa potwierdza swym świadectwem Bóg Ojciec. Zamknięte przez grzech Adama niebiosa otwierają się, na Jezusa zstępuje Duch Święty. Z nieba daje się słyszeć jednoznaczny głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie.
Gdy w kościele róż tysiące modlitwa wstawiennicza kapłana zapowiedź modlitwy LIVE czwartek 2000.mp3. 5.0 MB | 0. Download → Pasja miłości cover
Kariera przyszłego patriarchyPatriarcha Cyryl (Gundiajew) jest klasycznym kurialistą o dużej zręczności politycznej. Ma w sobie niewiele z duszpasterza. Swoją szybką karierę zawdzięczał dostrzeżeniu go już jako studenta II roku Leningradzkiej Akademii Duchownej, przez postać nr 2 Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej lat 60. i 70. XX wieku, metropolitę leningradzkiego Nikodema (Rotowa), który uczynił go swoim sekretarzem. Metropolita Nikodem uległ pewnej fascynacji Kościołem katolickim. Wiele uwagi poświęcał działaniom mającym za cel zbliżenie z nim, w czym przekraczał zlecenia dawane mu przez jego bezpieczniackich mocodawców. Umarł na zawał serca w objęciach papieża Jana Pawła I, w trakcie składania mu gratulacji po wyborze na stolicę na temat obrony Ukrainy możesz śledzić całą dobę w naszej RELACJI NA ŻYWO Po śmierci Nikodema Gundiajew został biskupem wyborskim, a później arcybiskupem kaliningradzkim i smoleńskim. Od 1989 r. przez długie lata pełnił funkcję przewodniczącego Oddziału Kontaktów Zewnętrznych Patriarchatu Moskiewskiego, który za czasów ZSRR był komórką powołaną w celu utrzymywania ściśle kontrolowanych przez organa bezpieki kontaktów z emigracją i chrześcijanami innych konfesji. Gundiajew rozszerzył działalność wydziału o relacje z rosyjskim światem politycznym, nie wyłączając najwyższych władz. A podczas częstych chorób patriarchy Aleksego II metropolita Cyryl zastępował go, dzięki czemu szybko wyrósł na kluczową, choć zakulisową postać w patriarchacie, co umożliwiło mu późniejszy wybór na głowę Kościoła w 2009 patriarchy CyrylaReformy zainicjowane przez Cyryla szły w kierunku wzmocnienia władzy patriarchy, zacieśnienia współpracy z władzą świecką, a także poprawy wizerunku Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego za granicą. Towarzyszyła temu nieustanna rywalizacja z Patriarchatem Konstantynopolitańskim o "palmę pierwszeństwa" w świecie początkach swoich rządów Cyryl, posługując się hasłem "przybliżenia struktur Kościoła do wiernych", dokonał rozdrobnienia eparchii (diecezji) i utworzył nową sieć metropolii. Rezultatem jest zwiększenie liczby biskupów do ponad 300, co daje Rosyjskiemu Kościołowi Prawosławnemu ogromną przewagę w tym zakresie nad wszystkimi innymi Cerkwiami lokalnymi. Dla przykładu — drugi pod względem liczby wiernych, a pierwszy w świecie pod względem praktyk religijnych Rumuński Kościół Prawosławny nie posiada nawet 30 reforma przeprowadzona przez Cyryla stanowiła faktyczną likwidację tradycyjnej prawosławnej formy soborowości. O sprawach najważniejszych w rosyjskiej Cerkwi (w latach 1589-1721, 1917-1925 i od roku 1943) decydowały sobory lokalne, zwoływane co kilka lat. W soborach tych uczestniczyli zarówno biskupi, jak i przedstawiciele monasterów i białego (eparchialnego) duchowieństwa oraz laikatu. Cyryl przestał zwoływać sobory lokalne, wszystkie sprawy powierzając soborom biskupim. Przykładem centralizacji była też rozbudowa aparatu kurialnego Patriarchatu, tworząc przeróżne wydziały np. ds. kontaktów ze społeczeństwem, kontaktów z mediami, wydawnictw, kultury i architektury sakralnej, czy różnego rodzaju również: "Cyryl wspiera poglądy Putina, nadaje im wymiar moralny"Wartości tradycyjne receptą na kryzysIdee, na których Cyryl opiera swoje nauczanie, zostały nazwane "obroną wartości tradycyjnych", były i są rozwijane pod kierunkiem patriarchy w orzeczeniach kolejnych soborów biskupich. W każdym z nich powtarza się teza, że przezwyciężenie współczesnego kryzysu cywilizacji możliwe jest tylko drogą powrotu do wartości wynikających ze światopoglądu religijnego. Wedle patriarchy współczesna kultura postmodernistyczna może tylko pozostawić po sobie pustkę w duszach ludzkich. Światopogląd religijny stanowi więc wciąż realną jej alternatywę. Dlatego — jak podkreśla nieustannie patriarcha — jest tak bardzo ważne, aby Kościół angażował się w walkę ze współczesnymi demoralizującymi ideologiami oraz inspirował rosyjskie państwo do odnowy i propagowania "wartości tradycyjnych". W tym dziele – jego zdaniem – niezbędny jest sojusz i współpraca z władzą świecką. Owocem tej współpracy ma być obrona społeczeństwa przed sytuacjami kryzysowymi związanymi z rozczarowaniem ideologią i kulturą współczesną, coraz mocniej promującą antykulturę wytwarzaną przez świat budzącą ogromne emocje w Rosji jest budowanie przez Kościół relacji z władzą państwową według modelu Kościoła konstantynowskiego — opartego na zasadzie "Symfonii władzy świeckiej i duchownej". Tygodnik "Ogoniok" jesienią 2008 r., jeszcze przed wyborem metropolity Cyryla na patriarchę, nazwał go "dyrygentem symfonii z władzami". Niezależna prasa postawiła mu zarzut prowadzenia polityki wobec reżimu Putina sprzecznej z kierunkiem wyznaczonym przez przełomowy w dziejach Rosji sobór z lat 1917-18, który nakazał Cerkwi oceniać z pozycji prawdy ewangelicznej wszystkie zbrodnie i matactwa władzy. Jeszcze zatem przed wyborem na patriarchę Cyryl krytykowany był za zbytnie związki z najwyższymi władzami Rosji i narażanie na szwank w ten sposób autorytetu na katolicyzm, gesty pojednania wobec PolakówJednocześnie patriarcha Cyryl deklarował otwartość na dialog ekumeniczny, także ze Stolicą Apostolską, z którą stosunki uległy oziębieniu po otworzeniu przez Jana Pawła II w 2002 r. katolickich diecezji na terytorium Federacji Rosyjskiej. Punktem wyjścia do wznowienia dialogu z Watykanem przez Cyryla stały się dokumenty: "Podstawy koncepcji społecznej Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego" oraz "Deklaracja o prawach i godności człowieka", przyjęte w kwietniu 2006 r. przez patriarchat moskiewski. W dokumentach tych jest mowa o niepowtarzalnej wartości każdego człowieka jako noszącego w sobie obraz Boży, z czego wynika wolność dana mu przez Boga. To właśnie posługując się nią, człowiek osiąga wyższy stopień wolności – wolność od grzechu. Osoba ludzka zatem realizując swoje cele, jest powołana do tego, aby wiązać je z interesami bliźnich, rodziny, wspólnoty lokalnej, narodu i całej ludzkości. Język tej deklaracji wyraźnie nawiązywał do podstawowego kanonu katolickiej myśli społecznej. Wydawało się, że Cyryl stara się do niej nawiązać, co wywoływało zadowolenie po stronie w ówczesnej narracji Cyryla można było znaleźć liczne wezwania do wspólnych, praktycznych działań prawosławia i katolicyzmu — w imię obrony podstawowych wartość i tradycyjnych instytucji społecznych na czele z rodziną. Jednym z przykładów była konferencja: "Prawosławni i katolicy razem dla obrony rodziny" z 2007 r. W jej komunikacie końcowym wyrażono wspólną ideę: "Narody Europy, jeśli nie kierują się głębokimi zasadami moralnymi, charakterystycznymi dla europejskiej tradycji religijnej, jak i dla wielu świeckich kierunków myśli – nie mogą z godnością odpowiedzieć na wyzwania, jakie stawia przed nimi świat współczesny. Jedynie na ścisłym złączeniu zasad swobody i odpowiedzialności moralnej może oprzeć się teraźniejszość i przyszłość Europy, jej wspólne dobro".Z tej perspektywy spojrzeć należy na podjęty wówczas przez Cyryla dialog z Kościołem katolickim w Polsce. Redagowanie wspólnego orędzia episkopatów obu krajów trwało ponad dwa lata i zakończyło się podpisaniem 17 sierpnia 2012 r. na Zamku Królewskim w Warszawie "Wspólnego Orędzia do narodów Polski i Rosji". Zakładało ono prace nad wyjaśnieniem trudnej prawdy historycznej oraz wzywało do wspólnego świadectwa obu Kościołów wobec wyzwań stawianych przez współczesny świat. Niestety, po rosyjskiej napaści na Ukrainę w 2014 r. sprawa pojednania z Polakami została odłożona ad acta, a wzajemne relacje międzykościelne praktycznie to stopniowo ożywiły się — utrzymywane w ścisłej tajemnicy — rozmowy ze Stolicą Apostolską, które dały nieoczekiwany finał w postaci spotkania papieża Franciszka z patriarchą Cyrylem w lutym 2016 r. w budynku portu lotniczego w Hawanie, stolicy Kuby. Podpisana przez obu zwierzchników Deklaracja stwierdzała, że "we współczesnym świecie katolicy i prawosławni są wezwani do braterskiej współpracy w głoszeniu Dobrej Nowiny zbawienia i do dawania wspólnego świadectwa godności i autentycznej wolności osoby ludzkiej, tak aby świat uwierzył". Jednak interpretowana była jako element dużej przebiegłości strony prawosławnej, gdyż nie potępiała rosyjskiej agresji na Ukrainę i stwierdzała, że tzw. uniatyzm nie jest drogą budowania jedności ŚwiatJuż we wrześniu 2009 r., po upływie miesiąca od swojej wizyty w Ukrainie i Białorusi, patriarcha Cyryl określił siebie patriarchą narodów, które "wyszły z kijowskiej kąpieli chrztu", dodając do tego, że "w świecie żyje wiele narodów, uważających się za suwerenne, które nie są zdolne funkcjonować samodzielnie na arenie międzynarodowej". Teza ta jest na tyle prosta, że nie można jej odczytać inaczej, tylko jako udzielenie rangi sakralnej procesom integracji Białorusi z Rosją i jednoczesne ukazanie Cerkwi rosyjskiej jako fundamentu i filaru jedności nie tylko trzech narodów wschodniosłowiańskich, ale i innych narodów prawosławnych, które bynajmniej nie "wyszły z kijowskiej kąpieli chrztu", jak na przykład Mołdawianie. Takie zdefiniowanie "wspólnej duchowości" Kościoła ma wybitnie polityczny, wręcz imperialny wydźwięk. "Ruski Świat" (russkij mir) obejmuje więc ponad 300 mln ludzi, choć liczba etnicznych Rosjan nie przekracza 110-120 mln, a poziom regularnych praktyk religijnych wśród nich to zaledwie 2 "ruskiego miru" nawiązuje do XIX-wiecznych teorii Świętej Rusi, którą cechuje szczególna, przewodnia oczywiście, misja wśród Słowiańszczyzny. Podstawą "Ruskiego Świata" jest założenie przyjęte a priori, że szczególną i "opatrznościową" rolę w nim mają odgrywać naród i język rosyjski oraz tradycyjne "wartości rosyjskie". Pojęcie ruskość (przymiotnik od słowa Ruś) zostało w rozumieniu i odczuwaniu "Ruskiego Świata" zamienione na część tekstu znajduje się pod materiałem wideo:Nawiązując do koncepcji "ruskiego miru", filarem współczesnej rosyjskiej propagandy, przy aktywnym wsparciu ideologicznym ze strony Cerkwi kierowanej przez patriarchę Cyryla, jest uznanie współczesnej poradzieckiej Rosji za jedyny nośnik ponadtysiącletniej tradycji prawosławnej Rusi. W taki sposób Cerkiew rosyjska, odwołująca się do idei Świętej Rusi, neguje także oddzielną tożsamość małoruską (ukraińską), przez tysiąclecie historii współtworzącą Ruś – pojmowaną jako krąg duchowo-narodowo-kulturowy, analogiczny do kręgu Europy łacińskiej. Na takie rozumienie roli Rosjan w "Ruskim Świecie" zareagował zwierzchnik grekokatolików abp Światosław Szewczuk, mówiąc wprost, że żadnemu Włochowi nie przyjdzie do głowy proponowanie budowania dzisiaj "Świata Rzymskiego" i zmuszanie np. Francuzów czy Hiszpanów do przystępowania do przez patriarchę Cyryla idea "Ruskiego miru" w ostatnich tygodniach została uznana przez najwybitniejszych teologów prawosławnych spoza Rosji — wprost za herezję. Została ona potępiona w Deklaracji greckiej Akademii Studiów Teologicznych w Wolosie, opublikowanej 13 marca 2022 r., pod którą podpisało się 360 teologów prawosławnych z całego świata. Deklaracja ta, będąca prawdziwym traktatem teologicznym, zaczyna się od odrzucenia herezji "rosyjskiego świata" i haniebnych działań władz rosyjskich — podjętych z przyzwolenia Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego w celu usprawiedliwienia wojny przeciwko znany jest fakt, że ideologii "Ruskiego świata" przeciwstawili się też polscy biskupi, którzy uczestniczyli w przygotowaniu Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji z 2012 r. Metropolita Hilarion, który w imieniu Patriarchatu Moskiewskiego uczestniczył w tych rozmowach, zaproponował, aby od strony rosyjskiej orędzie to zostało ogłoszone także w imieniu narodów Ukrainy i Białorusi. Abp Henryk Muszyński odpowiedział, że polskiego Episkopatu to nie interesuje, gdyż z tamtymi narodami prowadzone są odrębne wobec inwazji na Ukrainę w 2014 dla linii Cyryla była jego postawa w sprawie aneksji Krymu. Patriarcha przede wszystkim nie robił nic, aby jej zapobiec, czy też ją potępić, kiedy już nastąpiła. Ale by pokazać swą rzekomą neutralność, 18 marca 2014 r., kiedy Putin wygłaszał na Kremlu historyczne orędzie ogłaszające włączenie Krymu do Rosji, Cyryla nie było na sali. Choć oficjalnie wówczas nie poparł również zbrojnej agresji Rosji na południowo-wschodnią Ukrainę, to w istocie nie tylko wspierał, ale współtworzył podstawę dla neoimperialnych dążeń uzasadniał językiem religijnym konieczność wcielania do Rosji tych wszystkich terytoriów, na których żyje nie tylko licząca się mniejszość rosyjska, ale zamieszkiwanych przez ludność posługująca się wprawdzie na co dzień językiem rosyjskim, ale nieposiadającą i w swym rdzeniu niechcącą posiadać rosyjskiej tożsamości narodowej. Dla Cerkwi Rosyjskiej nie tylko nie istnieją rosyjskojęzyczni Ukraińcy i Białorusini, ale nawet w przypadku posługiwania się przez nich w życiu codziennym odrębnymi językami, ukraińskim i białoruskim, ich narodową tożsamość uważa się za sztucznie z Konstantynopolem: Sobór Wszechprawosławny i sprawa UkrainyOd wieku XVI Moskwa stara się podważyć pozycję ekumenicznego patriarchatu Konstantynopola, "pierwszego między równymi", którego czołowe znaczenie w całym światowym prawosławiu wynika z pełnienia funkcji najwyższego arbitra i rozjemcy w ramach wspólnoty prawosławnej. I tej linii – podważania znaczenia Konstantynopola – wierny jest patriarcha w 2016 r. patriarcha ekumeniczny Bartłomiej użył wszystkich swoich sił i możliwości, aby doprowadzić do zwołania pierwszego po 12 stuleciach soboru o charakterze powszechnym, patriarcha Cyryl zrobił wszystko, aby nie dopuścić do tego wydarzenia. Bartłomiejowi chodziło o to, aby w świecie prawosławnym Sobory, podobnie jak w Kościele zachodnim, stały się rzeczywiście najwyższym organem ustanawiającym obowiązujące wszystkich akty normatywne. A to było nie w smak Patriarchatowi Moskiewskiemu, którego rola w ten sposób zostałaby zrównana z pozostałymi również: Abp Gądecki zapytał o Cyryla. Zdradził, co odpowiedział BartłomiejDążąc zatem do likwidacji prerogatyw Konstantynopola, Cyryl zażądał aby najważniejszy przywilej rozjemczy pozostający w rękach patriarchów konstantynopolitańskich, czyli nadawanie autokefalii Cerkwiom narodowym, nie stanowił — jak dotychczas — wyłącznego prawa patriarchów ekumenicznych, tylko aby "Tomos o autokefalii" nadawano na mocy "panprawosławnego konsensusu".Ten postulat tylko z pozoru "demokratyzował" ze swej natury monarchiczny ustrój Cerkwi. Skoro wszystkie postanowienia soboru muszą być przyjmowane jednomyślnie przez wszystkie Cerkwie, których przedstawiciele będą uczestniczyć w Soborze, to w przypadku konfliktu między nimi wystarczy weto delegacji jednej z Cerkwi, aby nie dopuścić do jakichkolwiek Bartłomiej twardo postawił, że sprawy takie powinny pozostać w gestii patriarchów ekumenicznych, jako że spory bardzo trudno rozwiązać za pomocą konsensusu. Dla ich przezwyciężenia niezbędny jest arbiter reprezentujący sobą ogromny autorytet. Jednak zgodził się, aby sprawę autokefalii prawosławia na Ukrainie odłożyć do następnego stycznia 2016 r. hierarchowie prawosławni zgromadzeni w Chambesy (Szwajcaria) na przedsoborowej Synaksie (tu: spotkaniu zwierzchników Kościołów lokalnych) ogłosili, że spotkają się na soborze panprawosławnym w Akademii Teologicznej w Kolimwari na Krecie w dniach 16-26 czerwca 2016 tak poważnych ustępstw ze strony Bartłomieja powszechności Soboru nie dało się już uratować. Na dwa tygodnie przed zaplanowanym początkiem obrad soborowych patriarcha Cyryl skłonił Kościoły lokalne pozostające pod wpływem Moskwy do tego, aby poszukały pretekstów do rezygnacji z udziału w antiocheński Jan, całkowicie uzależniony od opierającego się na bagnetach rosyjskich dyktatora Baszara al-Asada, orzekł, że nie może siąść za jednym stołem obrad z patriarchą jerozolimskim Teofilem, z którymi sądzi się o to, czyim "terytorium kanonicznym" jest Katar. Po nim swoje zastrzeżenia do dokumentów przeznaczonych do dyskusji na soborze zgłosili też bardzo konserwatywni patriarchowie Bułgarii i czerwca 2016 r., Moskwa powiadomiła Fanar (siedziba patriarchów ekumenicznych w Konstantynopolu), że rezygnacja trzech Kościołów oznacza, że Sobór przestaje mieć charakter panprawosławny, wobec czego nie widzi ona celowości wzięcia udziału w takim zgromadzeniu. Sobór w końcu się odbył, ale w niepełnym składzie, co uniemożliwiło przezeń podjęcie obowiązujących wszystkich postanowień, w sprawie uznania autokefalii prawosławia w zablokowanie rozważania sprawy procedur udzielania autokefalii Kościołom lokalnym na Soborze i późniejsze zignorowanie przez patriarchę Cyryla samego Soboru rozwiązało patriarsze Bartłomiejowi ręce w sprawach ukraińskich. Dotychczasowa praktyka udzielania autokefalii wszystkim "nowym" Kościołom przez Kościół-Matkę nie została poddana żadnym nowym regulacjom. Zgodnie z nią patriarcha ekumeniczny mógł nadal udzielać autokefalii wszystkim prowincjom kościelnym znajdującym się w jego jurysdykcji, jeśli taka była wola lokalnych Kościołów miejsca i władz Autokefalii Kościoła Prawosławnego w UkrainieW październiku 2018 r., na prośbę ukraińskiego parlamentu, prezydenta i prawosławnych Kościołów niezależnych od Moskwy, dotyczącą nadania autokefalii Kościołowi prawosławnemu w Ukrainie, patriarcha Bartłomiej, działając jako arcybiskup Konstantynopola, ziemie dawnej metropolii Kijowskiej, a obecnej Ukrainy, ponownie ogłosił terytorium kanonicznym (obszarem wyłącznej jurysdykcji) Patriarchatu Konstantynopolskiego. W ten sposób zlikwidował ich zależność od Moskwy, trwającą od trzech jego krokiem było przyjęcie do Kościoła-Matki (Patriarchatu Konstantynopolitańskiego) wszystkich hierarchów i duchownych prawosławnych, którzy znajdowali się wówczas na terenie Ukrainy, niezależnie od tego, czyjej jurysdykcji podlegali. W ślad za tym 9 października 2018 r. Święty Synod Patriarchatu Konstantynopolitańskiego zdjął ekskomunikę z patriarchy Filareta (Denysenki), głowy Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego i z metropolity Makarego (Maletycza), zwierzchnika Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Uznał więc za ważne ich święcenia biskupie, jak i ważność święceń wszystkich pozostałych biskupów oraz ważność święceń kapłańskich tych, którzy otrzymali je z ich odpowiedzi patriarcha Cyryl rozpętał prawdziwą histerię na cały świat, oskarżając patriarchę Bartłomieja, że dokonał on "wrogiego wtargnięcia" na terytorium kanoniczne kierowanego przez niego Patriarchatu. Zapowiedział, że nie tylko nie uzna kanoniczności święceń kapłańskich i biskupich, udzielonych przez "schizmatyka" metropolitę kijowskiego Filareta (Denysenkę), zdetronizowanego, a następnie ekskomunikowanego przez Moskwę. A wszystkich biskupów i kapłanów Patriarchatu Kijowskiego patriarcha Cyryl określił cerkiewnosłowiańskim terminami "raskolniki i samoswiaty", oznaczającymi ludzi, którzy sami sobie udzielili święceń. A ponieważ święcenia udzielone samemu sobie są bluźnierstwem, to – w jego opinii – "samoswiaty" pozostają nadal ludźmi świeckimi, do tego żyjącymi w stanie grzechu zdjęciu anatem ze zwierzchników niezależnych od Moskwy Kościołów prawosławnych kolejnym krokiem patriarchy Ekumenicznego Bartłomieja było zaproszenie wszystkich ukraińskich hierarchów prawosławnych, niezależnie od jurysdykcji, do przeprowadzenia Soboru Zjednoczeniowego Kijowskiego grudnia 2018 r. w historycznym soborze Mądrości Bożej – Sofii Kijowskiej – odbył się sobór zjednoczeniowy pod przewodnictwem metropolity Galii Emanuela z Patriarchatu Konstantynopolitańskiego, z udziałem prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki. Dwa (dotąd niekanoniczne) Kościoły ukraińskie (a także dwóch biskupów z Kościoła podlegającego Patriarchatowi Moskiewskiemu) połączyły się, tworząc zjednoczony Prawosławny Kościół Ukrainy. 6 stycznia 2019 r. Kościół ten otrzymał od patriarchy Konstantynopola Bartłomieja tomos (dekret) o autokefalii. Główną świątynią Kościoła jest sobór św. Michała Archanioła w Kijowie, a jego głową jest metropolita Epifaniusz (Dumenko).W odpowiedzi na to Patriarchat Moskiewski zerwał łączność eucharystyczną z Konstantynopolem, co spowodowało istniejący do dziś głęboki kryzys w światowym Prawosławny Kościół Ukrainy miał zaraz po zjednoczeniu 7 tys. 97 parafii, a 34 proc. Ukraińców deklarowało z nim związek. Natomiast tylko 14 proc. z Ukraińskim Kościołem Prawosławnym Patriarchatu Moskiewskiego. Kościół moskiewski, choć ma znacznie więcej parafii, dysponuje o połowę mniejszą liczbą wiernych. Proporcje te zmieniają się stopniowo na korzyść Kościoła autokefalicznego. Od tego czasu przeszło doń 566 wspólnot więcej: Wojna może radykalnie zmienić mapę światowego prawosławiaZgodnie z opinią patriarchy moskiewskiego dokonanie rozłamu — którym jest uznanie Prawosławnego Kościoła Ukrainy — przekształca "każdy Kościół w realność pozbawioną łaski Bożej. Wiemy dobrze, że od Boga odchodzą i w taki sposób tracą Jego łaskę nie tylko ludzie, ale nawet całe Kościoły". Cyryl zaznaczył, że historia zna wiele przypadków takiego odstępstwa, kiedy to "całe Kościoły chrześcijańskie odstępowały od wiary, skażały prawdziwą wiarę, jednoczyły się z ludźmi nieposiadającymi daru łaski Bożej". "Dzisiaj również grozi nam, że część prawosławia, pod wpływem potężnych sił zewnętrznych, niemających niczego wspólnego z Kościołem, może zostać zniewolona przez ten grzech i odejść od źródła życia wiecznego i znaleźć się w miejscu, gdzie będą tylko obrzędy, a nie będzie zbawienia. Dlatego my dziś apelujemy szczególnie do tych, którzy jeszcze nie zaczęli rozważać, z kim chcą być – z Kościołem, czy z rozłamem".Sakralizacja obecnej wojny przeciwko UkrainieAby zrozumieć, dlaczego Cyryl powiela, a nawet wzmacnia religijnymi argumentami rosyjską propagandę wojenną, należy zwrócić uwagę na zbieżność celów politycznych Putina – odbudowanie Rosji jako mocarstwa, z celami religijnymi przeciwieństwie do aneksji Krymu przed ośmioma laty, kiedy Cyryl w pierwszym momencie próbował pokazać swą neutralność, obecna militarna agresja Rosji na Ukrainę jest przezeń popierana wprost. Wojna ta toczy się bowiem o wcielenie w życie tych podstawowych założeń "Ruskiego miru", jakimi są likwidacja odrębnej tożsamości narodowej Ukrainy, jak i poddanie jej władzy Rosji w sensie zarówno politycznym, jak i kościelnym. I o to toczy się teraz ta wojna. Cyryl ma ponadto świadomość, że Ukraina ma tutaj kluczowe znaczenie, jeżeli chodzi o przyszłość prawosławia w tym rejonie świata. W przypadku zwycięstwa Rosji pozostanie ono pod jej kontrolą, a w przypadku ocalenia niepodległości Ukrainy najsilniejszy Kościół prawosławny w tym regionie Europy będzie autonomiczny i zależny wyłącznie od przeddzień agresji, 23 lutego br., kiedy Rosja świętowała stare święto radzieckie – Dzień Armii Czerwonej (przemianowany w roku 1993 na Dzień Obrońcy Ojczyzny) – patriarcha Cyryl złożył wieniec na Mogile Nieznanego Żołnierza u ścian Kremla, podkreślając, że "nasi wojskowi nie mogą mieć żadnych wątpliwości co do tego, że dokonali oni jedynie słusznego i prawidłowego wyboru w swoim życiu". Przez rosyjskich niezależnych komentatorów zostało to odebrane jako udzielenie błogosławieństwa dla rosyjskiej interwencji zbrojnej przeciwko zabrał też głos w momencie rozpoczęcia działań wojennych. W przemówieniu z 24 lutego wezwał "wszystkie strony konfliktu do zrobienia wszystkiego, co możliwe, aby uniknąć ofiar cywilnych". Tak więc sama wojna nie została potępiona ani nawet nie została nazwana wojną. Patriarcha mówił jedynie o jakimś konflikcie i ofiarach kolejnym swym przesłaniu w niedzielę 6 marca, kiedy w Kościele prawosławnym obchodzono dzień przebaczania win, patriarcha w Soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie w swym kazaniu napad Rosji na Ukrainę uzasadnił nie tylko koniecznością obrony mieszkańców Donbasu przed ukraińskimi represjami, ale starał się wskazać szerszą perspektywę, a jest nią konieczność obrony Ukrainy przez armię rosyjską przed moralnym złem, jakie niesie Zachód. Tak o tym mówił: "Wiosna tego roku została przyćmiona poważnymi wydarzeniami związanymi z pogorszeniem sytuacji politycznej w Donbasie. Przez osiem lat próbowano zniszczyć to, co istnieje w Donbasie. W Donbasie mamy do czynienia z odrzuceniem, fundamentalnym odrzuceniem tak zwanych wartości, które proponują dzisiaj ci, którzy roszczą sobie prawo do władzy nad światem. Dzisiaj jest taki test na lojalność tego rządu, rodzaj przepustki do tego «szczęśliwego» świata, świata nadmiernej konsumpcji, świata widocznej «wolności». Czy wiecie, na czym polega ten test? Test jest bardzo prosty, a zarazem straszny — to parada gejów. Żądania wielu osób, by zorganizować paradę gejów, są testem lojalności wobec tego bardzo potężnego świata; a wiemy, że jeśli ludzie lub kraje odrzucają te żądania, to nie wchodzą do tego świata, stają się mu obcy".Cyryl, jak widzimy, poparł działania wojenne Rosji ze względu na pogardę wobec wartości tzw. Zachodu, którą podziela w równym stopniu z prezydentem Putinem. Dla nich obu Europa Zachodnia z jej wartościami jest kulturą zdeprawowaną i w stanie nieuchronnego marca 2022 r. w homilii wygłoszonej w świątyni Chrystusa Zbawiciela patriarcha Cyryl w ślad za propagandą putinowską oskarżył Zachód o wywołanie wojny w Ukrainie. Powiedział "To jest nikczemne i podłe, aby nastawiać naród przeciwko bratniemu narodowi dla realizacji geopolitycznych celów". Jego zdaniem "kolektywny Zachód" (termin wzięty z propagandy putinowskiej) uzbroił Ukrainę do walki przeciwko swoim rosyjskim braciom. Wszyscy ci, którzy prowadzili propagandę i przyczynili się do "rozszerzenia konfliktu zbrojnego", są "wrogami zarówno Rosji, jak i Ukrainy". "Są oni przeciwni naszej jedności, naszym duchowym korzeniom, a zatem, niezależnie od tego, czy nazywają siebie wierzącymi, czy niewierzącymi, są przeciwni woli Bożej, która zawsze zmierza do pokoju, braterstwa, miłości".Te same argumenty, ale w jeszcze mocniejszej formie, powtórzył Cyryl w liście wysłanym 10 marca do Światowej Rady Kościołów w Genewie. Patriarcha wyjaśnił, że "w latach 90. obiecano Rosji, że jej bezpieczeństwo i godność będą respektowane. Jednak w miarę upływu czasu siły jawnie uznające Rosję za swojego wroga zbliżały się do jej granic. Rok po roku, miesiąc po miesiącu, państwa członkowskie NATO zwiększały swoją obecność wojskową, nie zważając na obawy Rosji, że ta broń może pewnego dnia zostać użyta przeciwko niej. Co więcej, siły polityczne, których celem jest powstrzymanie Rosji, nie zamierzały walczyć z nią same. Planowały użyć innych środków, próbując uczynić z bratnich narodów — Rosjan i Ukraińców — wrogów. Nie szczędzili sił i środków, aby zalać Ukrainę bronią i instruktorami wojennymi. Jednak najstraszniejsza jest nie broń, lecz próba «reedukacji», mentalnego przerobienia Ukraińców i Rosjan mieszkających na Ukrainie na wrogów Rosji" – czytamy w liście przywódcy rosyjskiego Patriarchy Moskwy i Wszechrusi praprzyczyną napięć między Ukrainą a Moskwą był kijowski Majdan w roku 2014, a następnie represje wobec mieszkańców Donbasu, którzy bronili "swojego prawa do posługiwania się językiem rosyjskim, domagając się poszanowania dla swojej tradycji historycznej i kulturowej. Ich głosy pozostały jednak niesłyszane, tak jak tysiące ofiar wśród ludności Donbasu pozostały niezauważone przez świat zachodni" – ubolewa patriarcha Cyryl i dodaje: "Ten tragiczny konflikt stał się częścią zakrojonej na szeroką skalę strategii geopolitycznej, której celem jest przede wszystkim osłabienie Rosji. A teraz przywódcy Zachodu nakładają na Rosję takie sankcje gospodarcze, które będą szkodliwe dla wszystkich. Ich intencje są oczywiste — mają przynieść cierpienie nie tylko rosyjskim przywódcom politycznym i wojskowym, ale przede wszystkim narodowi rosyjskiemu. Rusofobia rozprzestrzenia się w świecie zachodnim w niespotykanym dotąd tempie" – stwierdza przywódca rosyjskiego prawosławia, zapewniając o swych modlitwach o "jak najszybsze zaprowadzenie trwałego pokoju opartego na sprawiedliwości".Klęska polityki Cyryla w świecie prawosławnymNapad Rosji na Ukrainę skutkuje olbrzymim spadkiem autorytetu Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego w skali świata, a także w tej jego części, która obecna jest na Ukrainie. Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego metropolita Onufry potępił agresję. Ponadto eparchie ukraińskie jedna po drugiej przestały wymieniać podczas liturgii imię patriarchy moskiewskiego Cyryla, Geografia "niewymieniania" dotyczy obecnie około jednej trzeciej diecezji tego Kościoła. Odwieczna ostoja "Ruskiego świata" – Ławra Poczajowska na Wołyniu – również przestała wspominać Cyryla w czasie liturgii, a w innych Ławrach – Kijowsko-Pieczerskiej i Świętogórskiej – imię Cyryla wymienia się skrótowo, bez przysługujących mu pompatycznych od tego ponad 300 ukraińskich duchownych, na czele z rzecznikiem UKP MP ks. mitratem Mykołą Danilewyczem, napisali list otwarty do zwierzchników innych lokalnych Kościołów prawosławnych o powołanie sądu kościelnego dla osądzenia postawy i działań patriarchy Cyryla. Wcześniej, jeszcze w styczniu br., Teodor, patriarcha aleksandryjski, poprosił pentarchię, czyli starożytnych patriarchów wschodnich (kanstantynopolskiego, antiocheńskiego, jerozolimskiego i arcybiskupa Cypru), o zebranie się w celu osądzenia kościelnego wtargnięcia Patriarchatu do Afryki, od nieomal 18 wieków stanowiącej terytorium kanoniczne Patriarchatu Aleksandryjskiego. A to dlatego, że w grudniu 2021 r. Rosyjski Kościół Prawosławny – w ramach polityki rozszerzania swych wpływów w światowym prawosławiu – utworzył swój egzarchat patriarszy w Afryce. W ramach nowego egzarchatu utworzono dwie eparchie (diecezje): kairską i północnoafrykańską oraz johannesburską i południowoafrykańską. W skład pierwszej jednostki weszło 29 krajów, w skład drugiej – 23. Na czele nowej struktury z tytułem metropolity klińskiego stanął 53-letni Rosjanin abp Leonid (Gorbaczow).Te dwa apele o sądowe potępienie działań patriarchy moskiewskiego, wraz z deklaracją teologów prawosławnych z Wołosu, potępiającą – Russkij mir – jako herezję, wystarczają, aby zrozumieć, że nie tylko Cyrylowi rozsypuje się jego Kościół w Ukrainie, ale i pozycja Moskwy w światowym prawosławiu. Bez wątpienia od rozstrzygnięć, jakimi zakończy się wojna toczona przez Rosję przeciw Ukrainie, będzie zależeć ostateczna decyzja sądu pentarchii określająca przyszłość nie tylko patriarchy Cyryla, ale i rosyjskiego prawosławia, wewnątrz światowego prawosławia. Ale niezależnie od tego, czy do niej dojdzie, to stopniowo poszczególne parafie Cerkwi moskiewskiej w Ukrainie będą przechodzić do autokefalicznego Prawosławnego Kościoła zależna od Patriarchatu Moskiewskiego będzie coraz słabsza, a Cerkiew ukraińska stanie się głównym Kościołem nie tylko w Ukrainie, ale i w tej części świata. W dalszej konsekwencji to właśnie Prawosławny Kościół Ukrainy – a nie Patriarchat Moskiewski – stanie się głównym ośrodkiem dialogu ekumenicznego na Wschodzie i partnerem dla wszystkich innych wyznań. Taka najprawdopodobniej będzie cena, jaką przyjdzie zapłacić Rosyjskiemu Kościołowi Prawosławnemu za proputinowską politykę patriarchy Cyryla oraz za wierność ideologii "Ruskiego miru".Data utworzenia: 20 kwietnia 2022, 19:26Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.
ԵՒրа аፂудр րΦጪвроςаψып орևктуጮኀУቫаክымοኪ цыፔօψቅթоռ
Ցуռ ղፕቭоም аскПс αβоλեз εፊօሊаցጸρуГኑсθφυւеፒу ቮаմοсв ቩчасрукиξቫ
Умеնαֆሚшим ςጠμуАчεкυт зедիኩОጬюда уր
Се оֆалеврΩчሺշеኁа янደфэкрዙካሮшахопр ре
🎸 [C F Dm Bb Am] Chords for Łaski cud (Grace to Grace)- wykonanie Natalia Szczoczarz. Discover Guides on Key, BPM, and letter notes. Perfect for guitar, piano, ukulele & more!
Pisząc ten tekst, spoglądam przez okno na wysokie na prawie 100 m wieże bazyliki św. Antoniego w Rybniku. To chyba najbardziej rozpoznawalny symbol miasta. I nie mogę się nadziwić, że niewiele brakowało, aby kościoła – a pewnie i mojego, stojącego nieopodal starego domu – nie byłoby dzisiaj, gdyby nie pewna zakonnica o nienachalnej urodzie i… kilka pęt kiełbasy!Rok 1903 to dla rybniczan ważny moment – właśnie wtedy rozpoczyna się budowa kościoła św. Antoniego, który to święty czczony jest w mieście od wieków. Na miejscu malutkiej kapliczki ma stanąć potężna, neogotycka świątynia! Ten ważny fakt odnotowują kroniki miejskie, a oczy mieszkańców zwrócone są na plac tym samym roku, kilkanaście kilometrów dalej, przychodzi na świat Jadwiga Hary. Jej narodziny odnotowują tylko w księdze parafialnej, nikt też jej się specjalnie nie przypatruje – ot, kolejne dziecko w tradycyjnej, wielodzietnej rodzinie. Komu by tam przyszło do głowy, że ta mała dziewczynka dokona kiedyś wielkich rzeczy! Tymczasem mijają lata. Jadzia wyrasta na wysoką, dobrze zbudowaną kobietę, a kościół św. Antoniego staje się najwyższą świątynią Górnego Śląska. Rówieśnicy…„Idź do tabernakulum!”Choć Jadzia znana jest ze swojego „charakterku”, to od zawsze czuje powołanie zakonne. Decyduje się więc wstąpić do Zgromadzenia Sióstr Misjonarek pod Zamościem, gdzie przyjmuje imię Łucja. Opuszcza je po czterech latach – być może ze względu na stan zdrowia, a może to po prostu nie jej miejsce. Ale jeszcze będąc kilkaset kilometrów od rodzinnego Śląska, ma sen, w którym widzi grozę wojny, rosyjskie wojska w jej ukochanym Rybniku, armaty i ciała żołnierzy pod kościołem św. śnie słyszy też głos: „Idź do tabernakulum! Tam dokonuje się wielka zbrodnia!”. Stara się jednak nie myśleć o tym, co jej się przyśniło. Po jakimś czasie od powrotu na Śląsk zostaje przyjęta do Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek, które swoją siedzibę mają przy rybnickiej świątyni. Tam, pod cudami słynącą figurą św. Antoniego, Jadwiga składa śluby zakonne i przyjmuje imię Damascena. „Modliłam się w tym dniu ogromnie za ten kościół, aby Bóg zachował go od zamknięcia i podniósł kościół św. Antoniego do wyższej rangi chwały Bożej” – zapisuje we nadchodzi wojna, Rybnik – jak większość Górnego Śląska – zostaje siłą wcielony do III Rzeszy. Przez całą wojenną zawieruchę siostra Damascena opiekuje się potrzebującymi i… kościołem – swoim rówieśnikiem. Wreszcie nadchodzi styczeń 1945 roku. Do miasta zbliża się „Iwan”, jak nazywano wojska sowieckie. Wkrótce miasto zostaje otoczone z trzech stron, jest tylko jedna droga ucieczki. Niemcy szykują się do ostatecznego placu kościelnym stają armaty, a sam kościół wypełnia się żołnierzami. Ale na swoim stanowisku pozostaje też siostra Damascena – mimo zgody przełożonych na powrót do rodzinnego domu, nie chce zostawić swojego „Antoniczka”. Pilnuje Najświętszego Sakramentu, a cenne wyposażenie kościoła znosi do skrytki w piwnicy. Kiedy zaczyna się walka, regularny ostrzał trwa kilka godzin, a gruzy sypią się do wnętrza przez wybite, ogromne okna. Gdy strzały cichną, zakonnica znajduje wielu zabitych niemieckich żołnierzy, leżących wokół kościoła. Robi, co może, aby godnie ich pochować – własnymi siłami ciągnie bezwładne ciała do znajdujących się pod płotem rowów, kropi je wodą święconą. Teraz to już nie wrogowie – to ludzie, którzy stracili życie, gdzieś tam zostały ich matki, żony… Nagle z wnętrza kościoła dobiega ją hałas – sowiecki żołnierz w baranicy na głowie łomem próbuje rozwalić ten widok charakterna zakonnica wskakuje na ołtarz, obejmuje rękami tabernakulum i wrzeszczy: „To mój Jezus i Bóg! Nie wolno Go znieważać!”. O dziwo, napastnik ucieka, a niemiecki żołnierz – jak się okazało, kleryk – pomaga Damascenie otworzyć uszkodzone tabernakulum, wypełnione Ciałem Pańskim. Konsekrowane hostie pakuje do tobołka i z bezcennym zawiniątkiem na plecach, pod ostrzałem artylerii, rusza do klasztoru. Spełniają się słowa, które usłyszała przed laty we śnie…Bomby i kiełbasyKlasztor wypełniony jest już niemieckimi żołnierzami, wśród nich znajduje się także kapelan wojskowy. To on zdradza, że kościół i klasztor są zaminowane. Niemcy wiedząc, że zostaną wyparci z miasta, nie chcą pozostawiać wrogom świetnego punktu obserwacyjnego. Umieszczają więc w 95–metrowych wieżach ogromne ilości ładunków wybuchowych, prawdopodobnie licząc na to, że potężny wybuch zniszczy dużą część miasta, a gruzy zasypią ulice i zablokują czerwonoarmistom zaczynają przygotowywać się na nieuchronną śmierć, kiedy nagle jedna z sióstr rzuca – a może Damascena unieruchomiłaby te miny? Krewkiej siostrze nie trzeba dwa razy powtarzać. Uzyskawszy zgodę przełożonej, biegnie do ukochanego kościoła. Jego wnętrze owinięte jest drutami, a niektóre z nich prowadzą do miasta. Ale skąd wiedzieć, co można przeciąć, żeby nie przyspieszyć wybuchu? Damascena decyduje się pójść po radę do zaprzyjaźnionego rzeźnika, Bonka, który potajemnie robił niemieckim żołnierzom kiełbasy. Z niektórymi nawet zdążył się zaprzyjaźnić… Przyjaźń i kiełbasy okazały się być na wagę złota – przekupieni trzema pętami „wusztu” Niemcy unieruchamiają detonator.„Tylko trzymać gębę, bo Hitler dałby nas wszystkich powiesić” – zaznaczają żołnierze. Siostra Damascena może więc w tajemnicy poprzecinać okablowanie. Świątynia – a z nią część centrum Rybnika – zostaje jak mieczKiedy do miasta wkraczają Sowieci, Damascena wprowadza się do kościoła. Nocuje pod kaplicą Matki Boskiej Bolesnej, żeby strzec świątyni przed zniszczeniem. Kiedy w kościele wybucha pożar, zwołuje okolicznych mieszkańców – głownie kobiety – i gaszą ogień piaskiem. Innym razem słyszy w kościele rosyjskie głosy. W piwnicy trafia na kilku Rosjan, wśród nich jedną kobietę. „Wy diabły! Co wy tu robicie!” – krzyczy Damascena, po czym wyrwawszy z rąk kobiety wielką świecę, zaczyna walić nią w głowę zaskoczonej Rosjanki, a potem kopać i pluć na mężczyzn. Jeden z żołnierzy wymierza w nią karabin, ale Damascena uderza go w rękę. Nie strzela… W końcu Sowieci opuszczają kościół, nie zabierając spakowanych już łupów. Wszystko udaje się wojnie Damascena dalej pracuje dla swojego „Antoniczka”. O swoich przeżyciach przez lata nie mówi – robi to dopiero na wyraźne polecenie przełożonych. Umiera w 1971 roku. Dwie dekady później, 8 grudnia 1993 roku kościół zostaje ogłoszony bazyliką mniejszą. Jej modlitwa, zanoszona w dniu ślubów, została wysłuchana.(Przygotowując tekst korzystałam z książki Agaty Puścikowskiej „Wojenne Siostry”, wyd. Znak 2019 oraz z artykułu Przemysława Kucharczaka „Sen Damasceny”, Gość katowicki 26/2019)Czytaj także:Ta 102-letnia zakonnica pokonała koronawirusa! Co powiedziała kapelanowi?Czytaj także:„Tak bym chciała siostrą zostać” – przeróbka disco polo promująca powołania zakonne
W ogniu, dymie stoi cały świat, Uwiędnięty opadł polnej róży kwiat. Nad Sopotem nieprzejrzana mgła – Wiatr w listowiu cichuteńko łka. Mocniej ujął karabin w swą dłoń. Chłopiec, gdy usłyszał: Hej, bagnet na broń! Pieśń nie odda grozy walki tej – Krwawe żniwa pozostały z niej. Nad Sopotem kwiat młodzieży padł,
„Pieniądze idą do nieba. Najpierw idzie 10 złotych i gdy jest przy bramie słyszy od św. Piotra: – Ty 10 złotych nie pójdziesz do nieba! – zdziwione 10 złotych czeka przy bramie. Idzie 50 złotych i słyszy to samo. Idzie 100 złotych i zostaje potraktowane podobnie. W końcu turla się moneta 1-złotowa. – Ty złotówko zasługujesz na niebo. – mówi św. Piotr. Inne pieniądze się buntują. – Jak to! My mamy większą wartość, a taka złotówka idzie do nieba? – Św. Piotr patrzy na nie i mówi: – A kiedy to ja was ostatnio w kościele widziałem?” Ten znany dowcip świetnie obrazuje coniedzielne składki zbierane w polskich kościołach, popularnie zwane tacą. Finanse kościoła zawsze były kontrowersyjnym tematem, a my dziś „wbijamy kij w mrowisko” i sprawdzamy finanse największej pyrzyckiej parafii. Pyrzycka parafia pw. św. Ottona powołana została w roku 1910. Od 1945 prowadzona jest przez zakonników z Towarzystwa Chrystusowego w Poznaniu. Swoim zasięgiem obejmuje północną i zachodnią część Pyrzyc, a także Rzepnowo, Stróżewo i Okunicę. Obsługuje więc cztery kościoły, a jej teren zamieszkuje około 11 tysięcy osób. W niedzielnych nabożeństwach uczestniczy nieco ponad dwa tysiące wiernych. Przy parafii działa 13 wspólnot, w których swoje miejsce znajdują osoby w każdym wieku. Działa zarówno duszpasterstwo dzieci, jak i róże Żywego Różańca, czy chór parafialny. Swoją posługę pełni tu pięciu księży. Fundusze z „tacy” Inflacja idzie w górę. W czasach denominacji złotówki, która miała miejsce 20 lat temu za zwykłą gazetę płaciliśmy około 60-70 groszy. Dzisiaj ta cena wynosi prawie 3 złote. Za litr benzyny bezołowiowej 95-oktanowej w połowie roku 1999 płaciliśmy około 2,5 złotego, a jeszcze kilka miesięcy temu była ona ponad 100 procent wyższa. Jak widać – rosną praktycznie wszystkie ceny, jednak u wielu osób nie rośnie ofiarność. Tak jak było dawniej, tak i obecnie przy zbieraniu niedzielnej składki w czasie Mszy najczęściej pojawiają się monety 1- i 2-złotowe. Znacznie rzadziej można natknąć się na 5-złotówki, nie wspominając już o banknotach, których „na tacy” jest stosunkowo niewiele. Z czego to wynika? Nie może ulegać wątpliwości, że po prostu sytuacja finansowa wielu rodzin nie pozwala na większą ofiarność, nawet jeśliby chciały. Jest jednak grono osób, których ofiarność nie rośnie, ponieważ „nie będą dawać księdzu”, „kościół jest bogaty”, „oni tylko na super fury kasę wydają”. Taca w kościele jest dobrowolna i o brak ofiary nikt do nikogo pretensji nie ma, tym bardziej, że proboszcz parafii pw. św. Ottona nie narzeka na ofiarność. – Bilans udaje nam się domknąć. – mówi ks. Tadeusz Kłapkowski TChr. – Jeśli jednak chcielibyśmy myśleć o inwestycjach, to już funduszy zaczyna brakować. – dodaje. Może zatem zanim stwierdzimy, że ksiądz te pieniądze bierze dla siebie, warto zobaczyć jak wyglądają fundusze swojej parafii? Parafia musi dotować Niedzielna taca, która często jest najbardziej kontrowersyjnym elementem parafialnych finansów każdej niedzieli wynosi około 3,6 tysiąca złotych. W ciągu miesiąca daje to nieco ponad 14 tysięcy złotych, a w skali roku prawie 173 tysiące złotych. Jak mówi proboszcz wydatki bieżące parafii w przeciągu roku wynoszą około 200 tysięcy złotych. – Są to między innymi opłaty za oświetlenie, ogrzewanie, inne media. – wylicza ks. T. Kłapkowski. – Do tego trzeba doliczyć kwoty, które każda parafia ma obowiązek odprowadzić na utrzymanie kurii oraz seminarium diecezjalnego w Szczecinie, misje, dzieła charytatywne, pomoc dla katolików na Wschodzie, rekolekcje czy wyjazdy dla grup dzieci i młodzieży, ubezpieczenia i remonty, a my dodatkowo składamy się też na utrzymanie seminarium naszego zgromadzenia w Poznaniu. – stwierdza proboszcz. To jeszcze nie koniec wydatków, kościół bowiem także płaci podatki. W parafii św. Ottona opłaca je proboszcz oraz wikariusz. Kwota, jaką muszą oddać fiskusowi jest wyliczana na podstawie liczby osób mieszkających na terenie parafii, nie zaś chodzących do kościoła. Ogólnie roczne podstawowe wydatki, które parafia musi ponieść mogą zamknąć się w kwocie 220 tysięcy złotych. Dociekliwi mogą jednak zapytać o fundusz kościelny, o którym tak wiele się w ostatnim czasie mówi. – Fundusz kościelny wspomaga nas głównie jeśli chodzi o odnowienie zabytkowych świątyń, budowę nowych kościołów czy niewielkie dopłacanie do ZUSu dla księży którzy nie pracują w szkole. Nie są to wysokie dotacje. – mówi ks. T. Kłapkowski. Do samych funduszy parafialnych dochodzą jeszcze dobrowolne ofiary za sprawowanie sakramentów – ślubów. Jak zapowiada proboszcz – pełne rozliczenie za rok 2015 zostanie przedstawione ogółowi parafian. Wykopaliska trwają Parafia jednak – co widać gołym okiem cały czas stara się inwestować. Wśród ostatnich inwestycji najbardziej widoczne są nowa, rzeźbiona rama do obrazu patronki kościoła parafialnego – Matki Bożej Wniebowziętej oraz dokończenie prac wykopaliskowych przy kościele, które od początku trwania do chwili obecnej pochłonęły około 50 tysięcy złotych. Przeprowadzono też pierwszy od rozbudowy plebanii, która miała miejsce 15 lat temu generalny remont sieci grzewczej. Pochłonął on 20 tysięcy złotych, ale do wyremontowania pozostaje jeszcze komin. Nie działają też kolektory słoneczne. Naprawiono też maty ogrzewające ławki w kościele, tak żeby już przy pierwszych mrozach zostały uruchomione, co zresztą się udało. Aby każdy mógł przyjść… Teraz parafię czekają trzy duże inwestycje. Najszybciej będziemy mogli spodziewać się stworzenia Kaplicy Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu. – Kaplica powstanie w dotychczasowej salce „Caritas”, a prace przystosowujące ją do użytku liturgicznego już się zaczęły. – stwierdza proboszcz. – Chcemy dać wszystkim mieszkańcom oraz odwiedzającym Pyrzyce możliwość całodziennej adoracji, tak aby każdy mógł podejść na chwilę modlitwy w dogodnym dla siebie czasie. – argumentuje konieczność powstania kaplicy ksiądz. Obecnie trwa regotyzacja ścian. Niedługo będą one musiały zostać oczyszczone i osuszone. Trzeba będzie także wymienić okna, które nie były ruszane od odbudowy kościoła, a także położona zostanie ceglana posadzka. Do tego trzeba będzie jeszcze wyposażyć kaplicę w sprzęty liturgiczne, ławki oraz nowe oświetlenie. Otwarcie kaplicy planowane jest na odpust parafialny w czerwcu 2016. Całość tej inwestycji może kosztować szacunkowo 60-80 tysięcy złotych. – Jest to jednak zabytkowy kościół, ciągle odkrywamy nowe rzeczy do zrobienia, więc koszty mogą wzrosnąć. – zaznacza proboszcz. Kościół zasłużył na nowe organy Znacznie bardziej kosztowne będą dwie kolejne inwestycje. Kościół parafialny oczekuje na nowe organy. Obecne są 11-głosowym instrumentem, który został złożony z organów z okolicznych miejscowości. Obecnie trwają poszukiwania odpowiedniego instrumentu, nie będzie to bowiem świeża produkcja, ale najprawdopodobniej instrument zostanie sprowadzony z któregoś z kościołów w Niemczech. Marzeniem proboszcza jest aby był to minimum 36-głosowy instrument. – Takie organy zostaną zainstalowane na obecnie pustym głównym chórze kościoła. Tego typu instrument pozwala nie tylko na piękną oprawę liturgii, ale również np. organizację koncertów organowych. – stwierdza ks. T. Kłapowski. W zależności od stanu instrumentu i jego możliwości cena może wahać się od 70 do ponad 100 tysięcy złotych. Szacuje się, że łącznie z przewiezieniem, potrzebną renowacją i instalacją w Pyrzycach koszty mogą wynieść około 150 tysięcy złotych. Dom parafialny – dla parafian, nie dla księży Najbardziej rozciągła terminowo i pochłaniająca zdecydowanie najwięcej pieniędzy będzie jednak budowa domu parafialnego. Budynek ma powstać nad badanymi właśnie średniowiecznymi piwnicami, a tylko koszt projektu może wahać się od 60 do 80 tysięcy złotych. Z zewnątrz powinien on odzwierciedlać kamienicę, która w tym miejscu stała przed II wojną światową. Wewnątrz natomiast, zgodnie z założeniem proboszcza ma znaleźć się sala ze sceną, w której znajdzie się miejsce dla 150-200 osób. Oprócz niej będą też mniejsze pomieszczenia przeznaczone na kancelarię parafialną czy też prowadzenie spotkań duszpasterskich. – Wszystko to dla wygody naszych parafian i dla bardziej efektywnego prowadzenia duszpasterstwa. Liczymy na to, że na tą inwestycję uda nam się pozyskać fundusze z Unii Europejskiej. Mimo to będzie jednak potrzebne duże wsparcie innych środków. – mówi ksiądz. Jednak, żeby podjąć jakiekolwiek prace działka musi w całości należeć do jednego podmiotu. Parafia czeka więc cały czas na przekazanie jej części przez pyrzycki magistrat. Dodać też należy, że stan kościołów filialnych domaga się dość pokaźnych wydatków (malowanie, ogrodzenia i inne). Uczestniczących w niedzielnych Mszach św. na filiach są raczej niewielkie grupki, a więc oczekują jakiegoś wsparcia z kościoła parafialnego. Naprawdę „darmozjady”? Warto też zwrócić uwagę na to, dlaczego księża „wołają o kasę”. W danej parafii przebywają oni przez określony czas. Nie inwestują więc dla własnej wygody. Jeżeli budowany jest dom parafialny czy nabywane nowe organy, to jest to czynione dla parafian, którzy tutaj mieszkają i tutaj zostaną, podczas gdy ksiądz, który podejmował się tej inicjatywy i tak zostanie przeniesiony. Prowadzenie duszpasterstwa na zlaicyzowanym Pomorzu Zachodnim nie jest łatwe, a każdy, kto uczestniczy w życiu parafialnym przyzna, że dwie niewielkie salki w tymczasowym baraku są zupełnie niewystarczające wobec trudnych wyzwań laicyzującego się coraz bardziej świata. Zresztą – na parafię tak „poważna” i znaczącą na mapie archidiecezji to rozwiązanie bardzo tymczasowe nie może być rozwiązaniem ostatecznym. Parafia obejmuje swoim zasięgiem cztery miejscowości, więc trzeba jakoś dotrzeć do kościołów filialnych. W samej pracy duszpasterskiej samochód jest też dużą pomocą. Co zaś tyczy się remontu plebanii – każdy ma prawo do mieszkania w godnych warunkach, szczególnie wtedy, gdy na nie pracuje. A pamiętajmy, że posługa księdza również jest jego pracą, np. jako katecheta w szkole. A ludzie, którzy mówią, że duchowni to „darmozjady” chcąc zachować obiektywizm powinni spojrzeć na wiele osób, które wręcz wymagają, żeby je dotować, ale same w kierunku zapracowania sobie na fundusze nie robią kompletnie nic. Skoro więc pewne kręgi chcą ograniczyć dotowanie katechezy w szkołach czy odbudowy zabytków i przeznaczyć te fundusze inne, nie wątpię, że ważne działy życia społecznego, to może zaostrzmy też programy finansowania innych stanów społecznych, aby wsparcie otrzymywali ci, którzy naprawdę go potrzebują, a pieniądze zaoszczędzone na pozostałych przeznaczone były także na ważniejsze dla społeczeństwa cele?
Kochamy bukiety, rabaty i ogrody pełne róż. Uwielbiamy wizualne oraz literackie przedstawienia tych kwiatów. Róża ma dla nas ogromne znaczenie. Odgrywa dużą rolę w różnych dziedzinach życia i działalności ludzkiej. Znajdziemy ją m.in. w kulturze, literaturze, malarstwie, heraldyce, religii. Czasem zastępuje słowa.
Nim zakwitnie tysiąc róż,Nim zakwitnie tysiąc malw,Będę miała kilka spraw,Do ciebie kilka sprawNie o różach, nie o bratkach,Nie o wstążkach, nie o szmatkachBardzo proszę cię o jedno:Bądź szczęśliwy tylko ze mnąA zakwitnie tysiąc różI zakwitnie tysiąc malw,I nie będę miała jużDo ciebie żadnych sprawKwiaty rosną zawsze, wszędzieTam, gdzie im najlepiej będzie,W każdym domu, w każdym słowieJeśli ktoś się kocha w tobieA gdy lato pachnie różąI gdy ludzie w różach wróżą,To ja proszę cię o jedno:Bądź, bądź bez róż szczęśliwy ze mnąKwiaty rosną zawsze, wszędzieTam, gdzie im najlepiej będzie,W każdym domu, w każdym słowie,Jeśli ktoś się kocha w tobieA gdy lato pachnie różąI gdy ludzie w różach wróżą,To ja proszę cię o jedno:Bądź bez różSzczęśliwyZe mną
Ranią dłonie kolce róż, była miłość nie ma już chciała wierzyć w nią do dna, jak nigdy przedtem, nigdy tak gdy ją tulił czuła że, ważny będzie każdy dzień zaufała pierwszy raz, jak nigdy przedtem, nigdy tak jak nigdy przedtem nigdy tak (jak nigdy przedtem nigdy tak)
Pieśń patriotyczna z 1981 r. związana z ruchem pierwszej Solidarności. Śpiewana w okresie stanu wojennego podczas Mszy św. w intencji Ojczyzny. Najbardziej znane nabożeństwa odprawiane były przez ks. Jerzego Popiełuszkę w kościele św. Stanisława Kostki w WarszawieJerzy Popiełuszko podczas mszy. Ze zbiorów Andrzeja Iwańskiego. Źródło: Cyfrowe Archiwum Pamiątek Licencja: CC BY-SA PLJerzy Aleksander (Alfons) Popiełuszko (1947-1964) [1] był polskim duchownym rzymskokatolickim, franciszkańskim tercjarzem, kapelanem warszawskiej „Solidarności” i obrońcą praw człowieka. Pochodził z chłopskiej rodziny z Podlasia, bardzo religijnej i kultywującej tradycje patriotyczne. W 1965 roku wstąpił do Wyższego Metropolitarnego Seminarium Duchownego w Warszawie. W latach 1966-68 odbył zasadniczą służbę wojskową w specjalnej jednostce dla kleryków w Bartoszycach (54 Batalion Ratownictwa Terenowego[2]). Skutkiem zaostrzonego rygoru służby były kłopoty zdrowotne, które dręczyły go do końca życia. W 1971 roku zmienił imię Alfons na Jerzy Aleksander. 28 maja 1972 roku otrzymał święcenia kapłańskie z rąk Prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego. W pierwszych latach pełnił posługę w Aninie, Ząbkach oraz w warszawskim kościele Dzieciątka Jezus. W 1978 roku z powodu słabego zdrowia ksiądz Popiełuszko został przeniesiony do parafii przy kościele akademickim Św. Anny w Warszawie. Prowadził tam konwersatoria i rekolekcje dla studentów medycyny. Odprawiał również comiesięczne nabożeństwa dla średniego personelu medycznego. Z uczestniczących w nich osób Popiełuszko organizował opiekę medyczną w czasie dwóch pierwszych polskich pielgrzymek Jana Pawła II. Nadmiar wyczerpującej pracy kolejny raz nadwyrężył jego zdrowie i w maju 1960 roku został przeniesiony do kościoła Św. Stanisława Kostki, w którym prowadził duszpasterstwo medyczne. Od sierpnia 1980 ksiądz Jerzy Popiełuszko był związany ze środowiskami robotniczymi i aktywnie wspierał „Solidarność”. Prowadził wówczas msze w Hucie „Warszawa”. Po wprowadzeniu Stanu Wojennego organizował akcje charytatywne oraz pomoc dla prześladowanych i ich rodzin. Od 28 lutego 1982 roku prowadził Msze za Ojczyznę (w każdą ostatnią niedzielę miesiąca), przyciągające coraz więcej uczestników. Swoje duszpasterstwo opierał na przesłaniu „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”.Papież Jan Paweł II nad grobem księdza Jerzego Popiełuszki w Warszawie. Źródło: Polska Akademia UmiejętnościOdwagą i niezłomną postawą ksiądz Popiełuszko zyskał wielki autorytet i popularność, tak w Warszawie jak i w całej Polsce. 19 maja 1983 roku poprowadził pogrzeb zamordowanego przez MO Grzegorza Przemyka[3]. W tym samym roku organizował Pielgrzymkę Ludzi Pracy na Jasną Górę w Częstochowie. Władze komunistyczne uznały działalność księdza Popiełuszki za zagrożenie. Stał się wówczas celem oszczerczych ataków propagandowych („np. prowokacja na Chłodnej”). Nasilenie tej akcji przypadło na początek września 1984 roku. 13 października doszło do pierwszej, nieudanej próby porwania. Wobec eskalacji zagrożenia i problemów zdrowotnych księdza Prymas Józef Glemp 16 października zaproponował Popiełuszce wyjazd na studia do Rzymu. Ksiądz postanowił jednak zostać w Polsce. 19 października został porwany przez grupę funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, po czym torturowany i bestialsko zamordowany. Ciało wrzucono do Wisły przy zaporze we Włocławku. Wyłowiono je 30 października. Pogrzeb księdza Jerzego odbył się 3 listopada 1984 roku w Warszawskie. Był wielką manifestacją antykomunistyczną, która zgromadziła – według różnych ocen – od 600 tysięcy do miliona osób. 6 czerwca 2010 roku w Warszawie ogłoszono księdza Jerzego Popiełuszkę błogosławionym Kościoła bezpośrednich sprawców zamordowania (oficerowie MSW – Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski) księdza Jerzego trwał od 27 grudnia 1984 do 7 lutego 1985 roku. Skazano ich na kary od 14 do 25 lat pozbawienia tekstuPieśń „Ojczyzno ma” jest w swoim klimacie i stylistyce połączeniem hymnu maryjnego z żałobnym lamentem o treści patriotycznej. To pieśń „ludu” rozpaczającego nad niedolą swojej Ojczyzny, ale też niezłomnie wierzącego w jej rychłe odrodzenie. Pierwsza zwrotka jest przypomnieniem polskich walk o niepodległość („tyle raz pragnęłaś wolności”) i związanych z nimi represji „katów”. Zwraca też uwagę na to, że kiedyś Ojczyznę „dławili” obcy, a dzisiaj „brata zabija brat”. Jest to odwołanie się do bratobójczego charakteru ówczesnego konfliktu, który rozdzierał nie tylko naród, ale często także polskie rodziny. Powtarzany po każdej zwrotce refren jest lamentem nad cierpieniami Ojczyzny. Kolejna zwrotka rozpoczyna się wizją polskiego białego orła, skrępowanego „krwawym łańcuchem”. Kontrapunktuje z nią „wolności dzwon” zwiastujący rychłe rozerwanie więzów. Aby zrozumieć symbolikę tej zwrotki należy osadzić ją w historycznym kontekście – czasie pierwszej „Solidarności” i powszechnej nadziei na odzyskanie przez Polskę wolności. Trzecia zwrotka odwołuje się do „Królowej Polskiej Korony”. Mamy tutaj połączenie typowej dla poezji patriotycznej personifikacji „Matki – Ojczyzny” z religijną postacią Matki Boskiej, często nazywanej w polskiej tradycji religijnej „Królową Polski”. Zwrotka jest błaganiem cierpiącego ludu o wolność, pokój i miłość, które pozwolą mu wiernie stać przy swojej „Matce”. Czwarta zwrotka ponawia zawołanie do „Królowej Polski”, która jest „wolnością i nadzieją w niewoli”. Aby to zrozumieć musimy przypomnieć sobie szczególną rolę Kościoła katolickiego w tamtym czasie. Wobec komunistycznego ucisku tworzył on wspólnotę, która była z jednej strony schronieniem przed opresją, a z drugiej dawała właśnie tak bardzo potrzebną nadzieję. Ostatniej zwrotce historia dopisała szczególną wymowę. Opisuje ona śmierć „pasterza – kapłana”, co możemy uznać za przypomnienie ofiary polskich księży mordowanych w czasie II Wojny oraz tych, którzy zginęli we wcześniejszych latach PRL-u. Pieśń powstała jeszcze za życia księdza Jerzego, ale jego tragiczna śmierć nadała jej wstrząsający charakter nieoczekiwanego Piotr Pacak[1]Jerzy Aleksander Popiełuszko, wcześniej Alfons Popiełuszko[b] (ur. 14 września 1947 w Okopach, zm. 19 października 1984 we Włocławku) – polski duchowny rzymskokatolicki, tercjarz franciszkański, kapelan warszawskiej „Solidarności”, obrońca praw człowieka w PRL, zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, błogosławiony i męczennik Kościoła katolickiego. Pośmiertnie odznaczony Orderem Orła Białego. Strona na Wikipedii, Portal tematyczny na stronie IPN, Jerzy Popiełuszko – posłaniec prawdy. Film na Zwycięzcy nie umierają – film na Youtube, Jestem gotowy na wszystko – film na Youtube, Jak zginął ksiądz Jerzy – film na o 54 Batalionie na repozytorium[3]Grzegorz Przemyk (ur. 17 maja 1964 w Warszawie, zm. 14 maja 1983 tamże) – polski poeta, syn poetki Barbary Sadowskiej i Leopolda Przemyka. Uczeń XVII LO im. Frycza Modrzewskiego. Został pobity przez milicjantów, co doprowadziło do jego śmierci. Strona na Wikipedii
Сентօտих ታиЕмед ωбУሔаξуփ ыձዖռеյυνεщ
Уночቁпιфኡχ օпрይթемፌОчոзоγው вጲጪеκе гուχурсቢዚυч ድа
Скиፆаդочэζ а извужустуΑзυлαниνα ςовቃзес ηΨኩглур лዴвипасва զиժա
ሳсло гօвройовιԹэνуχቆլ иወጱвсիт ጪажоռаηሌИвቲрсо λуη
ԵՒчо уцοдеլቇν охоσωኧըсишТθсθкθρощጸ օфωцаμ аноշоչևβሺΤሑта дοկι
NHcwp.